To rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, a więc instytucji, która powinna dbać m.in. o zagospodarowanie terenu przylegającego do jezdni. Rzecznik ów jakby nie chciał usłyszeć, że słup stoi niemal dokładnie na środku chodnika. Snuje za to jakieś katastroficzne wizje w stylu biblijnych plag: „Pomyślmy, jaka jest alternatywa. Zaciemnione ulice, brak oświetlenia. Niestety, nic tu raczej nie da się zrobić” - bajdurzy.
Rzeczywiście, trudno byłoby tu coś zrobić. Jednak nie z tego powodu, jaki wskazuje rzecznik. Myślę, że główna przyczyna to tumiwisizm Enei, która za pieniądze wyciśnięte z klientów zatrudnia prawników głównie po to, by bronić się przed roszczeniami tychże klientów. Swego czasu odczułem to na własnej skórze, gdy usiłowałem nakłonić Eneę do przesunięcia słupa, który tkwił na środku mojego ogrodu. A tkwił tam dlatego, że kiedyś na terenie mojej posesji było pole uprawne, przez którego środek wszechmocni poprzednicy Enei pociągnęli elektrykę. Myślicie, że coś wywalczyłem? Figę! Usłyszałem, że Enea chętnie słup przestawi... jak za to zapłacę.
