Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W ulach trwa walka o życie

Katarzyna Idczak
W ulach toczy się cicha wojna, a w wielu polskich pasiekach panuje smutek, bo pszczoły padają ofiarą podstępnych wirusów.

W ulach toczy się cicha wojna, a w wielu polskich pasiekach panuje smutek, bo pszczoły padają ofiarą podstępnych wirusów.

<!** Image 2 align=right alt="Image 84486" sub="Hanna Idziorek w jednej ze swoich pasiek pod Bydgoszczą Fot. Katarzyna Idczak">Wróg numer jeden to warroza - choroba wywołana przez pajęczaka, którego popularnie nazywa się kleszczem pszczelim. Zanim szkodnik pojawił się w Polsce, żerował na pszczołach indyjskich. Pasożyt atakuje larwy i osobniki dorosłe. Przyczepia się do pszczoły jak kleszcz albo pchła do psa. Wkłuwa się w jej ciało i wysysa hemolimfę, czyli pszczelą krew. Jednocześnie niszczy powłokę ochronną owadów, przez co są one osłabione i bardziej podatne na działanie bakterii oraz wirusów.

- Pszczoły tracą siły, czasami giną w drodze powrotnej do uli - mówi Hanna Idziorek, prezeska Pomorsko-Kujawskiego Związku Pszczelarzy w Bydgoszczy.

Wiadomo, że wirusy, grzyby i bakterie rosną w siłę, kiedy na dworze utrzymują się dodatnie temperatury. Do niedawna wystarczyło kilka tygodni mroźnej zimy, a wiosną powietrze było oczyszczone z groźnych drobnoustrojów. W tym roku rzadko rtęć w termometrach spadała poniżej zera. Dlatego dziś pszczoły walczą z chorobami.

- To szczególnie trudny okres dla pszczelarzy. Na prośbę Polskiego Związku Pszczelarskiego robimy rozeznanie. Wstępne obliczenia w pasiekach regionu, wskazują na trzydziestoprocentowe ubytki rodzin pszczelich. W porównaniu z poprzednimi latami, kiedy ginęło kilka procent hodowli, to spora różnica - informuje Hanna Idziorek.

Matka nadzieja

Pszczela matka, jak na królową przystało, jest bardzo ważną osobistością. Z początkiem lutego, kiedy rozpoczyna się sezon, w rodzinie dokonywany jest wybór najsilniejszej samicy. Potem to ona spija odżywcze mleczko pszczele, dzięki czemu rośnie większa nawet o osiemdziesiąt procent od innych osobników. Kiedy przychodzi pora, zaczyna składać jaja - co dnia blisko dwa tysiące. Ale żeby królowa zechciała się rozmnażać, w ulu musi panować gwar i ciepło - przynajmniej 35 stopni Celsjusza. Dlatego puste ule wróżą klęskę. Brak robotnic i trutni to znak dla matki, że nie ma nikogo, kto wykarmi młode osobniki i zaopiekuje się nimi. Chorowite pszczoły znikają, larw jest coraz mniej - tak umierają hodowle.

<!** reklama>- Ale pszczoły można rozmnożyć. W swoich pasiekach już połączyłam kilka rodzin, co będzie gwarantowało lepszy wychów nowych matek. Szczególnie w obecnej sytuacji to bardzo przydatna umiejętność. Dzwonią do mnie inni pszczelarze i pytają, czy nie mam kilku matek na sprzedaż, bo chcą odbudować swoje pasieki - dodaje Hanna Idziorek.

Matka czerwiąca na pięciu ramkach, czyli taka, która jest już gotowa do rozrodu, kosztuje około stu pięćdziesięciu złotych. Nie tylko na specjalne zamówienia, ale również przy okazji imprez branżowych hodowcy mogą kupić królową ze świtą ośmiu osobników i pożywieniem. Taki interes jest bardziej dochodowy niż tradycyjna sprzedaż miodu i innych produktów pszczelich. Praktyki rozmnażania pszczół wspierają Agencja Rynku Rolnego i Unia Europejska. W ramach specjalnego programu zakupy królowych są dotowane. Wystarczy tylko, zgodnie z wymogami unijnymi, zarejestrować pasiekę i złożyć zamówienie u profesjonalnego hodowcy, a już w październiku otrzyma się zwrot zainwestowanych pieniędzy.

- Ale uwaga: sprzedaż matek jest tak opłacalna, że sztucznie zapładnia się samice i mogą być uszkodzone ich narządy. Z czasem królowe słabną - ostrzega Hanna Idziorek.

Czystość ponad wszytko

Pasieki można uchronić przed chorobami stosując również tradycyjne metody. Znawcy tematu są zdania, że wszystkie zabiegi sprowadzają się do utrzymania higieny. Co najmniej raz do roku zaleca się gruntowne porządki. Ule dezynfekowane są np. roztworem sody żrącej, która wypłukuje nieczystości. Można też wypalić ich wnętrza palnikiem gazowym. Profilaktyka może też dotyczyć owadów. Dostępne są leki dla pszczół. Generalnie metoda ich działania jest podobna - chodzi o sprowokowanie owadów do samooczyszczania.

- Z czasem pasożyty, jak warroza, potrafią uodpornić się na leki. Niestety, w Polsce proces rejestracji nowych środków jest długi i kosztowny. Pszczelarze sięgają więc również po te produkowane w Niemczech i we Włoszech. Coraz częściej w Europie stosuje się ekologiczne preparaty na bazie kwasu mlekowego, szczawiowego, mrówkowego czy propolisu. Słyszałam, że niektórzy wkładają do uli liście orzecha i chrzanu - mówi Hanna Idziorek. - Według mnie właśnie profilaktyka i higiena to podstawa. Jestem przekonana, że jeśli będziemy ich przestrzegać, to jest szansa, aby uchronić nasze pszczoły od masowej śmierci.

Film wojenny

Bez względu na to czy znamy już przyczyny chorób pszczelich w Polsce i czy, mniej więcej, wiadomo co robić, aby je pokonać i zapobiegać nawrotom epidemii, rozważny pszczelarz jest czujny. W prasie branżowej naukowcy opisują przypadki pszczelich kataklizmów. Powstają nawet filmy na ten temat. Na przykład dokument o żuczku ulowym, który dziesiątkuje pasieki w Stanach Zjednoczonych.

- Do Europy jeszcze nie dotarał, ale znam opinie, że istnieje niebezpieczeństwo przewiezienia go z transportem owoców cytrusowych. To sprytny szkodnik. Na filmie widziałam, jak żyje i rozmnaża się w ulu, pożerając go od środka. Młode osobniki tak potrafią oszukać pszczoły, że te karmią wroga. Kiedy ul zostanie doszczętnie zniszczony, miliony gąsienic przechodzi do ziemi, aby z czasem przemienić się w chrząszcza, który szuka następnego celu - opowiada Hanna Idziorek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!