Trzy pytania do... Marcina Habla
<!** Image 1 align=left alt="Image 5697" >1. Jaki jest sens startu w wyborach partii z „ogona” sondaży przedwyborczych, które nie mają właściwie szans, żeby wprowadzić swoich ludzi do Sejmu i Senatu.
- Ordynacja zapewnia zarejestrowanym ugrupowaniom czas antenowy w mediach publicznych. To szansa na zaistnienie. Bywa i tak, że czas ten kandydaci wykorzystują do promowania produkowanych przez siebie wyrobów, jak miało to miejsce podczas wyborów prezydenckich.
2. Ugrupowania o marginalnym znaczeniu prowadzą bardzo krzykliwą, często agresywną kampanię wyborczą. Czy w ten sposób zachęcą wyborców do oddania głosu, czy raczej ich zniechęcą?
- Tak prowadzona kampania ma dwa cele. Wyróżnia nieznaną szerzej partię spośród innych i nadaje jej określony wyraz. Jest też kierowana do własnych sympatyków. W ten sposób partia daje im do zrozumienia, że cały czas nie straciła swojego ostrza i nadal bezkompromisowo walczy o realizację programu.
3. Jak musiałyby prowadzić kampanię skrajne partie, żeby myśleć realnie o odniesieniu wyborczego sukcesu?
- Podstawowa sprawa to pieniądze. Po drugie mocne, regionalne struktury z własnymi, liderami. I po trzecie, najważniejsze, muszą złagodzić retorykę. Mają wtedy szansę pójść drogą Stronnictwa Narodowego, które zjednoczyło pod antyunijnym sztandarem małe partyjki i utworzyło LPR. Z partyjnego kopciuszka przekształciło się w gracza, z którym trzeba się liczyć.
Marcin Habel, bydgoszczanin, jest członkiem Polskiego Stowarzyszenia Public Relations