Mieszkańcy i Urząd Gminy w Sicienku pomagają tym, którzy ucierpieli w wyniku niedzielnego pożaru. Wybuch ognia, prawdopodobnie, spowodował niedopałek świecy.
<!** Image 3 align=none alt="Image 224393" >
Wąska, asfaltowa droga, sklep w środku miejscowości, a tuż za nim budynek dawnej szkoły. Kiedy przechodzi się obok niego, czuje się silny zapach dymu. Jest to jeden ze śladów niedzielnej tragedii. Od strony niewielkiego podwórza do budynku prowadzą osmolone schody. Okna na wysokim parterze są czarne, brakuje szyb. Słychać, jak pracuje piła...
<!** reklama>
- Tu nic nie grało, straż pożarna przyjechała zbyt późno - twierdzi jedna z mieszkanek Gliszcza.
W tym właśnie budynku, jak się dowiadujemy, w niedzielę (10 bm.) ok. godz. 20 wybuchł pożar. Pierwsi na miejsce, po 15 minutach od chwili zgłoszenia, dojechali do Gliszcza strażacy z Wojnowa, tuż za nimi przybyli strażacy z Bydgoszczy. Choć czas dojazdu zgodny jest z przepisami to...
- Pożar ugasili mieszkańcy, praktycznie jeszcze zanim na miejsce dotarła straż. Gdyby nie ich szybka reakcja, z pochodzącego z przełomu XIX i XX wieku domu mogłoby niewiele zostać - mówi Jan Wach, wójt gminy Sicienko.
Natomiast uczestnik akcji ratunkowo-gaśniczej dodaje, że kiedy ugaszono ogień, ktoś wspominał o tym, jak jeden z mieszkańców wynosił z płomieni dwie małe dziewczynki.
- Na szczęście dzieciom nic się nie stało - stwierdza strażak.
W płomieniach zginął 40-letni mężczyzna, który wraz ze swoją partnerką przebywał u matki. Obie kobiety z poparzeniami ciała przewieziono do jednego z bydgoskich szpitali.
- W dawnej szkole jest świetlica oraz 6 mieszkań - tłumaczy Jan Wach, który wczoraj był w Gliszczu. - Najemcą tego lokalu była mama zmarłego mężczyzny. Ucierpiała także rodzina mieszkająca nad nimi. Ogień nadpalił drewniany strop. Dlatego lokatorzy nie mogą używać łazienki i kuchni. Korzystają z życzliwości sąsiadów, ale jeśli trzeba będzie, przygotujemy lokal zastępczy.
Jan Wach uważa, że przyczyną pożaru mógł być niedopałek świecy. Najemcy spalonego mieszkania od dawna nie płacili rachunków za energię elektryczną i oświetlali pomieszczenia właśnie świecami.
- Na górze w czasie pożaru rzeczywiście przebywały dziewczynki - potwierdza wójt Sicienka. - Wpadły w panikę i do dziś nie mogą sobie z tym poradzić. Chcieliśmy im dać choć trochę radości i przywieźliśmy słodkości.
Pracownicy gminy sprawdzili wczoraj instalację elektryczną, a potem przywrócili dostęp do prądu pozostałym użytkownikom budynku. Na miejscu byli też eksperci, którzy oceniali stan techniczny obiektu. Jeśli (a wiele na to wskazuje) nie ma zbyt dużych uszkodzeń, gmina wyremontuje go do świąt Bożego Narodzenia.
Nie tylko urząd pomaga tym, którzy ucierpieli w wyniku pożaru.
- Wszyscy składamy się, żeby pomóc - zdradza mieszkanka Sicienka. - Znamy ludzi, którzy zajmują mieszkanie nad tym, które spłonęło. Mieszka tam wspaniała kobieta i pisze przepiękne wiersze.