Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Londynie zagramy u siebie

Przemysław Łuczak
„Za chwilę spora część naszych kandydatów do medali zakończy karierę sportową. W większości są to bowiem weterani, dla których igrzyska w Londynie są czwarte lub piąte. To przykre, ale mamy drużynę mocno zaawansowaną wiekowo”.

„Za chwilę spora część naszych kandydatów do medali zakończy karierę sportową. W większości są to bowiem weterani, dla których igrzyska w Londynie są czwarte lub piąte. To przykre, ale mamy drużynę mocno zaawansowaną wiekowo”.

<!** Image 2 align=none alt="Image 193200" sub="Andrzej Person: - Duża liczba medali w Londynie ucieszyłaby, ale mogłaby zaciemnić prawdziwy obraz polskiego sportu. Fot. Adam Zakrzewski">

Rozmowa z ANDRZEJEM PERSONEM, attaché polskiej reprezentacji na igrzyska w Londynie

Czy attaché ma już spakowane walizki i odlatuje do Londynu?

Na razie mam jeszcze senackie obowiązki, m.in. na początku tygodnia byłem w Ankonie, gdzie razem z kombatantami uczestniczyłem w uroczystościach, związanych z odsłonięciem pomnika naszych żołnierzy z II wojny światowej. Trwają też ślubowania kolejnych grup naszych olimpijczyków. Nie ma więc jakiejś pilnej potrzeby, żebym już teraz był w Londynie. Te igrzyska różnią się od poprzednich zwłaszcza sposobem organizacji wyjazdów zawodników. Do Pekinu prawie cała ekipa leciała dwoma samolotami. Teraz zawodnicy nie muszą siedzieć w Londynie i denerwować się w oczekiwaniu na występ. Polecą tuż przed startem, a zaraz potem chcą wracać do kraju.

Po co reprezentacji attaché?

Jako attaché utrzymuję kontakt z komitetem organizacyjnym igrzysk oraz MKOl. oraz reprezentuję polską ekipę na zewnątrz. W przypadku Londynu bardzo ważna jest współpraca z Polonią. Liczbę Polaków mieszkających tam szacuje się na blisko pół miliona. W większości są to młodzi ludzie, którzy mówią, że na londyńskich igrzyskach „Polacy będą grać u siebie”. Dlatego mamy bardzo bogaty program polonijny. Zaplanowano wiele różnych imprez i spotkań, mam nadzieję, że również z licznymi polskimi medalistami. Igrzyska chcemy wykorzystać do szeroko rozumianej promocji Polski, m.in. na 2 sierpnia zaplanowany jest Dzień Polski w Museum of London, którego dyrektorem jeszcze do niedawna był Polak z pochodzenia Jack Lohman. Zaproszeni są członkowie rządu brytyjskiego i przedstawiciele MKOl. z przewodniczącym Jacquesem Rogge na czele. Imprezy odbywać się będą głównie w polskim ośrodku społeczno-kulturalnym, bedącym centrum życia polonijnego w Londynie.

Do Londynu wybiera się wielu dziennikarzy. Nie będzie im jednak łatwo, bo po raz pierwszy w historii letnich igrzysk nie będą mieli wstępu do mieszkalnej części wioski olimpijskiej. Czy polscy żurnaliści mogą liczyć na pomoc w dostępie do naszych sportowców?

Mimo że jestem attaché naszej ekipy, wielu polskich dziennikarzy ciągle kojarzy mnie z mediami i oczekuje pomocy w dostępie do sportowców. Organizatorzy zamykając wioskę przed reporterami, chcą chronić prywatność sportowców, ale na pewno trzeba będzie znaleźć jakieś sposoby, żeby nie ucierpiał na tym dostęp do informacji. Dlatego, choć nie jestem rzecznikiem prasowym reprezentacji, zrobię wszystko, żeby polscy dziennikarze mogli swobodnie spotykać się z naszymi zawodnikami. Sportowcy, choć nie wszyscy przepadają za dziennikarzami, dobrze wiedzą jak ważny jest dla nich kontakt z mediami. Generalnie są bardziej otwarci niż kiedyś, przechodzą zresztą specjalne szkolenia medialne. To sprawia, że coraz częściej mówią w telewizji czy radio dobrym językiem i przede wszystkim ciekawie.

Polska zabiega o ponowne włączenie do programu igrzysk konkursów sztuki. Czy w dzisiejszych tak bardzo skomercjalizowanych igrzyskach jest dla niej miejsce?

W Londynie zamierzamy mocno to zamanifestować w czasie Dnia Polskiego. To w 1948 roku, też w Londynie, po raz ostatni odbyły się konkursy sztuki, a złoty medal zdobył dla Polski kompozytor Zbigniew Turski. Mamy więc moralne prawo, żeby się dopominać o ich powrót do programu igrzysk. Jest dobry moment, żeby trochę ucywilizować ten brutalny często sport i pokazać, że ma on również humanistyczną stronę, choć na końcu i tak wszystko sprowadza się do pieniędzy. Niemniej sport ciągle opiera się na uczciwości, której w życiu codziennym nie ma aż tak dużo.

Ile medali mogą zdobyć polscy sportowcy w Londynie?

Mówiąc nieco żartobliwie, liczę na 10 i pół medalu, żeby było więcej niż na igrzyskach w Atenach i Pekinie. Nie mamy jednak prawa traktować tych 10 medali jako naszą normę. Po Atenach zdobycie tylko dziesięciu medali skończyło się totalną krytyką, którą ówczesny szef PKOl. Stefan Paszczyk przypłacił zdrowiem. Natomiast cztery lata później w Pekinie byliśmy już przyzwyczajeni do tego. Uznaliśmy za sukces, że nasze dwie kajakarki zdobyły w ostatniej chwili dziesiąty medal i udało się uratować wynik. W Londynie stać nas na więcej. Wiemy jednak, że to będzie bardzo trudne, bo poziom naszego sportu jest, jaki jest, a za chwilę spora część naszych kandydatów do medali zakończy karierę sportową. W większości są to bowiem weterani, dla których igrzyska w Londynie są czwarte lub piąte. To przykre, ale mamy drużynę mocno zaawansowaną wiekowo. Niewielu jest takich, którzy debiutują i jadą po medal. Dlatego, jeśli nie nastąpi jakaś zmiana, w następnych latach może być gorzej.

Ile medali powinniśmy zdobyć, żeby 160 mln zł, wydanych na przygotowania do igrzysk uznać za trafioną inwestycję?

Gdybyśmy zdobyli 15 medali, byłoby wspaniale, ale realnych szans mamy nie więcej niż 20. W dodatku pojawiły się kontuzje. Inaczej byłoby, gdybyśmy mieli 100 szans i zdobyli 30 medali. Może nie bylibyśmy zachwyceni, ale uznalibyśmy, że jest w miarę dobrze. Musimy jednak patrzeć trzeźwo i mieć nadzieję na 10 medali. Do igrzysk w Moskwie w 1980 roku było jeszcze nieźle, ale od momentu, kiedy cztery lata później nie pojechaliśmy do Los Angeles, zdobywamy coraz mniej medali. Świat poszedł do przodu, a my stoimy w miejscu. Najlepiej to widać na przykładzie Otylii Jędrzejczak. Nawet gdyby zbliżyła się do swojego dawnego rekordu świata, to i tak nie gwarantowałoby jej medalu. Tak samo stało się nie tylko w pływaniu, ale w wielu innych dyscyplinach. Dzisiaj nie mamy tak wielkich kandydatów do złota jak drużyna siatkarzy. Poza tym mamy tylko mocne rzuty lekkoatletyczne i sporty wodne oraz takie rodzynki jak Maja Włoszczowska czy Agnieszka Radwańska.

Nasi medaliści dostaną od PKOl. w nagrodę odpowiednio 120, 80 i 50 tys. zł. Ile zamierzają płacić inne kraje?

Plasujemy się mniej więcej w środku stawki. Pamiętajmy, że PKOl. jest stowarzyszeniem i nie jest mu łatwo zdobywać sponsorów. Na świecie w kwestii nagród są dwie teorie. Anglicy, Amerykanie czy Francuzi uważają, że medal powinien być przepustką do dalszej kariery sportowej i mówią swoim sportowcom: daliśmy ci szansę, brawo, że ją wykorzystałeś. Dotąd byłeś utrzymywany przez państwo, ale teraz ruszasz na głęboką wodę zawodowego sportu i radź sobie sam. Z kolei inne państwa, szczególnie te nie do końca demokratyczne, jak Azerbejdżan, Armenia czy Rosja, przez sukces sportowy chcą pokazać swoją mocarstwowość.

Czy w przypadku zdobycia wielu medali nie będzie tak, że nagle, wbrew realiom, uznamy się za sportową potęgę?

Gdybyśmy po dobrym meczu przegrali w ćwierćfinale Euro z Niemcami, mówiłoby się, no, zrobili, co mogli, jest dobrze. Tymczasem byliśmy najsłabszą drużyną na tych mistrzostwach. Mecze Polski z Czechami czy Grecją były dramatyczne, ale jeśli chodzi o poziom sportowy - najsłabsze w całym turnieju. Duża liczba medali w Londynie ucieszyłaby, ale mogłaby zaciemnić prawdziwy obraz polskiego sportu. Może trzeba postąpić tak, jak kiedyś premier Margharet Thatcher po klęsce Wielkiej Brytanii na igrzyskach w Seulu w 1988 roku, która powiedziała, że tak dalej być nie może. I w Pekinie Brytyjczycy zdobyli aż 47 medali, ale do tego niezbędne było wprowadzenie efektywnego systemu organizacyjnego, inwestycje, szkolenie, nabór młodzieży, pieniądze, itp. My natomiast wciąż działamy chałupniczo, trochę tu, trochę tam. Brytyjczycy zdobędą w Londynie około 70 medali, a my może 10, choć jeszcze niedawno byliśmy z nimi na równym poziomie. Hiszpania przed igrzyskami w Barcelonie nie miała nic prócz piłki nożnej i koszykówki, a potem nagle także dżudo, piłkę ręczną, lekkoatletykę i stała się potęgą.

Jaki model sportu powinniśmy przyjąć?

Uważam, a nie jest to popularna opinia, że w Polsce powinna nastąpić radykalna zmiana organizacyjna, połączona z likwidacją Ministerstwa Sportu. Turystyka powinna odejść do gospodarki. Bo co turystyka ma wspólnego ze sportem? Daje mu wprawdzie trochę pieniędzy, ale nie na tyle dużo, żeby to sztuczne połączenie dalej utrzymywać. Sport dzieci i młodzieży powinien być przeniesiony do MEN-u. W Kancelarii Premiera należałoby oczywiście stworzyć stanowisko podsekretarza ds. sportu, ale sport wyczynowy powinien trafić do PKOl. Tak jest we Włoszech. Takie rozwiązanie byłoby racjonalne. Może nie byłoby już takich absurdalnych sytuacji, że na inwestycje sportowe więcej pieniędzy jest w samorządzie Warszawy niż w Ministerstwie Sportu.

Teczka osobowa

Polityk, dziennikarz i golfista

  • Andrzej Person ma 61 lat. Pochodzi z Włocławka. Ukończył prawo na UMK. Senator VI i VII kadencji, jest przewodniczącym Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą i członkiem Komisji Kultury i Środków Przekazu. Należy do PO. Zanim rozpoczął karierę polityczną był dziennikarzem w tygodnikach: „Razem”, „Sportowiec” i „Mecz”. Komentował wiele imprez sportowych. Cztery razy był rzecznikiem prasowym polskich ekip olimpijskich. W Londynie będzie attaché polskiej reprezentacji.
  • Jest żonaty, ma troje dzieci. W wolnym czasie, którego - jak sam mówi - ma coraz mniej, gra w golfa. Obecnie jest prezesem honorowym Polskiego Związku Golfa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!