Karolina S. przyznała się do uduszenia córeczki. W liście pożegnalnym napisała, że to zemsta na mężu. Biegli uznali, że mieszkanka Fordonu jest osobą poczytalną.
<!** Image 3 align=none alt="Image 182081" sub="Do tragedii doszło przy ulicy Posłusznego w Fordonie">
Prokuratura Bydgoszcz-Północ przygotowała akt oskarżenia przeciw 39-letniej matce Amelki. Za miesiąc powinien zacząć się proces.
Śledczy przygotowali akt oskarżenia po otrzymaniu badań biegłych, którzy uznali kobietę za poczytalną.
- Przyznała się do winy - zapewnia prokurator Adam Lis.
Podcięte żyły, nieudany skok
Karolina S. prawdopodobnie udusiła 2,5-letnią córeczkę poduszką. Do tej tragedii doszło rankiem 10 maja w mieszkaniu przy ul. Posłusznego. Mieszkała tam zaledwie od kilku dni. Jej małżeństwo się rozpadło. Sąd ograniczył Karolinie S. prawa rodzicielskie, bo często zaglądała do kieliszka. Ojciec Amelki często odwiedzał córkę. Nie mógł całkowicie przejąć opieki nad nią, gdyż pracował. Jednak poważnie się nad tym zastanawiał.
Groził Karolinie S., że jeśli dalej będzie piła, to odbierze jej prawa rodzicielskie. Kobieta była pod kontrolą kuratora sądowego. Podczas ostatniej wizyty nie zauważył nic niepokojącego.
<!** reklama>
W feralny poranek najpierw dorosły syn 39-latki zapukał do mieszkania na ul. Posłusznego. Niedługo później stanął pod nimi mąż Karoliny S. Kobieta jednak nie otwierała. Zaniepokojony wezwał policję. Nie reagowała jednak i na polecenia mundurowych.
Upadek z balkonu
Zdesperowany mężczyzna wybiegł z klatki schodowej, chciał dostać się do mieszkania przez balkon. Wówczas zobaczył na tarasie parteru leżącą, zakrwawioną żonę. Wiedział już, że córce mogło coś się stać. Wspiął się aż na drugie piętro. W pewnym momencie pośliznął się i spadł. Na szczęście nic groźnego mu się nie stało. W tym czasie policjanci weszli do mieszkania. Na tapczanie w pokoju leżała martwa Amelka. Prawdopodobnie uduszona została poduszką. Jej matka podcięła sobie żyły i wyskoczyła z okna.
Dziecko kartą przetargową
Karolina S. zostawiła list pożegnalny. Wynika, z niego, że targnęła się na życie córki i swoje, bo chciała się zemścić na ojcu dziecka.
- Dziecko traktowała instrumentalnie, jako narzędzie szantażu - mówi prokurator Adam Lis.
Kobieta leczyła się wcześniej psychiatrycznie. Po nieudanej próbie samobójczej trafiła do szpitala wojskowego, gdzie pilnowali ją policjanci. W końcu przewieziono ją na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Biegli uznali, że może odpowiadać przed sądem.
W swoich zeznaniach stara się pomniejszyć swoją rolę w tragedii. Powiedziała śledczym, że nie pamięta momentu uduszenia. Zasłania się lukami w pamięci, bo wcześniej brała leki uspokajające.