Ułożenie rankingu najbardziej wpływowych bydgoszczanek to trudne zadanie. Bynajmniej nie z powodu nadmiaru kandydatek i kłopotu z ich ustawieniem w rankingu. Okazuje się, że pań na odpowiedzialnych stanowiskach, owszem, jest sporo, lecz rzadko na pierwszej linii, częściej zarządzających z drugiego rzędu, w cieniu dominującego samca - szefa. Weźmy za przykład uczelnie. UKW we władzach rektorskich ma samych panów, lecz panie profesor znajdziemy wśród prorektorów UTP (jedną) i Akademii Muzycznej (dwie). Kobietą jest też najważniejsza osoba w Collegium Medicum, piastująca funkcję prorektora UMK. Niemniej rektorami wszystkich tych uczelni są mężczyźni. Najwyżej postawioną kobietą w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim jest jego dyrektor generalna; mężczyznami są wojewoda i wicewojewoda, ale niżej - tylko pięciu z 11 dyrektorów wydziałów i biur KPUW. Miastem rządzi prezydent, który dobrał sobie trzy zastępczynie i jednego zastępcę. Parytety płci z grubsza wyglądają więc jak należy, lecz wciąż panie to raczej szyje, nie głowy.
Wciąż raczej szyje, nie głowy

Bądź na bieżąco! Obserwuj nas: