Można więc się spierać, jak, a przede wszystkim w jakiej odległości od siebie powinny na wsi sąsiadować ze sobą świat relaksujących się byłych mieszczuchów i świat intensywnej produkcji rolniczej.
Kilkanaście lat temu górą w tym sporze - jak sądzę - byli producenci. Teraz układ sił chyba się zmienił. Współdziałający, świadomi zagrożeń, znający się na prawie i nierzadko zamożni i ustosunkowani nowi mieszkańcy wsi często okazują się bardziej skuteczni w wywieraniu presji na lokalną władzę niż także zamożny, lecz osamotniony właściciel chlewni czy fermy. Dowiodły tego konflikty w gminach Białe Błota (wieś Ciele) czy Dobrcz.
Teraz ciekaw jestem, jaka będzie przyszłość protestu mieszkańców nowego osiedla w Brdyujściu, obok którego krajowy potentat w hodowli i przetwórstwie drobiu na jaja i mięso chce odkupić tzw. Nową Chłodnię od syndyka masy upadłości firmy Jago. Temat jest interesujący, bo z jednej strony reaktywacja chłodni w ramach nowej firmy pozornie niewiele zmienia stan rzeczy na Brdyujściu. Ulice Wschodnia i Witebska od dziesiątków lat stanowiły przemysłową cząstkę miasta. Z drugiej strony, w XXI wieku Brdyujście w planach miasta zwraca się w stronę przedwojennego charakteru tej okolicy. Nad Brdą ma pobiec rekreacyjny bulwar, tor regatowy ma stać się dużym ośrodkiem odpoczynku nad wodą nie tylko dla mieszkańców Fordonu.
W tym kontekście logika nakazywałaby stopniową likwidację uciążliwego przemysłu w pobliżu rzeki. Sprzedaż chłodni Drobeksowi wydaje się krokiem w przeciwną stronę. Nie dziwię się protestom mieszkańców.
