Z ANDRZEJEM LAMPERTEM, wokalistą grupy PIN i śpiewakiem operowym, rozmawia Magdalena Jasińska.
<!** Image 2 align=right alt="Image 142852" sub="Andrzej Lampert Fot. Internet">Czy można godzić śpiew rozrywkowy z operowym?
Jakoś godzę. Metodą na to jest edukacja i kwestia wyobraźni. Będąc na studiach, a śpiewając już rozrywkowo, musiałam trochę lawirować między poleceniami profesora a wymaganiami estrady. Śpiewu klasycznego uczyłem się 10 lat w różnych szkołach, wokalistykę rozrywkową studiowałem w Katowicach.
Czy praca jest Pana pasją?
Tak. Ale ta praca rozkłada się na kilka dziedzin: śpiewanie, produkowanie piosenek z zespołem PIN. Piszemy teksty i muzykę, aranżujemy i nagrywamy. Czasem żałuję, że nie urodziłem się 20-30 lat temu, kiedy królował rock & roll. Podczas koncertów wraz z kolegami wracamy do tej muzyki i gramy „Route 66”.
Dostrzega Pan u siebie wady?
Jestem leniem, walczę z niepunktualnością.
Rekord spóźnienia?
Półtorej godziny i to na spotkanie z dziewczyną, która chyba darzyła mnie uczuciem, bo czekała. Często zdarza mi się spóźnić. Może nie na koncert, choć wszystko robię na ostatnią chwilę.
To teraz proszę o przyznanie się do zalet?
Jestem człowiekiem bardzo cierpliwym, staram się nigdy nie wyjść z siebie. Inna zaletą jest to, że nie do końca identyfikuję się z branżą rozrywkową. Wyznaję trochę inne zasady i mam swoje priorytety. Unikam bankietów i plotkarskich gazet. Staram się dbać o prywatność. Choć przed laty takie życie mi bardzo imponowało, to dziś nie chcę poddawać się pokusom tej branży.
<!** reklama>Gdy miał Pan kilka lat, to kim chciał Pan zostać?
Piłkarzem. Kibicowałem swojej drużynie Ruchu Chorzów, a i w mojej rodzinie były duże tradycje piłkarskie. Być może kogoś zaskoczę, ale myślałem też o kapłaństwie. Czułem jednak większy pociąg do muzyki. Na uroczystościach rodzinnych śpiewałem piosenki, może dlatego moja mama ściągnęła z Niemiec akordeon, na którym uczyłem się grać w ognisku muzycznym przez 6 lat.
Gdzie się mieści Pana dom rodzinny?
W Chorzowie. Moi rodzice chcieli jak najlepiej dla mnie i martwili się, że chcę wybrać sobie tak niepewny finansowo zawód. Padały nawet propozycje, bym został bankierem. Moje życie wtedy było podzielone na dwa światy: szkołę podstawową i popołudniowe ognisko muzyczne. Potem liceum, a rok później rozpocząłem naukę w klasie wokalnej w szkole muzycznej w Chorzowie. Nigdy nie przypuszczałem, że nauka śpiewu będzie nauką klasycznej emisji głosu. Jednak ,za namową mojego profesora śpiewu, postanowiłem kontynuować naukę w akademii muzycznej.
A już niedługo zaśpiewa Pan główną rolę - Alfreda - w „Traviacie” Verdiego w Operze Śląskiej...
27 lutego. Będzie to dla mnie nowe doświadczenie. Spektakl reżyseruje Wiesław Ochman. To duża partia. Myślę, że znakomita dla mego głosu.
To może po tym debiucie nauczy się Pan partii Nemorina i wystąpi w bydgoskiej Operze Nova w „Napoju miłosnym”?
Bardzo chętnie, choć mój głos jest nieco ciężki jak na tę rolę. Jeśli będzie tu casting, a ja już będę umiał rolę, to się zgłoszę. Tym bardziej, że bardzo lubię Bydgoszcz i wracam tu z wielką ochotą, a bydgoska opera jest, moim zdaniem, jednym z najlepszych ośrodków w kraju.
Pan zresztą wystąpił na deskach bydgoskiej opery dwukrotnie podczas festiwali...
Po raz pierwszy zaśpiewałem w „Pejzażu bez Ciebie” piosenkę Krzysztofa Klenczona, a w ubiegłym roku wykonałem nieznaną piosenkę Andrzeja Zauchy na festiwalu poświęconym jego twórczości.
Teczka osobowa
- imię i nazwisko: Andrzej Lampert
- wiek: 28 lat
- znak zodiaku - Waga, balansująca między klasyką a rozrywką
- zawód wykonywany - wokalista rozrywkowy i śpiewak operowy
Wywiad w radiu
- Magda Jasińska zaprasza do wysłuchania audycji „Zwierzenia przy muzyce” w Polskim Radiu PiK po północy z wtorku na środę.