Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

VIP W PODRÓŻY - W przedsionku piekła

Zdzisław Preisner
Znany toruński geograf i podróżnik - Zdzisław Preisner* - o swojej wyprawie na Białą Wyspę.

Na świecie jest obecnie około 650 czynnych wulkanów. W zdecydowanej większości są one trudno dostępne, położone daleko od szlaków komunikacyjnych. Do niewielu ich kraterów można dostać się stosunkowo łatwo, aby móc przeżyć niesamowite chwile w prawdziwym piekle na Ziemi. Jednym z najciekawszych na świecie, łatwo dostępnym, ale zarazem groźnym z powodu aktywności, jest nowozelandzka wyspa wulkan - White Island (Biała Wyspa). Położona jest w pobliżu Zatoki Obfitości, która znajduje się na północnym wybrzeżu Wyspy Północnej.

Wycieczka, w której może wziąć udział kilkadziesiąt osób, odbywa się na pokładzie statku. Grupa toruńskich podróżników wraz z przedstawicielami kilku narodowości, po podpisaniu dokumentu, z którego wynikało, że zgadzają się na podjęcie ryzyka udania się do krateru czynnego wulkanu, wyruszyła z portu Whakatane. Po półtoragodzinnym rejsie, urozmaiconym pojawianiem się w pobliżu statku stad delfinów i unoszących się nad wodą latających ryb, dotarła do wyspy. Ten rzucony na wody oceanu skrawek lądu ma około 2 km średnicy. Ponad kraterem unosi się stale słup białego dymu. Wulkan jest typowym stratowulkanem, który swoją wędrówkę z oceanicznego dna ku powierzchni oceanu rozpoczął około 200 tys. lat temu. Kolejne erupcje spowodowały, że około 16 tys. lat temu wyłonił się ponad poziom błękitnych wód. Obecnie wznosi się 321 m n.p.m., a tylko 30 procent jego masy jest nad wodą.

Droga do piekła

Statek zatrzymał się na kotwicy kilkadziesiąt metrów od brzegu wyspy. Do małego molo dotarliśmy pontonami. Każdy otrzymał żółty kask i maskę chroniącą układ oddechowy przed szkodliwym gazem i wyziewami, wydobywającymi się z krateru nieprzerwanie. Pod opieką przewodnika wyruszyliśmy na dwugodzinną wędrówkę po kraterze o średnicy kilkuset metrów, będącym prawdziwym przedsionkiem piekła. Trzeba udać się aż na krańce świata, do wyjątkowo pięknego kraju, pełnego fascynujących zjawisk przyrodniczych, jakim jest Nowa Zelandia, aby przeżyć taką przygodę.

Do krateru wchodzi się przez szeroką wyrwę, która jest pozostałością po jednej z wcześniejszych gwałtownych erupcji. To właśnie dzięki niej dostęp do krateru jest bardzo ułatwiony. Wewnętrzne, strome ściany krateru budują warstwy lawy, różnobarwnych pyłów i popiołów wulkanicznych. Dno jest nierówne, pełne wzniesień, porozcinane drobnymi strugami, przesyconymi żrącymi związkami chemicznymi. Po krótkim marszu dochodzi się do miejsca, gdzie w kłębach białych, duszących oparów wznoszą się grzędy, stożki i pagórki intensywnie żółtej siarki. Z wydobywających się z dna krateru gazów, przesyconych związkami siarki, następuje jej wytrącanie w postaci kryształów.

Tragiczne miejsce

Właśnie tutaj na przełomie XIX i XX wieku prowadzono jej eksploatację. W 1914 r. zdarzyła się tragedia. Grupa górników, jak co dzień udała się do pracy. Wzniesiona nad miejscem wydobycia siarki, ściana krateru, przesycona wodą opadową, osunęła się gwałtownie w dół. Materiał wulkaniczny popiołów i okruchów lawy przybrały formę laharu. Potężny jęzor błota ruszył ku wyrwie w kraterze. Pracująca na trasie jego przemieszczania się grupa górników została pochłonięta przez rozpędzony żywioł. Wszyscy, a było ich 11, zginęli. Ich ciał nigdy nie odnaleziono. Zniszczeniu uległa także mała osada, którą zamieszkiwali.

Przewodnik prowadził nas dalej w głąb krateru. Trudno oddychać w oparach trujących gazów, trzeba często zakładać maski. Całą grupą dotarliśmy do krawędzi zbiornika, wypełnionego wodą o pięknej zielonkawej barwie i temperaturze ponad 60 stopni. To najmłodsze zagłębienie w kraterze powstało niedawno, w latach 1981-83, podczas dużej aktywności wulkanicznej. Nad jego powierzchnią unoszą się kłęby gazów, takich jak dwutlenek węgla, dwutlenek siarki, a także związków chlorkowych i fluorowych. Tutaj trzeba chronić urządzenia elektroniczne, bo mogą ulec uszkodzeniu. Wszędzie wokół widać zagłębienia wypełnione bulgoczącym, szarym „błotkiem”. Co chwila gazy przebijają się ku górze, wyrzucając szarą masę na wysokość kilkudziesięciu centymetrów. Tworzą się pęcherze, te szybko pękają, rozchodząc się kraterze wulkanu po powierzchni regularnymi pierścieniami. Wnętrze krateru żyje, głęboko oddycha, jest bardzo groźne. Każdego dnia uchodzi z niego do kilku tysięcy ton gazów o średniej temperaturze 200 stopni.

Mocne wrażenia

Powoli trzeba było już opuszczać krater. Wulkan na szczęście w tym dniu był spokojny. Wzmożona aktywność zdarza się kilka razy w roku. Co kilka lat z krateru wyrzucane są miliony metrów sześciennych popiołów, które wznoszą się do kilku kilometrów ponad wulkanem. A to już wydarzenie niebezpieczne, wówczas z takiej wycieczki można nie wrócić. Stąd na pewno u każdego odwiedzającego Białą Wyspę na długo pozostaną w pamięci mocne i niezwykłe wrażenia, jakie przynosi pobyt w przedsionku gorącego wnętrza naszej Ziemi. Takie przeżycia chyba warte są jednak podejmowanego ryzyka.

*dr Zdzisław Preisner

toruński geograf, podróżnik, fotograf, wydawca, odwiedził ponad 120 krajów na wszystkich kontynentach. Autor publikacji popularno-naukowych, albumów, współautor 11-tomowej encyklopedii „ABC Świat”. Członek rzeczywisty Polskiego Oddziału The Explorers Club z siedzibą w Nowym Jorku oraz Royal Geographical Society w Londynie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!