Pan Ignacy, rocznik 1938 czuje się świetnie i kondycje ma 60-latka. Ale jak twierdzi - w jego wieku trzeba już myśleć o tamtym świecie.
- Jak umrę, nie chcę robić kłopotu rodzinie. Wszystko już mam na tę ewentualność przygotowane, ale martwię się co będzie, jak przyjdzie mi odejść po południu albo w weekend - mówi nasz Czytelnik. - Obiecywano, że najdalej do końca roku powołany zostanie koroner. Zostały dwa tygodnie, a w temacie nic się nie dzieje. Kto stwierdzi mój zgon, jak już przychodnia będzie nieczynna i mojego lekarza nie będzie?
- Koroner, jak przyjęło się mówić w kulturze anglosaskiej, miał być powołany w Bydgoszczy jeszcze w 2015 roku. Ta data jest ciągle przesuwana, bo nadal obowiązują przepisy z 1959 roku - wyjaśnia Adam Dudziak, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Bydgoszczy. - W ich myśl, zgon stwierdzić może np. pielęgniarka która posiada zgodę powiatowej rady narodowej. Dlatego przygotowaliśmy pisma w tej sprawie, odpowiednie przepisy mają być wydane. Nam chodzi o to, by w jasny sposób nakreślone w nich były procedury powoływania takiego koronera i jego finansowania. Teraz przepisy mówią, że może go finansować powiat, ale ten w rozumieniu przepisów z lat 70-tych.
Zdaniem dyrektora w naszym mieście nie ma możliwości, by w krótkim czasie na miejsce zgonu bydgoszczanina nie przyjechał lekarz. Dotyczy to także wieczorów, nocy, dni wolnych czy weekendów. Zdecydowanie gorzej jest z przyjezdnymi.
- W przypadku zgonów mieszkańców Bydgoszczy którzy leczyli się problemu z wypisaniem kart zgonu nie ma. Nawet jeśli do śmierci doszło po godzinach pracy przychodni te mają podpisane umowy z lekarzami, którzy załatwiają dokumenty. Znacznie trudniej jest gdy dochodzi do zgonu osoby spoza naszego miasta, na przykład kierowcy, który do nas przyjechał a na co dzień leczył się w innym miejscu. Tak jest też w wypadku osób bezdomnych czy cudzoziemców. Nie zawsze, nawet za pieniądze, udaje się szybko znaleźć kogoś, kto akt zgonu wystawi. To dlatego, że lekarze nie znając osoby, nie wiedząc właściwie nic o historii choroby, nie chcą wpisywać w dokumenty przyczyny zgonu.
Koroner przydałby się także w pracy służb mundurowych, które ze zgonami mają do czynienia codziennie.
- Jedynymi uprawnionymi do stwierdzenia zgonu są lekarze. Obecnie w zespołach ratowniczych lekarze zwykle nie jeżdżą, obecni są za to ratownicy medyczni. Jednak dla potrzeb procesowych zgon musi być stwierdzony przez lekarza - mówi kom. Przemysław Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Im dalej od dużego miasta, tym o lekarza stwierdzającego zgon trudniej. Bywa i tak, że jest lekarz dyżurny ale on w pierwszej kolejności ma ratować życie, a nie stwierdzać zgony. Jeśli na dyżurze nocnym jest sam, albo przyjmuje pacjentów - nie może zostawić pracy. A to oznacza, że policjant niekiedy pilnuje zwłok godzinami.
