Choć najdłużej należał do Polskich Zakładów Zbożowych i niemieckiego klanu Baerwaldów, starsi bydgoszczanie nazywali go zwykle młynem Kentzera. Był jedną z najbardziej charakterystycznych budowli w mieście. I taką pozostanie, choć zyskał zupełnie nowy kształt.
<!** Image 2 align=right alt="Image 114297" sub="„Słoneczny Młyn” widziany od strony Brdy. Czy podobnie jak „nowe spichrze” banku BRE przy Grodzkiej stanie się udanym nawiązaniem do starej bydgoskiej architektury / Fot. Dorota Ińska">W ostatnich dniach na terenie „Słonecznego Młyna” ruch jak w przysłowiowym młynie, choć to hotel. Wkrótce zostanie otwarty.
To z pewnością nowa wizerunkowa jakość w naszym mieście, zwłaszcza od strony Brdy. Zaniedbane, zapuszczone od lat ruiny zamieniły się w luksusowy hotel, zachowując charakterystyczny wygląd i konstrukcję. „Słoneczny Młyn” powstał na działce przy ul. Jagiellońskiej 96 w Bydgoszczy (dawniej ul. Promenada 28).
Odtworzenie dziejów młyna przy dzisiejszym moście Pomorskim który dawniej nazywano:
młyn na Szreterach
lub Skrzetusku, stwarza historykom kłopoty. Nawet w wydanych jeszcze w czasach pruskich przewodnikach po mieście czy wydawnictwach poświęconych dziejom Bydgoszczy znaleźć można jedynie drobne wzmianki.
<!** reklama>Początkowo nie był to obiekt wywołujący zainteresowanie, a tym bardziej podziw bydgoszczan. Młyny Koplina czy Rothera na Wyspie Młyńskiej o wiele szybciej wrosły w pejzaż miasta. Późniejszy młyn Kentzera wybudowano w roku 1862. Było to wspólne przedsięwzięcie Ludwika Wolfena i Meyera Fliessa. Ze względu na małą wydajność (ledwie około tony dziennie) i silną konkurencję ze strony innych bydgoskich zakładów, szczególnie Młynów Królewskich na Wyspie Młyńskiej i młyna na Czyżkówku, w 1890 r. jego twórcy zniechęcili się do tej działalności.
<!** Image 3 align=left alt="Image 114297" >Dwa lata później w Bydgoszczy pojawili się przedsiębiorczy i majętni bracia Willi i Moritz Baerwaldowie, którzy kupili pozostałości młyna. Zbudowali potężny jak na owe czasy obiekt praktycznie od nowa. Po przebudowie wydajność młyna wzrosła do 20 ton przemiału żyta i pszenicy na dobę przy zatrudnieniu 14-15 osób. W 1898 r. nastąpiła częściowa automatyzacja pracy i produkcja zwiększyła się do 30 ton przemiału żyta lub pszenicy na dobę. Zakład zbudował nawet linię kolejki wąskotorowej z młyna do pomostu nad Brdą, gdzie załadowywano i rozładowywano barki.
Młyn Baerwaldów
był stale modernizowany, przybywało wydajnych maszyn. Wprowadzono napęd parowy i automatyzację. Na przełomie XIX i XX stulecia był najnowocześniejszym tego typu zakładem w Bydgoszczy. Całość składała się z młyna, ceglanego 3-piętrowego spichrza, nowych magazynów 6-piętrowych z cegły i najstarszego 2-piętrowego spichrza z pruskiego muru, budynków gospodarczych oraz maszynowni z kominem.

Biznes
31 grudnia 1899 r. przedsiębiorstwo zostało zarejestrowane jako spółka W. Baerwald & Co. w rejestrze handlowym Bydgoszczy pod numerem 55. Po kłopotach w czasach kryzysu gospodarczego w 1936 r. zatrudniał 20 robotników.
<!** Image 4 align=right alt="Image 114297" sub="Tak wyglądał młyn Kentzera w okresie międzywojennym, kiedy był jednym z wielu bydgoskich młynów">W 1938 r. młyn przeszedł w polskie ręce. Kupił go bydgoszczanin Bronisław Kentzer, który prowadził młyn do 1939 r. Jesienią tego właśnie roku został zamordowany przez hitlerowców, prawdopodobnie w podfordońskiej Dolnie Śmierci.
