Ofiary nie były przypadkowe, a zawartość ich kont bankowych musiała być szajce doskonale znana. Wszystkie zdarzenia rozegrały się w Śródmieściu.
[break]
W poniedziałek w domu 93-letniego bydgoszczanina dzwoni telefon. Mężczyzna pyta o adres i uprzedza, że odwiedzi staruszka. Krótko po tym dzwoni inny mężczyzna, który podaje się za funkcjonariusza CBŚ.
To był początek obliczonej na wielki zysk akcji oszustów. - „Policjant” opowiedział rozmówcy o ogólnopolskiej akcji przeciwko osobom kradnącym pieniądze z kont bankowych i stwierdził, że wie o wcześniejszej rozmowie z oszustem - mówi Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. - Dodał, że w tej sytuacji pieniądze, które staruszek ma w banku, są zagrożone.
„Funkcjonariusz”, żeby się uwiarygodnić, polecił bydgoszczaninowi zadzwonić pod wskazany - rzekomo policyjny - numer. Tam potwierdzono dane i numer legitymacji. Już po weryfikacji ten sam „oficer” zaproponował mężczyźnie udział w akcji CBŚ.
Do 93-latka przyszedł „policjant”. Przekazał telefon komórkowy oraz instrukcję wypłacenia pieniędzy z banku. Dodał, że dyrekcja placówki o wszystkim wie. Bydgoszczanin wypłacił pieniądze, wrócił do domu i oddał je oszustowi razem z telefonem. We wtorek w południe znów zadzwonił „oficer”. Tym razem podał numer rachunku i chciał, by staruszek przelał jak największą kwotę. Wtedy bydgoszczanin zorientował się, że padł ofiarą oszustów.
W podobny sposób i w tym samym czasie oszukana została 64-letnia bydgoszczanka. Kobieta wypłaciła w banku pieniądze, które miały być... dowodem dla prokuratury. Przekazała je na ulicy „policjantowi”. Do trzeciego oszustwa nie doszło, bo 78-letnia bydgoszczanka zatelefonowała z pytaniami o akcję do Komendy Policji Śródmieście.
Ofiary straciły łącznie ponad 110 tys. zł. Policja szuka oszustów.
