W ostatnich miesiącach zgromadziliśmy wiele dowodów na to, że z numerem 112 w naszym województwie nie jest tak, jak być powinno. Oto przykłady.
[break]
- Zadzwoniłem pod numer 112, bo spotkałem w lesie starszą kobietę, która zabłądziła. Połączyłem się z operatorem w Wojewódzkim Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Opowiedziałem, o co chodzi, po czym zostałem połączony z policją. I znowu musiałem opowiedzieć to samo. To strata czasu. A gdyby chodziło o pomoc w jakimś wypadku? - pyta nas pan Sławomir, Czytelnik z Bydgoszczy.
Rozmówki polsko-polskie
Kłopoty z połączeniem się z policją miał też bydgoszczanin, który na początku września 2013 roku na Wyspie Młyńskiej przyłapał mężczyznę, robiącego zdjęcia małym dzieciom. - Dzwonił pod numer 112 i usłyszał od osoby, która odebrała, że to nic złego, że ktoś robi zdjęcia dzieciom - relacjonuje jeden ze świadków. Ostatecznie zgłoszenie do policji dotarło, a sąd nie miał wątpliwości, że należy aresztować podejrzanego o pedofilię na trzy miesiące.
Z kolei 27 maja tego roku w lesie koło Bożenkowa rowerzysta z Bydgoszczy znalazł leżącego człowieka, który nie miał przy sobie żadnych dokumentów.
- Mężczyzna był ubrany w dres i sportowe buty. Leżał na lewym boku. Sprawdziłem tętno na przegubie i szyi. Niczego nie wyczułem. Ręce i twarz zaczynały sinieć. Połączyłem się z numerem 112. Dyspozytor zaczął mnie wypytywać najpierw gdzie się znajduję, a potem, jaki jest stan tego człowieka. Powiedziałem o moich spostrzeżeniach. Na miejsce przyjechał patrol policji. Jeden z funkcjonariuszy założył rękawiczki i po sprawdzeniu pulsu, stwierdził, że ten mężczyzna musi nie żyć od kilku godzin - relacjonuje Włodzimierz Stojak.
Bydgoszczanin ma poważne wątpliwości. Dzwoniąc z komórki pod 112 był przekonany, że dyspozytor od razu zna jego współrzędne z GPS. Tymczasem musiał opisać, gdzie się znajduje. Było to możliwe tylko dlatego, że często tam bywa. A gdyby trafiło na kogoś, kto nie zna terenu?
Druga wątpliwość - dlaczego na miejsce nie wysłano karetki z lekarzem. - Przecież jako laik nie jestem w stanie stwierdzić zgonu! Może istniała jeszcze szansa na uratowanie tego człowieka? - denerwuje się pan Włodzimierz.
Proszę czekać na połączenie
Po naszych publikacjach zagotowało się w Internecie. Mieszkańcy Bydgoszczy i regionu dzielą się swoimi doświadczeniami z numerem 112.
- Miałem nieprzyjemność dzwonić pod 112 w Bydgoszczy. Traktują zgłaszającego jak intruza i stawiają w położeniu winnego zgłaszania - twierdzi bydgoszczanin.
- Mam zawał - dzwonię pod 999, pali się - dzwonię 998, okradli mnie - dzwonię pod 997, każde dziecko to wiedziało. No, ale mamy Unię i ich fanaberie. Dzwoniąc pod 112 czeka się średnio około 30-40 sekund na połączenie z policją - to opinia innego internauty.
NIK też widzi usterki
Ubiegłoroczny raport Najwyższej Izby Kontroli potwierdza społeczne odczucia na temat funkcjonowania numeru 112. Główny zarzut - centra powiadamiania ratunkowego pełnią rolę jedynie centrów telefonicznych.
Zatrudniono w nich operatorów numerów alarmowych, którzy przyjmują zgłoszenia i przekazują je dalej do właściwych służb. Natomiast nie przyjęły funkcji dyspozytorskich (dysponowanie siłami i kierowanie akcjami ratowniczymi).
Kolejny dyspozytor musi ponownie zbierać informacje o tym samym zdarzeniu. Wciąż opóźnia się wdrożenie rozwiązań teleinformatycznych, które umożliwiłyby odpowiednim służbom otrzymywanie natychmiastowych informacji o lokalizacji osób dzwoniących pod numer 112.
Mimo zastrzeżeń NIK, służby ratunkowe dobrze oceniają uruchomienie numeru 112. W kujawsko-pomorskiej policji od tego czasu liczba zgłoszeń spadła o 30 procent. Działa bowiem filtr w postaci operatorów CPR, którzy przekierowują zgłoszenia do właściwych służb.