Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uważaj na pseudooferty pracy w internecie. Obiecują, a potem oszukują. Bydgoszczanka dała się nabrać

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Nie daj się nabrać na ogłoszenia typu: "Zapłacę w trybie pilnym kilkanaście tysięcy złotych za prawie żadną pracę"
Nie daj się nabrać na ogłoszenia typu: "Zapłacę w trybie pilnym kilkanaście tysięcy złotych za prawie żadną pracę" Pexels.com
Bydgoszczanka znalazła dodatkową pracę. Miała być szybka akcja: 2000 zł zarobione w dwa dni. Kobieta robotę wykonała, ale pieniędzy nie dostała. Zarobił jej zleceniodawca. Inni pseudoszefowie obiecują nawet 16000 zł szybkiego zarobku. Na obietnicach często się kończy.

Studentka z Bydgoszczy postanowiła znaleźć dodatkową pracę, no i znalazła ogłoszenie w internecie. Autor posta szukał osób do - jak to nazwał - sektora bankowego. Obiecał fajną, szybką kasę: 2000 złotych za dwa dni pracy, akurat w weekend. Napisała do niego.

Odpisał szybko. Chodziło o zakładanie osobistych kont bankowych. Miała założyć je na swoje nazwisko w paru mało znanych bankach, wskazanych przez mężczyznę. Nawet specjalne linki jej podsyłał. Gdy w nie klikała, pokazywały się formularze poszczególnych banków. Wypełniała kwestionariusze zgodnie z zamówieniem pracodawcy, jednocześnie stawała się klientką banku.
Za jeden wypełniony formularz powinna dostać 200 zł, a że kont kazano uruchomić 10, to liczyła łącznie na 2000 zł. Założenie jednego konta miało zająć niecałą godzinę. W sumie w osiem godzin powinna się wyrobić. Pan przekonywał, że prawie wszystko odbywa się zgodnie z prawem, bo nie ma ograniczenia dotyczącego liczby kont tworzonych przez jedną osobę i że studentka nie musi z nich korzystać.

Po każdym takim otwarciu konta miała informować swojego zleceniodawcę o tym, że następne już działa. On wtedy, jako polecający, dostawał z tego banku pieniądze za wskazanie jej, czyli nowej klientki. Wspominał o stawkach dla siebie, od 50 do 200 zł za jedną polecajkę. Podkreślał, że niezależnie od kwoty, jaką on otrzyma za polecenie nowej osoby, to ta nowa osoba (czytaj: studentka) dostanie wspomniane 200 zł od niego.

Bez numeru telefonu

Mieszkanka Bydgoszczy kontaktowała się z pracodawcą tylko poprzez messengera. Innej opcji nie było. Mężczyzna nie chciał podać swojego numeru telefonu. Przekonywał, że on też nie prosi kobiety o jej numer. Pisali do siebie nawzajem niemal na bieżąco. Gdy powiadomiła go o uruchomieniu ostatniego konta, już nie odpisał. Parę godzin później zobaczyła, że konto użytkownika nie istnieje. Zostało usunięte.

Kobieta zdała sobie sprawę z tego, że została oszukana. Zaczęła szukać informacji w internecie. Natknęła się na podobne historie ofiar oszustów. W dwóch przypadkach chyba o tym samym mężczyźnie była mowa: pochodził z województwa pomorskiego, a sposób działania był identyczny.

Nie tylko bydgoszczanka myślała szybko zarobić. W internecie podobnych ofert widać setki.

Cennik usług

Autorzy anonsów nie wskazują lokalizacji, nie podają namiarów na siebie (ani na swoje firmy), ale podają kuszące stawki. Przykładowo: wypełnianie ankiet dla różnych firm to dla ciebie zarobek od 12 zł za sztukę (uzupełnienie formularza trwa maksymalnie sześć minut) do 25 zł (robota na 10 minut). Już za samo klikanie w filmik możesz dostać pieniądze. Obiecują np. 80 groszy za jeden klik - tutaj nie bierze się pod uwagę, czy obejrzysz nagranie, czy nie. Drugie tyle otrzymasz, jak obejrzysz video w sieci - od początku do końca. Masz szansę wzbogacić się na pisaniu komentarzy chociażby pod artykułami, zamieszczonymi w serwisach plotkarskich. Dostaniesz około 5 zł za każdą pozostawioną tam opinię.

Psycholog biznesowy

Autorzy anonsów wyliczają, że najbardziej obrotni zarobią 16000 zł miesięcznie na rękę na klikach, oglądaniu i komentarzach. Jak to obliczyli, dowiesz się, gdy zarejestrujesz się na ich stronce. Rejestracja bywa odpłatna, np. 20 zł. Zalogowani uzyskają wskazówki, ile „maksymalnie klików dziennie zrobić” oraz jak długie filmiki oglądać, żeby pensja była jak najwyższa. Użytkownicy mają również wsparcie eksperta, tzn. psychologa biznesowego. Ktoś w komentarzach zachwala, że to specjalista niosący pomoc przede wszystkim tym, którzy... zarabiają tak dużo, że nie mają co zrobić z pieniędzmi i to stanowi powód ich zmartwień.

Poszkodowana bydgoszczanka na policję sprawy nie zgłosiła. Nie została okradziona, nie podpisała żadnej umowy z mężczyzną, więc nie może domagać się od niego pieniędzy. Zresztą jeszcze by pewnie musiała tłumaczyć się, dlaczego założyła tyle kont w różnych bankach (chociaż wszystkie je usunęła krótko po tym, jak pseudoszef zniknął z sieci). Warto przypomnieć sobie słowa mężczyzny: „prawie wszystko odbywa się zgodnie z prawem”. Właśnie: prawie tak było.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Uważaj na pseudooferty pracy w internecie. Obiecują, a potem oszukują. Bydgoszczanka dała się nabrać - Gazeta Pomorska