Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twarz na wieki

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Właściwie nigdy nie uważano go za ekstraklasę. Owszem, popularny był nadzwyczaj i swego czasu wychodził mu hit za hitem, ale nigdy nie stawiano go w jednym rzędzie z Pacino czy De Niro. Wiadomo, że tamci to herosi filmowego aktorstwa, a on był po prostu supergwiazdą pop, profesjonalistą, do tego przystojnym.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Właściwie nigdy nie uważano go za ekstraklasę. Owszem, popularny był nadzwyczaj i swego czasu wychodził mu hit za hitem, ale nigdy nie stawiano go w jednym rzędzie z Pacino czy De Niro. Wiadomo, że tamci to herosi filmowego aktorstwa, a on był po prostu supergwiazdą pop, profesjonalistą, do tego przystojnym. Dla nas, Polaków, zmarły w tym tygodniu Patrick Swayze miał jednak znaczenie szczególne. To z nim w roli głównej nasza popkultura przekuwała się z realnego socjalizmu w kapitalizm.

Bo tak się złożyło, że jego największe sukcesy przypadły na okres, kiedy wychodziliśmy z siermiężności i zachłystywaliśmy się zachodnią ofertą. Szlagiery z Patrickiem Swayze były wtedy topem komercyjnej produkcji, nic więc dziwnego, że to on stał się w Polsce topową gwiazdą. To jego filmy rządziły na polskim rynku w czasach przełomu - w kinach i katowane na pirackich kasetach. Kino romantyczno-taneczne? Wiadomo - „Dirty Dancing”, u nas obdarzone dziwacznym tytułem „Wirujący seks”. Sensacyjne kino akcji? Pamiętny „Wykidajło”, a potem „Na fali”. Melodramat? Oczywiście „Uwierz w ducha”, podbijające na „piratach” postkomunistyczny świat. Dla pokolenia okresu przełomu stał się więc w pewnym sensie gwiazdą sentymentalną. A potem dopingowaliśmy mu w walce z rakiem, szczególnie, że nie oszczędzali go paparazzi, publikując zdjęcia aktora zmasakrowanego chorobą. I pewnie teraz, po śmierci Patricka Swayze, jego kariera stanie się pretekstem do wspominania lat, kiedy o telewizji cyfrowej z tysiącem kanałów nikt nie myślał, Internet raczkował i wydawało się, że żadne DVD nie zdetronizuje kaset VHS. Bo Blue Ray było wtedy bajką.

<!** reklama>W końcu kiedy Swayze pojawił się w telewizyjnym „Północ - Południe”, podbijając serca Polek od Żnina po Brodnicę, każdy amerykański serial stawał się hitem. I nie zapomnieliśmy o nim, jak spora część Ameryki, bo Swayze po paru szlagierach i wielkim sukcesie zaczął dryfować. Gorsze filmy, coraz częściej role w dokumentach o upadłych gwiazdach, a nie w kasowych produkcjach... W naszej wdzięcznej pamięci wciąż pozostawał jednak specem od szlagierów.

Kiedy spokojnie przyjrzeć się jego karierze, to widać, że Swayze był typowym hollywoodzkim magikiem. A to dzięki takim magikom Hollywood jest potęgą. Był świetnym tancerzem, choreografem, aktorem - od scen dramatycznych po komiczne - nawet autorem przebojów i piosenkarzem. To w końcu on jest autorem i wykonawcą hitu z „Dirty Dancing”, czyli „She’s Like the Wind”. Zapamiętamy go jednak przede wszystkim jako łamacza serc niewieścich. Bo choć wykonywał setki różnych rzeczy, choć był też w pewnym okresie symbolem aktora alkoholika, choć na oczach całego świata walczył z rakiem, to tacy jak on w popmitologii zwykle pozostają na wieki wieków z jedną twarzą. Romantycznego amanta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!