Od 1940 r. w ramach upaństwowienia przez nazistów zakładów przemysłowych na okupowanych terytoriach młyn pracował jako własność III Rzeszy pod kierownictwem Niemców, najpierw Ericha Schemkego, a następnie Gustawa Harmela do roku 1945. Bezpośrednio
po wyzwoleniu
zarządzało nim wojsko. 6.11.1945 roku na mocy dekretu ministra aprowizacji i handlu został nad nim ustanowiony przymusowy zarząd państwowy. Zarząd powierzono Państwowemu Zjednoczeniu Przemysłu Młyńskiego z siedzibą w... warszawskim hotelu „Bristol”. 8.03.1958 r. decyzja ta została uznana za nieobowiązującą z racji uchylenia podstaw prawnych. Nie miało to jednak żadnych skutków prawnych.
Decyzję o zarządzie państwowym zaskarżył brat Bronisława, Jan Kentzer. Sąd przyznał mu prawo własności, jednak była to decyzja tylko na papierze. W 1946 r. młyn został
upaństwowiony
na mocy ustawy o nacjonalizacji przemysłu. Odbyło się to z naruszeniem prawa gdyż podczas składania wniosku o przejęcie młyna, zostały zawyżone dane liczbowe dotyczące mocy produkcyjnych, a tylko od pewnej granicy obiekty takie były odbierane poprzednim właścicielom.
Naruszenie prawa potwierdził w ekspertyzie zespół prawny wojewody, który wnioskował do ministerstwa o zwrot obiektu właścicielom. Spadkobiercy Bronisława Kentzera również o to wystąpili. Bez rezultatu.
Nieremontowany i
stojący odłogiem
z racji wstrzymania produkcji budynek należący do Zjednoczenia Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego „Polskie Zakłady Zbożowe” przez lata popadł częściowo w ruinę. Najgorszy widok przedstawiał od strony rzeki, gdzie z drewnianego pomostu zostały tylko wystające z wody stalowe pręty.
Przed kilku laty pozostałości młyna i działkę kupiła od skarbu państwa Barbara Komorowska, współwłaścicielka firmy „Bakoma”. Prace przy budowie hotelu rozpoczęły się od rozbiórki starego spichrza z pruskiego muru, który był w fatalnym stanie. Potem na pół roku zapanował zastój na budowie. Jesienią 2007 r. prace wznowiono i to w takim tempie, że każdego dnia można spodziewać się ich finału.
W 4-gwiazdkowym hotelu
„Słoneczny Młyn” powstało 96 pokojów, 5 sal balowo-konferencyjnych oraz strefa SPA. Dodatkowym walorem będzie restauracja z ogrodem wychodzącym nad Brdę i tarasem widokowym na rzekę. Apartament w wieżyczce ma atut dodatkowy: widok na rozległą panoramę Bydgoszczy. Oczywiście, projektanci musieli spełnić określone wymogi konserwatora zabytków, dotyczące przede wszystkim jak najmniejszych przekształceń elewacji i kształtu budynków dawnego młyna.
Trzy charakterystyczne budynki młyna i dwóch magazynów, po zbudowaniu nowych stropów i ścian wewnętrznych zostały połączone, zachowano też komin dawnego młyna.
Architektom udało się
stworzyć wrażenie zgrabnie skomponowanej całości. Ktoś, kto nie zna przeszłości tego miejsca, z trudem uwierzy, że dawniej nie był to jeden kompleks, lecz grupa osobnych budynków. Zachowano też łuki okienne tam, gdzie były, natomiast konieczne powiększenie okien nie wpłynęło negatywnie na budynek, aczkolwiek nieco razi. Ważne, że zachowano na zewnątrz oryginalną cegłę. Różni się ona od współczesnego klinkieru, ale może właśnie ten misz-masz ożywi widok? W końcu jednak to nie młyn, tylko hotel!
Opinia
<!** Image 5 align=right alt="Image 114297" >Gracjan Topczewski, dyrektor generalny hotelu „Słoneczny Młyn”:
- Bardzo cieszę się, że Bydgoszczy przybył kolejny obiekt o ogromnych walorach użytkowych, promocyjnych, architektonicznych i estetycznych. Jako bydgoszczanin z urodzenia zadowolony jestem podwójnie. Pamiętam sprzed lat wędrówki wzdłuż Brdy i widok na młyny Kentzera - nikt wtedy inaczej nie mówił. Imponowały mi wprawdzie swoją bryłą z daleka, ale w sumie po podejściu bliżej trochę straszyły, bardziej przypominając ruiny niż zakład przemysłowy. Irytował mnie też panujący wokół bałagan. Teraz ten zakątek Bydgoszczy znacząco się zmieni na korzyść, co szczególnie będzie widoczne od strony Brdy. Wiosną i latem za sprawą tarasu i restauracyjnego ogródka ożyje nabrzeże, a dodatkowo przybijać tu będzie, co zapowiedziały już władze miasta, bydgoski tramwaj wodny „Słonecznik”. Wybudujemy dla niego specjalną przystań w tym samym miejscu, gdzie znajdował się historyczny port.