Od kilku już lat inowrocławskie służby odpowiedzialne za utrzymanie dróg i niektórych chodników w mieście działają w jakiś dziwny, niezrozumiały dla mnie sposób. No bo jak można odśnieżać chodnik i robić dojście do przejścia dla pieszych tylko z jednej strony, a po drugiej stronie ulicy już nie?
<!** Image 2 alt="Image 163098" sub="Na razie mamy jeszcze... kalendarzową jesień, więc służby mogą się tłumaczyć nieprzygotowaniem do sezonu. Astronomiczna zima zaczyna się dzisiaj o 23.38 Fot.Jarosław Hejenkowski">Ja nie wiem. Ale zastanawiałem się nad tym, bo sam też kilka razy raźno wmaszerowałem przez „wyłom” w zaspie na pasy, ale już na końcu przejścia za Boga nie mogłem znaleźć miejsca, gdzie mógłbym wejść na chodnik, bo wszędzie zaspy sięgały mi do kolan, a nawet wyżej. W efekcie biegałem bezradnie po ulicy, kierowcy na mnie trąbili, a co bardziej wrażliwi, nawet pukali się w czoło.
***
Jednak „zebry” i chodniki odśnieżone tylko po jednej stronie to u nas pikuś lub jak kto woli pan pikuś. Mistrzami w odśnieżaniu i robieniu przejść przez zwały śniegu są ludzie czyszczący przystanki autobusowe. Ci, którzy korzystają z autobusów MPK i musieli czekać na jego przyjazd, zapewne zauważyli, że w pewnych miejscach Inowrocławia wsiada się do nich tylko... jednymi drzwiami. Najczęściej środkowymi. I to wcale nie dlatego, że kierowca jest niemiły albo nie chce otwierać pozostałych, bo mu zimno. U nas wchodzi się tak dlatego, że pługi zgarniające śnieg na pobocza kompletnie zasypują przy tym chodniki na przystankach, a osoby, które mają je odśnieżyć, ograniczają się jedynie do zrobienia w zaspie jednej „dziury”.
<!** reklama>Niedawno obserwowałem pasażerów czekających na autobus na takim przystanku. Było ich kilkunastu. Gdy nadjechał autobus, wszyscy ruszyli do środkowych drzwi, bo nawet gdyby pozostałe były otwarte, to i tak nikt by się przez te zaspy do nich nie dostał. Iście cyrkowymi umiejętnościami wykazywać się muszą również kierowcy. „Trafienie” bowiem wąskimi drzwiami w jeszcze węższą szczelinę między zwałami śniegu nie należy do najłatwiejszych. I żeby była jasność, od razu zaznaczam, że tego typu przystanki nie zdarzają się często, ale jak już są, to można być pewnym, że ta jedna dziura w tej wielkiej zaspie będzie tam tak długo, jak długo nie przyjdzie wiosna i tego śniegu nie roztopi.
***
Teoretycznie to wina zarządcy przystanku, ale przystanki należą do miasta, no więc jak ma taki strażnik miejski wlepić mandat de facto miastu, które również jemu daje co miesiąc pensję? Jeśli się jednak mylę, z przyjemnością opublikuję pismo, w którym ratusz „pochwali” się, że jest traktowany tak jak wszyscy inni i że mandaty za nieodśnieżanie też dostaje.
Czekamy na Sygnały
- Codzienne dyżury redakcyjne tel. 52-355-16-51, mail: [email protected]