Z mojej perspektywy - mieszkańca ulicy, którą utwardzono pewnie ponad 100 lat temu - podejście ratusza, który najpierw chce się zająć głównymi, kluczowymi arteriami miasta, jest zrozumiałe i logiczne.
Gdybym musiał co dwa tygodnie myć okna w mieszkaniu, bo pył wzbijany przez przejeżdżające ulicą samochody osadzałby się na szybach, pewnie myślałbym zupełnie inaczej. Teraz wszystkie pretensje kierowane są do obecnego prezydenta, którego część osób wini za to, że gruntówki nie są utwardzane.
Zastanawiam się jednak, jak to było wcześniej. Skoro o swoje ulice niektórzy walczą od kilkudziesięciu lat, to albo słabo walczą, albo przez ten czas każda kolejna władza uważała, że są ważniejsze sprawy do załatwienia niż 100 metrów uliczki.