Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

VIP W PODRÓŻY: W Andaluzji

Jan Oleksy
Vip w podróży
Vip w podróży archiwum prywatne
Pani Basia boi się latać. Pan Karol wprost przeciwnie, samolotami latał do Stambułu już w czasach Peerelu. I jak tu osiągnąć konsensus? Jednak się udaje, bo państwo Machtelowie* odwiedzili już wiele ciekawych miejsc, do których nie sposób dotrzeć autem.

Państwo Machtelowie mieszkają w Toruniu w uroczym miejscu przy małej uliczce, ale nawet najpiękniejsze miejsce trzeba od czasu do czasu zmienić, by poznać inne uroki tego świata. - To już nasz kolejny przyjacielsko-sąsiedzki wyjazd w osiem osób. Poprzednio zwiedziliśmy Rzym i Barcelonę, a niedawno Andaluzję. W styczniu albo w lutym wybieramy się do Dubaju. Oczywiście, jeżeli się nie zmieni sytuacja polityczna, bo już kiedyś z powodu niepokojów musieliśmy zrezygnować z wyprawy do Turcji. W międzyczasie mój małżonek proponuje jeszcze Wiedeń, ale na razie bez konkretów - opowiada pani Basia.

PLANOWANIE PRZY KAWIE

Na wspólnych spotkaniach przy kawce, winku czy grillu padają propozycje, dokąd warto się wybrać. - Zwiedzamy Europę, póki jeszcze można. Zdecydowaliśmy się na Hiszpanię, bo ciągle jest w miarę spokojna i bezpieczna - twierdzą. Wyprawę zawsze organizują wspólnymi siłami, nie korzystając z pomocy biur podróży. - Oddelegowaliśmy jedną osobę, która zajęła się zamawianiem biletów, rezerwowaniem hoteli, załatwieniem transferu z lotniska, wynajęciem busa na tydzień i wszelkimi innymi formalnościami. Zawsze jedziemy na pewniaka. Wszystko załatwiamy przez Internet. To błogosławieństwo - wyjaśnia pani Basia.

ZAPIĘTE NA OSTATNI GUZIK

Do andaluzyjskiej wyprawy przygotowywali się jeszcze w domu, wertując przewodniki, wymieniając informacje z wycieczkowymi przyjaciółmi, a także słuchając opowieści jednej z koleżanek, która jest zapaloną globtroterką.

- To właśnie ona wynajduje miejsca godne uwagi, bazujemy na jej opinii, wierzymy jej bezgranicznie - zapewnia pani Basia. Na przykład, przygotowując w ubiegłym roku wyjazd do Rzymu, każdy uczestnik dostał zadanie domowe. Musiał opracować konkretny zabytek, by na miejscu umiał opowiedzieć jego historię. W przypadku Andaluzji było inaczej, wszyscy zdali się na nosa globtroterki. - W takiej małej grupie wszystko jest do ogarnięcia. Jak ktoś chce wypić kawę, to siadamy w kafejce, a jak ktoś inny pragnie odwiedzić perfumerię, to gremialnie idziemy testować zapachy. Trzeba się umieć dostosować i mieć trochę tolerancji - wyjaśnia pani Barbara, a pan Karol dodaje: Jesteśmy z jednej ulicy, więc świetnie się rozumiemy.

Z COSTA DEL SOL W GŁĄB LĄDU

- Andaluzja jet przepiękna. Byliśmy w doskonałym okresie - jeszcze przed upałami i tłumem turystów, choć i tak było bardzo ciepło. Odważniejsi nawet kąpali się w morzu - relacjonuje Karol Machtel. Na bazę wypadową wybrali hotel na Costa del Sol w nadmorskiej miejscowości Benalmádena, skąd najbliżej było do przesławnej Malagi. - Nie był to może hotel najwyższych lotów, ale serwował rewelacyjne jedzenie. W końcu nie jedziesz do Hiszpanii, by spędzać czas w hotelu, tylko żeby zwiedzać. A atrakcji w Andaluzji nie brakuje - konkluduje pani Barbara.

BARDZO SŁODKA MALAGA

Mimo dużego luzu, postanowili trzymać się przyjętego planu wycieczki. Zaczęli od pobliskiej Malagi, znanej z napitku, Pabla Picasso i... Banderasa. - Nie dane nam było spotkać Antonio Banderasa, który się tam urodził, natomiast mieliśmy okazję przejść się po czerwonym dywanie, bo akurat odbywał się tam festiwal filmowy - cieszy się pani Basia. Później przyszedł czas na stolicę Andaluzji, czyli Sewillę, dalej Granadę, Rondę, Kordobę, jeszcze później Gibraltar i Kadyks, gdzie kończyła się ich wyprawa. Szczególne wrażenie zrobił na wszystkich Gibraltar, brytyjski przyczółek w Hiszpanii, z widokami zapierającymi dech w piersiach. - Wieczorem, zmęczeni, ale zadowoleni po zwiedzaniu kolejnych miast, wychodziliśmy na nadmorską promenadę na spacer, by przy lampce hiszpańskiego wina jeszcze raz przeżywać miniony dzień - przypomina miłe chwile pan Karol.

*Barbara i Karol Machtelowie
od 1989 r. prowadzą firmę Machtel Optyka i Optometria, dwa zakłady w Toruniu i jeden w Chełmży.

STRACH MA WIELKIE OCZY

- Paradoksalnie w dalszym ciągu boję się samolotów. Najfajniejsze, że zanim jeszcze wyjedziemy, oglądam filmy o różnych katastrofach lotniczych, żebym wiedziała, jak się zachować w razie czego. Przed lotem nie piję żadnego alkoholu, bo w ogóle nie piję, więc środki znieczulające tego typu nie wchodzą w grę - mówi pani Basia. - Jak już znajdę się na lotnisku, tysiące ludzi, bagaże, dzieci, krzyk, hałas, to tłum podążający do odprawy mnie wciąga i idę jak owieczka na rzeź. Przestaję wtedy myśleć o strachu - zwierza się pani Basia. Ale nie zawsze tak było. - Kiedyś mieliśmy lecieć na Dominikanę, bilety i pobyt były załatwione, a nawet zrobione zakupy letnich ciuchów. Aż tu miesiąc przed wylotem, Barbara obudziła mnie w nocy i powiedziała: Nie lecę! I koniec. Trzeba było wszystko odwołać - wspomina pan Karol.

NIE MUSI BYĆ DALEKO

Na szczęście wakacje i urlopy niekoniecznie muszą się wiązać z zagranicznymi wojażami i długimi lotami. Ich pierwszy wspólny wyjazd na wakacje był jeszcze w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Oczywiście małym fiatem. Wybrali się wówczas wraz z kilkumiesięcznym synem do Niedalina koło Koszalina. W tamtych latach często spędzali urlopy nad morzem, odkrywali Mazury, chodzili po Tatrach i Bieszczadach... Natomiast pierwszy wyjazd zagraniczny odbyli również „maluchem” do RFN. - Jeszcze z Polski nie zdążyliśmy wyjechać, a już musieliśmy korzystać z pomocy mechaników. Jazda na autostradzie to był horror. Niemcy patrzyli na nas jak na dziwolągów, którzy małą skrzyneczką wybrali się w długą podróż. To była prawdziwa życiowa przygoda - wspominają.

- Lubimy spędzać urlopy po sezonie, bo nie jest gorąco, nie ma tłoku, a ponadto nasi pracownicy, którzy mają małe dzieci, mogą korzystać z urlopów w wakacyjnych miesiącach. Nasze wyjazdy nie kolidują z prowadzeniem firmy, ponieważ mamy świetną załogę, możemy bez obaw zostawić zakłady pod ich opieką. Pracownicy dokładnie wiedzą, co do nich należy. - Koło zamachowe dostało napędu i się toczy - żartuje Barbara.

ZAWSZE RAZEM

Państwo Machtelowie razem pracują, prowadząc od 1989 roku trzy zakłady optyczne. Zawsze wspólnie też podróżują, no może z małymi wyjątkami. Otóż, pan Karol raz był w pojedynkę w... sanatorium, a pani Basia bez męża wybrała się służbowo na targi optyczne do Paryża. Jednak wówczas towarzyszył jej syn Adrian, który też dołączył do rodzinnej firmy. Historia nie zna innych przypadków samotnych wypraw państwa Machtelów na przestrzeni 39 lat(!)
wspólnego życia.

- Zadziwiające jest to, że w każdym zakątku świata, wszędzie, gdzie pojedziesz, żyją i mieszkają ludzie, tacy sami jak my, mający podobne troski, radości i zmartwienia, a mnie się zawsze wydawało, że życie toczy się tylko tam, gdzie mieszkam i pracuję. Dzięki podróżom przekonałam się, że mój dom, choć przyjemny, nie jest centrum wszystkiego - podsumowuje Barbara Machtel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!