
Październik 2017, Częstochowa. W wieku 46 lat wreszcie realizuje największe marzenie swojego życia. Jest w gronie jedenastu szczęśliwców, którzy zostają żużlowcami.
- Te żelazne zasady prowadzenia motocykla, jazdy po torze, się nie zmieniły. Dalej prowadzimy motocykl w haku, dalej ściągamy go do siebie. I dalej z gazem! - opowiadał po zdanym egzaminie na antenie TVP 3 Bydgoszcz.

Dariusz „Kazek” Karwacki żużlowcem chciał być „od zawsze”. Zaczynał tradycyjnie, czyli od wyścigów rowerowych wokół piaskownicy. Jego idolem był wówczas Zenon Plech. Jak każdy chłopak był przekonany, że zostanie mistrzem świata.
- Myślałem: „Dajcie mi tylko maszynę, ja zaraz polecę”. I co? I na dzień dobry, na pierwszym treningu, kubeł zimnej wody na głowę. Żużel zupełnie inaczej wygląda z trybun, a zupełnie inaczej, gdy się jedzie po torze. Każdy kto się tylko raz przejedzie, wystarczy jedno kółko, od razu nabiera pokory i nabiera wody w usta. Już się nie wymądrza na trybunach, już nie woła do zawodników, którędy mają jechać i co mają robić - wspominał swoje początki dla portalu nicesport.pl.
Po drugiej nieudanej próbie zostania żużlowcem, Polonia pożegnała się z „Kazkiem”. Przez ponad dwadzieścia lat bohater naszego artykułu imał się różnych zajęć, był kierowcą taksówki, autobusu, ciężarówki.
- Dwadzieścia lat potrzebne było, żeby poukładać całą życiową sytuację. Trzeba gdzieś mieszkać, mieć co jeść, ustabilizować się na rynku pracy. Ale żużel cały czas w głowie był i nigdy stamtąd nie uciekł - mówi Karwacki.

Na tor wrócił w 2013 roku; jeździł z żużlowcami-amatorami (m.in. z Old Boys Speedway Club Bydgoszcz). Zdobycie licencji „Ż” wciąż „chodziło” mu po głowie. Nie udawało się bardzo długo, bo na przeszkodzie znów ciągle coś stawało: a to odwołanie egzaminu, a to kolizja terminów. „Kazek” dopiął swego dopiero 19 października 2017 roku w Częstochowie.
Co dalej?

- Mam duszę sportowca i chcę się rozwijać. Potrzebuję jednak bardzo dużo jazdy - mówi Dariusz Karwacki.
Czy jakiś klub zdecyduje się sięgnąć po weterana?
Dariusz Karwacki: - Największym marzeniem mojego życia zawsze było startowanie w barwach bydgoskiej Polonii.
Z pewnością zatrudnienie długowłosego i brodatego „Kazka” mogłoby okazać się niezłym posunięciem PR-owym. Może II-ligowa Polonia powinna o nim pomyśleć?