- Pod petycją przeciw budowie ferm przemysłowych w gminie podpisało się 750 osób, teraz zbierzemy około 1000, by mieć bezpieczny zapas w czasie ich weryfikacji. Wójt gminy rozesłał ostatnio życzenia świąteczne mieszkańcom, a na drugiej stronie dyskredytuje inicjatywę obywatelską, jaką jest referendum i zachęca do niepodpisywania wniosku o jego zwołanie – mówi Izabela Kafka, pełnomocniczka referendalna. - Mieszkańcy będą odpowiadać na dwa pytania: czy chcą odwołania wójta gminy Dobrcz i czy chcą odwołania Rady Gminy Dobrcz przed upływem kadencji.
Podpisy zbierają wolontariusze na terenie całej gminy. Jak twierdzą, zainteresowanie ich składaniem na listach poparcia jest spore i to nawet wśród tych, którzy dotychczas życiem samorządowym gminy się nie interesowali.
Więcej na ten temat: Dobrcz: chcą pozbawić wójta władzy
- Naprawdę sporo ludzi sprowadziło się do Dobrcza i okolic w ostatnich latach, głównie z Bydgoszczy. Powody były oczywiste - po to się wyprowadziliśmy, by mieć trochę spokoju od miejskiego zgiełku - mówi jeden z mieszkańców. - Tym, co się dzieje w gminie niespecjalnie się interesowaliśmy, byliśmy nowi, więc nie znaliśmy realiów. Dziwne wydawało się jednak to, że w czasie wyborów samorządowych był tylko jeden kandydat na wójta - pan Krzysztof Szala.
Mieszkańcy Dobrcza nie chcą ferm
„Napływowi” otrzeźwieli, gdy zorientowali się, że wójt - jak twierdzą - nie widzi problemu w tym, by w sąsiedztwie ich domów powstały kurze fermy, których towarzystwo jest ostatnim, co chcieliby widzieć i czuć mieszkańcy. Straty wynikłe z sąsiedztwa takiej inwestycji, polegające na przykład na spadku cen nieruchomości (o braku chętnych na ich kupno nie wspominając) są tylko wisienką na torcie oburzenia mieszkańców.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
- Osoby, które zbierają podpisy, manipulują ludźmi. Niedawno przyszła do mnie ze łzami w oczach kobieta, która była zapewniana, że składa podpis pod protestem przeciw budowie kurzych ferm, a faktycznie podpisała się pod pomysłem referendum - mówi Krzysztof Szala, wójt Dobrcza. - Na stronie internetowej gminy (bo na profilu „Stop kurzym fermom” na Facebooku mnie nie wpuszczają) opublikowałem wezwanie do sprostowania informacji, które szkalują zarówno członków Rady Gminy Dobrcz, jak i mnie. Niestety, argumenty, którymi posługują się zwolennicy referendum, są nieprawdziwe, ci ludzie nie znają się ani na fermach, ani na postępowaniu administracyjnym. Powtarzam - gmina nie wydała decyzji o warunkach zabudowy, starostwo nie wydało zgody na budowę, a Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie wydała decyzji środowiskowej.
Krzysztof Szala odpiera zarzuty
- Kurze fermy to ciągle etap konsultacji. Sam jestem im przeciwny, przecież również mieszkam w gminie i będę miał do nich ze 300 metrów - wyjaśnia Krzysztof Szala. - Ale jako wójt muszę obiektywnie prowadzić postępowanie administracyjne, jeśli z dokumentami wystąpi inwestor. Osoby, które protestują nawet z dostępnymi materiałami się nie zaznajomiły, nie było ich w urzędzie, by się z nimi zapoznać - odpiera zarzuty wójt.
Na stronie internetowej Dobrcza przeczytać można jego uspokajające informacje kierowane do mieszkańców: - Inicjatorom referendum nie chodzi o kurniki, tylko o przejęcie władzy w naszej gminie. Apeluję więc o niepodpisywanie się pod fałszywymi oskarżeniami. Chcę jeszcze raz uspokoić Wszystkich Mieszkańców Gminy, że w sprawie przemysłowych ferm drobiu nie zostały wydane żadne decyzje umożliwiające ich budowę w Kotomierzu, Trzeciewcu czy Paulinach.