https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tyfusie, stań naprzeciw Krzyżaka

Krzysztof Błażejewski
Rywalizacja bydgosko-toruńska na torze zaczęła się 74 lata temu. Było w niej to, co jest „solą” sportu: wielkie wiktorie, sensacyjne przegrane, wzloty i upadki, dramaty i skandale

Rywalizacja bydgosko-toruńska na torze zaczęła się 74 lata temu. Było w niej to, co jest „solą” sportu: wielkie wiktorie, sensacyjne przegrane, wzloty i upadki, dramaty i skandale.

Nasz region ma w dziedzinie sportu żużolwego w Polsce największe tradycje. Wprawdzie pierwsze zawody na żużlu w naszym kraju (wówczas sport ten nazywano z angielska „dirt-track”) odbyły się w Poznaniu, ale speedway w tym mieście zniknął w latach pięćdziesiątych i mimo paru epizodycznych prób jego wskrzeszenia nie odrodził się do dziś. Drugim polskim miastem organizującym wyścigi żużlowe była Bydgoszcz, trzecim Grudziądz, a czwarty na liście był Toruń.

W dodatku tylko Polonia i Apator jako jedyne drużyny w Polsce nigdy nie spadły z pierwszej ligi, choć pobyt bydgoszczan w niej trwa o całe ćwierć wieku dłużej. Mało kto dziś już pamięta, że jednym ze źródeł wzajemnych animozji był fakt, iż kiedy w roku 1950 ważyły się losy żużlowych ośrodków (miało ich pozostać tylko 10-12 w lidze zrzeszeniowej), speedway w Bydgoszczy urósł w potęgę i przetrwał za sprawą zawodników z Torunia. To oni (Raniszewski i Zakrzewski), występując w barwach Gwardii na mocy administracyjnej decyzji, wygrali dla Bydgoszczy turniej barażowy. W nagrodę zostali „zatrudnieni” i mogli pojeździć w lidze, gdy w Toruniu pozostał tylko żużel w „podwórkowej” formie, na motocyklach przystosowanych.

Nasza noga nie postanie...

Niesłychanie znamienne są z dzisiejszego punktu widzenia skutki pierwszej rywalizacji bydgoskich i toruńskich motocyklistów. Doszło do niej 2 sierpnia 1931 roku na stadionie Miejskim w Toruniu, sąsiadującym z cmentarzem parafii św. Jerzego, dziś już nieistniejącym. Działacze Klubu Motocyklistów Toruń zaprosili wówczas na zawody Klub Motocyklistów Bydgoszcz. Miało być miło, przyjemnie, sielankowo i niemal rodzinnie. Skończyło się jednak skandalem.

A wszystko przez to, że co wyścig, to bydgoszczanie okazywali się lepsi. Rywalizację w klasie 250 ccm wygrał Pokolm, w trzystapięćdziesiątkach i pięćsetkach - Zimmermann, a w klasie maszyn wyścigowych ośmieszył rywali z Torunia Ziółkowski. W tej sytuacji na stadionie nie doszło do wręczenia przygotowanych przez torunian okazałych pucharów i nagród. Miało do tego dojść jednak wieczorem w Dworze Artusa. Kiedy bydgoszczanie odświeżeni i przebrani zjawili się tam na uroczystą kolację, okazało się, że trofeów... nie otrzymają. Między prezesami obu klubów (Hozakowski - Toruń, Borowski - Bydgoszcz) doszło do bardzo ostrej wymiany zdań, po czym przyjezdni wstali od zastawionego stołu, nie ruszając jedzenia i oznajmili, że nigdy więcej ich noga w Toruniu nie postanie...

Dalsze koleje sportowych spotkań dowodzą, że danego słowa nie dało się dotrzymać.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski