Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W filharmonii wystąpił dyrygent, który komponował dla Disneya

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Wikipedia
W naszym cyklu, w którym przedstawiamy wizyty w Bydgoszczy znanych i sławnych ludzi, prezentujemy sylwetkę dyrygenta, Leopolda Stokowskiego.

Leopold Stokowski pochodził z polsko-irlandzkiej rodziny osiadłej w Wielkiej Brytanii, ale tak naprawdę większość życia spędził w USA.

Stokowski był przede wszystkim dyrygentem i założycielem znanych później na świecie orkiestr, które sam prowadził. Urodził się w Londynie w 1882 roku, uczył się grać na organach w tamtejszych kościołach, prowadził też chóry. Swoją przyszłość widział jednak za Wielką Wodą, w dynamicznie rozwijającym się świecie muzyki w Stanach Zjednoczonych, dokąd wyruszył w wieku 23 lat, by osiąść tam na wiele lat.

Ścieżka godna Oscara

Swoja amerykańską karierę rozpoczął od roli... organisty i kierownika kościelnego chóru, szybko jednak - dzięki swojemu „czuciu” muzyki połączonemu z dość swobodnym i oryginalnym zachowaniem się na scenie (owa ekscentryczność zwracała na siebie uwagę”, zaczął dyrygować „świeckimi” orkiestrami. W 1912 roku został kierownikiem Philadelpia Orchestra, co okazało się być pierwszy krokiem i wstępem do przyszłej sławy.

Ta ostatnia nadeszła jednak tak naprawdę dopiero w pierwszych latach II wojny światowej. Kiedy w Europie ginęli masowo ludzie, w Stanach bawiono się w najlepsze. W 1939 roku Leopold Stokowski podpisał umowę z samym Waltem Disneyem, będącym wówczas już na topie po stworzeniu dwa lata wcześniej „Królewny Śnieżki” - na ścieżkę dźwiękową do nowego filmy Disneya, „Fantasia”.

Pomysł wypalił, film okazał się wielkim sukcesem kasowym (wszedł na ekrany w listopadzie 1940 roku). Stokowski z dnia na dzień zyskał sławę, o jakiej wcześniej nie mógł nawet marzyć. W 1941 roku, w uznaniu dla pomysłu i jego wykonania, Stokowski wraz z Disneyem otrzymali honorowe Oscary. Do dziś podaje się w kronika, że był to „pierwszy polski oscarowy akcent”.
Po sukcesie dyrygent zakładał kolejne orkiestry, jeździł też z triumfalnymi trasami koncertowymi po USA i Europie. Pamiętał o polskich korzeniach, propagował polskich kompozytorów na świecie, ich utwory chętnie włączał do repertuarów prowadzonych przez siebie orkiestr.

Wędrówki ze Szwalbem

Do Bydgoszczy wybitny muzyk przyjechał pod koniec życia, jako 78-latek, w maju 1960 roku, kiedy Filharmonia Pomorska jeszcze lśniła nowością i... niedoróbkami.

Do pierwszego występu w naszym mieście Stokowski sposobił się przez kilka dni, w czasie których prowadził przed południem codzienne próby z orkiestrą. Korzystał również w pełni z ładnej, ciepłej majowej pogody. Jak opowiadał później dyrektor Filharmonii Pomorskiej, Andrzej Szwalbe, który towarzyszył mu w spacerach po mieście i zwiedzaniu okolic Bydgoszczy, gość ze Stanów interesował się m.in. pałacami w Ostromecku i Lubostroniu, podobała mu się bydgoska zieleń i Stary Kanał.

Specjalnie dla młodych

19 maja, na próbę generalną zaprosił bydgoską młodzież szkolną. Salę koncertową wypełnili uczennice i uczniowie wyższych klas szkół podstawowych, szkół muzycznych oraz członkowie Bydgoskiego Chóru Chłopięcego. Wysłuchali oni tego samego repertuaru, jaki był przewidziany na obydwa koncerty prowadzone przez mistrza, w piątek 20 maja i w sobotę dzień później, czyli VII symfonia Beethovena, uwertura „Bajka” Moniuszki i „Kaprys Włoski” Czajkowskiego. Bilety na piątkowy koncert rozeszły się bardzo szybko, na sobotni wyprzedano je dopiero tuż przed występem.

Kolacja u wojewody

Także w czwartek Leopold Stokowski został podjęty uroczystą kolacją przez przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy (odpowiednika wojewody), Aleksandra Schmidta. Podczas spotkania gość z Ameryki miał zachwycać się wystrojem bydgoskiej filharmonii, a także zadeklarować chęć zwiedzenia w niedzielę, w ostatnim dniu pobytu w Bydgoszczy - zabytków Torunia, Kruszwicy i wykopalisk w Biskupinie, o których słyszał, ale wcześniej nie miał okazji ich zobaczyć.

Powrócił do Anglii

„Wystąpił czarodziej batuty” - tak zatytułował swoją recenzję z piątkowego koncertu Brunon Czajkowski na łamach „Ilustrowanego Kuriera Polskiego”, podkreślając owacyjne zachowanie się bydgoskiej publiczności, urzeczonej grą mistrza. „Zadziwiająca była gradacja przeżyć emocjonalnych, które dyrygent potrafił oddać, wydobywając je z orkiestry swoimi niezwykłymi umiejętnościami” - napisał Czajkowski.

W wieku 90 lat Stokowski zrezygnował z występów i wrócił do Anglii. Pięć lat później zmarł. Był 1977 rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!