„Jeszcze to do mnie nie dotarło” - wyznał Sebastian Gąsienica w środę, dzień po pożarze, którzy strawił jego ukochaną karczmę „Gazdówkę” w Żołędowie. Od konfrontacji z prawdą trudniejsza mogła być tylko rozmowa ojcem, starszym panem po udarze. Senior ma wprawdzie utrudniony dostęp do mediów, ale jakimś trafem dowiedział się o pożarze z gazety... - Mogłem się z nim spotkać dopiero po kilkunastu godzinach, po zejściu ze zgliszcz. Na rodzinę zawsze mogę liczyć - jest pewien pan Sebastian. Krewni z Zakopanego już umawiają cieśli, którzy postawią nową, jeszcze piękniejszą „Gazdówkę”. - Musimy działać, i to szybko. Mamy ludzi na utrzymaniu, mamy kredyt. Na razie jesteśmy na etapie opracowywania planu „B”, który zapewni załodze przetrwanie.
Zabójcza temperatura
O przyczynach pożaru trudno mówić. Podobno na początku tylko się tliło. Wiadomo, że drewniana budowla była solidnie zabezpieczona impregnatami, ale ogień szedł od dachu, który wreszcie z hukiem runął do środka, a wtedy wysoka temperatura pokonała świerkowe, wydawałoby się, że niezniszczalne bele...
Musimy działać, i to szybko. Mamy ludzi na utrzymaniu, mamy kredyt. - Sebastian Gąsienica, „Gazdówka”
Co w Żołędowie dzieje się dziś? Szef pisze wspomniany plan „B” i próbuje ratować terminarz imprez, których na ten rok było rekordowo dużo. Ratuje w ten sposób markę, dobre imię firmy, ale ma świadomość, że przenosiny imprez do innych lokali, choćby najlepszych, u zaprzyjaźnionych restauratorów, nie wszystkich klientów zadowolą.
PRZECZYTAJ:Karczma „Gazdówka” powstanie z popiołów [WRACAMY DO TEMATU]
Przyjaciele pomagają wywozić gruz, znajomi załatwili także oświetlenie terenu, wynajęli koparki, dźwigi. - Nie spodziewaliśmy się, że aż tyle osób tak o nas myśli - mówi wzruszony Sebastian Gąsienica. W recepcji tej ocalałej części czeka na niego kolejna piękna niespodzianka.
- Gdy już udało mi się dokopać do tej recepcji, gdy wieczorem wreszcie włączyli światło, znalazłem list od naszych stałych klientów z Żołędowa. Pisali, jak pięknym i ważnym miejscem jest dla nich „Gazdówka”, ile wspaniałych chwil w niej przeżyli: imieniny, urodziny, chrzciny. Autorzy listu zadali sobie wiele trudu, by przedostać się do zagraconej recepcji. Ten piękny list na pewno zawiśnie w ramkach w odbudowanej „Gazdówce”.
Historia z dymem
Pan Sebastian ubolewa, że ogień zniszczył cenne rodzinne skarby. Z gruzowiska nie udało się, niestety, odzyskać pamiątek po dziadku, przewodniku tatrzańskim i innych rodzinnych drobiazgów. - Straciłem kawał historii, którego się już nie odkopie. Nie tylko sprawy materialne są ważne...
Żal mu także samego budynku. - Siedziałem nad planami z projektantką - wyznaje właściciel. - Na początku dom był niewielki, ale tu i ówdzie coś dorysowaliśmy. Zrobił się za długi, jak tramwaj, więc dorysowaliśmy jeszcze część hotelową. Tak powstawało moje dziecko, nad którym czuwałem od początku. Osobiście pomagałem w niektórych pracach budowlanych. Świerki sprowadzaliśmy z Mazur, bo do Zakopanego było przecież za daleko. Budowlańcy za to byli z Zakopanego. Inna opcja nie wchodziła w grę. Choć technologia góralska się nie zmienia i jest do odtworzenia, pewne szczegóły są w stanie wykonać tylko ludzie z gór...
Żywioł emocji: Jedni płaczą, inni...
Różne są reakcje na nieszczęście drugiego człowieka. Ubiegłotygodniowy pożar w Żołędowie wzbudził u większości słyszących o tym dramacie falę empatii, chęć niesienia konkretnej pomocy, albo choćby słownego wsparcia pogorzelców. W przypadku kilku głośnych pożarów w Kusowi było inaczej.
Gospodarstwo rolne pod Bydgoszczą w zeszłym roku paliło się pięć razy. Jest to majątek dzierżawiony od Agencji Nieruchomości Rolnych przez spółkę, której prezesem jest miejscowy rolnik. Wcześniej prezesem był jego ojciec. W przeddzień ostatniego pożaru, który wybuchł 4 listopada, miejscowi rolnicy, zrzeszeni w grupie producenckiej „Nadwiślanka”, napisali do ANR w Bydgoszczy pismo, w którym wyrażają zaniepokojenie pożarami. Sugerują, że przyczyniły się do nich działania i zaniedbania właściciela spółki. Padły mocne słowa. Na końcu kilkunastu podpisanych pod dokumentem rolników przypomniało, że są zainteresowani kupnem bądź dzierżawą gospodarstwa w Kusowie.