https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W co wierzy prokurator w tak zwanej sprawie Gąsiorka?

Jarosław Reszka
Tomasz Gąsiorek przed jedną z rozpraw, trzy lata temu
Tomasz Gąsiorek przed jedną z rozpraw, trzy lata temu Tomasz Czachorowski, archiwum
Gdyby w mojej redakcji płacono etatowym dziennikarzom wierszówkę, to z tak zwanej sprawy Gąsiorka (bo to jedyny z piątki oskarżonych, który nie ukrywa twarzy ani nazwiska) uzbierałbym całkiem pokaźną sumkę.

I to jako komentator, zaś sądowy sprawozdawca z rozpraw zarobiłby pewnie na samochód. Może akurat nie tej marki, jaką kiedyś reprezentował Tomasz Gąsiorek, ale zawsze.

Teraz poważnie. Od zabójstwa dyrektora w bydgoskim oddziale PZU minęły 22 lata. A i potem śmierć nie próżnowała. Pod koniec ostatniego procesu zabrała m.in. niejakiego „Szramkę” – wątpliwej jakości świadka koronnego, lecz zarazem najważniejszą kartę w niewielkiej w sumie talii świadków oskarżenia w tej sprawie.

Trzeba być niepoprawnym optymistą, by wierzyć, że coś jeszcze uda się odkryć, nieustannie grzebiąc w tych samych aktach. Chyba, że ktoś wierzy w możliwość obcowania ze zmarłymi. Albo przyjął założenie, że będzie odwoływał się od wyroku tak długo, jak pozwalają kodeksy, byle nie przyznać się do porażki.

Pytanie tylko, gdzie w tych sądowych potyczkach jest miejsce na interes oskarżonych. Trzech z nich w jednej z wcześniejszych rozpraw skazano na 25 lat więzienia. Nietrudno wyobrazić sobie, jak przez długie lata żyje się ze świadomością, że być może któregoś dnia kolejny skład sędziowski wyda taki sam wyrok.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski