Z TOMASZEM MALIŃSKIM z Biura Ubezpieczeń Indywidualnych Ergo Hestia, rozmawia Grzegorz Młokosiewicz.
<!** Image 3 align=none alt="Image 180449" sub="Tomasz Maliński z Biura Ubezpieczeń Indywidualnych Ergo Hestia">Wielu pięćdziesięciolatków płaci od lat składki, czasem niemałe, tymczasem suma ubezpieczenia wskazuje, że to gra niewarta świeczki. Co mają począć?
Na pewno każdy powinien zastanowić nad tym, jaki zakres ochrony jest mu na aktualnym etapie życia potrzebny. Często jedynym ubezpieczeniem Polaka jest to grupowe, wykupione lata wcześniej – a więc ma do czynienia z polisą z czasów, kiedy potrzeby rodziny wyglądały inaczej niż dziś.
<!** reklama>
Dlatego taka polisa rzadko przystaje do rzeczywistości: w umowie jest zwykle niskie świadczenie na wypadek śmierci, za to występuje ubezpieczenie na wypadek urodzenia się dziecka, śmierć rodzica czy teścia. Czy takie ubezpieczenie może satysfakcjonować? Na pewno nie - a przecież za ochronę w tym zakresie płacę składkę...
Grupa osób 50+ na przedemerytalnym etapie życia bardziej martwi się o to, z czym zostawi bliskich w razie śmierci, a nie o to, jaka jest wysokość świadczenia w razie urodzenia się dziecka. Dlatego warto swą polisę sprawdzać co pewien czas, dostosowując do aktualnych potrzeb. Dziś osoba pięćdziesięcio- czy sześćdziesięcioletnia to klient, o którego towarzystwa ubezpieczeniowe walczą. Składka rośnie z wiekiem, co dość zrozumiałe, ale oferta na rynku jest bogata.
Składka rośnie, ale ewentualna wypłata już nie...
Faktycznie: w ubezpieczeniach sprzed lat sumy zatrzymały się na poziomie kilku tysięcy złotych. To dziś można potraktować raczej tylko jako uzupełnienie zasiłku pogrzebowego, wypłacanego przez ZUS.
A ten mamy zmniejszony i każdy grosz się przyda...
Dlatego warto zwrócić uwagę na oferty, w których można dobrać sumę ubezpieczenia na wypadek np. śmierci, inwalidztwa czy innego zdarzenia losowego, które prawdopodobnie może się przytrafić osobie z grupy 50+. Sumę dobiera się według własnych potrzeb i możliwości. Nie ma mowy o szablonie obowiązującym dla całego zakładu pracy, jak kiedyś w przypadku ubezpieczeń grupowych, gdzie jedyną decyzją, którą można było podjąć, to „wchodzę” w to lub „rezygnuję”.
Jakich pułapek tu należy się wystrzegać? Przecież osoba w wieku 50+ nie jest dla towarzystwa ubezpieczeń na życie wymarzonym klientem?
To stereotyp. Zasady obowiązujące w ubezpieczeniach na życie przewidują dostosowywanie polis do wieku klienta: towarzystwo wnikliwie przygląda się klientowi 50+, ale ma dla niego dobrą ofertę. Będzie rzeczą naturalną, że często - oprócz zwykłych pytań o stan zdrowia zwłaszcza do osób szukających oferty szytej na miarę - pojawi się konieczność wykonania badań.
Zatem już nie wystarczy oświadczenie, ale trzeba dostarczyć zaświadczenie lekarskie?
Często tak bywa. To kwestia sumy ubezpieczenia. Jeżeli w grę wchodzi suma poniżej 100 tys. zł, to często wystarczy klasyczna ankieta medyczna z kilkoma pytaniami o stan zdrowia. Uwaga: warto zbadać się, żeby wiedzieć, co nam dolega. Świadome zatajenia stanu faktycznego może skutkować brakiem odpowiedzialności towarzystwa ubezpieczeniowego.
Może być tak, że ktoś nic nie wie o swych chorobach i w parę miesięcy od chwili podpisania polisy nowotwór go zmiecie spośród żywych...
Dlatego bardzo ważne jest przejrzenie zawieranej umowy. Po krótkim wywiadzie na temat stanu zdrowia, jeżeli klient zgodnie ze swoją wiedzą oświadcza, że nic nie wie, aby mu coś więcej dolegało, to jakiekolwiek później dokonane odkrycie złego stanu zdrowia nie może rzutować na odpowiedzialność ubezpieczyciela. Po prostu towarzystwa ubezpieczeniowe muszą bazować na stanie wiedzy klienta, jaką miał w dniu zawierania umowy.
Zatem ewentualni beneficjenci takiej polisy mogą liczyć, że uszczerbku nie będzie...
Tak. Natomiast można spotkać umowy, które mają bardzo okrojone pytania medyczne lub wręcz nie mają ich wcale. W zamian za to pojawiają się okresy karencji - czasem nawet kilkuletnie - skutkujące brakiem odpowiedzialności ubezpieczyciela.