https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba oszaleć, aby tak tańczyć

Jacek Kiełpiński
Osiemset brzuszków, dwieście grzbietów, tyle samo boczków i pięćdziesiąt scyzoryków - to zestaw ćwiczeń, który wykończyłby najlepszych piłkarzy, gimnastyków albo mistrzów sztuk walki, a stosuje go regularnie drobna, urocza tancerka. I to z zapałem.

Osiemset brzuszków, dwieście grzbietów, tyle samo boczków i pięćdziesiąt scyzoryków - to zestaw ćwiczeń, który wykończyłby najlepszych piłkarzy, gimnastyków albo mistrzów sztuk walki, a stosuje go regularnie drobna, urocza tancerka. I to z zapałem.

<!** Image 2 align=right alt="Image 71923" >Wytarty parkiet i ściana luster. Muzyka z potężnego przenośnego „jamnika” i można zaczynać. Utytułowana grupa taneczna „FIX” doskonali właśnie układ dużej formacji. Dziewczyny w białych, za dużych, ale przez to stylowych, dresach ustawiają się w szyku. Precyzja do centymetra. Pierwsze takty i rusza lawina. Z bliska, na żywo układ robi kolosalne wrażenie, dziewczyny poruszają się piorunująco.

Taniec nowoczesny przeżywa w Polsce swe najlepsze dni. Do szkół tańca garną się tłumy. Wszystko za sprawą programu „You Can Dance - Po prostu tańcz”, który hip hop, jazz czy freestyle zaprezentował naprawdę szerokiej publiczności. Młodzi ludzie chcą tańczył jak „Gleba”, „Roofi” czy Natalia, która, choć z programu odpadła przed finałem, i tak w opinii fachowców była najlepsza. O tańcu się mówi, pisze. Głos zabierają socjologowie, wreszcie dostrzegliśmy, że jest to ważne zjawisko społeczne.

Perfekcja

- Miałem okazję przygotowywać choreografię dla Rafała „Tito” i Diany - wspomina Mariusz Mikołajek, utytułowany tancerz, trener i choreograf prowadzący kilka grup tanecznych, m.in., „FIX” w Toruniu i „Flow” w Bydgoszczy. - Każdy z instruktorów miał 7 godzin na nauczenie uczestników układu. To powinno wystarczyć. Niestety, mój program był trochę za trudny dla „Tito”, który świetnie się prezentuje, ale jeszcze doskonałym tancerzem nie jest.

Co znaczy doskonałość w tańcu nowoczesnym? Mówi się, że złoty okres przypada na 23-30 lat. Oczywiście, o ile wcześniej przetańczyło się młodość, a najlepiej jeszcze dzieciństwo. - Tu chodzi o doświadczenie - tłumaczy Mariusz Mikołajek. - Widać to wyraźnie na scenie przy trudnych układach. Doświadczony tancerz nie ma prawa wypaść gorzej od mniej doświadczonego. W przypadku pomyłki, a ta może zdarzyć się zawsze, poradzi sobie, wybrnie. Może po prostu ze swoim ciałem zrobić zawsze wszystko.

Osiemset brzuszków

Grupę dziewczyn trenuje Agata Deręgowska, tegoroczna mistrzyni Polski w hip-hopie solo. To ona przyznaje się do morderczego zestawu ćwiczeń, których podstawą jest 800 spięć mięśni brzucha, zwanych „brzuszkami”. - Po długim treningu siadają zwłaszcza kolana - przyznaje. - Mimo ochraniaczy, które stosujemy. Tańczę od 11 lat, trzy lata temu przeszłam do „FIX-u”, bo chcę się uczyć u najlepszych, a to grupa chyba najbardziej utytułowana w Polsce.

Jak sama przyznaje, jest ciężko uzależniona od tańca: - Dostałam kręćka, oszalałam na tym punkcie.

Gdy 3 lata temu miała chwilową przerwę w zajęciach, zauważyła z przerażeniem, że natychmiast zaczęła tyć. Dziś jest to niemożliwe. - W „You Can Dance” próbowałam sił w eliminacjach w Poznaniu. Doszłam do finałowej dziesiątki, ale ostatecznie przeszło 8 osób. Niestety, odpadłam. Zdarza się. Ten program ma swoje prawa, uczestnicy muszą pasować do formuły, o ich losie decyduje, poza jury, także reżyser - wyjaśnia.

<!** reklama>Jej taneczne zajęcia trwają godzinami. Całe życie osobiste jest temu podporządkowane. Do tego obozy i wyjazdy na zawody. - Jak się pokocha taniec do końca, a to mi się właśnie przytrafiło, człowiek może naprawdę dać z siebie wszystko - zapewnia.

Jej chłopak to rozumie i dodatkowo ją mobilizuje. - On tańczy breaka, ale docenia to, co ja robię.

Z breakdance’u do hip-hopu uczonego w „FIX” przeszedł Piotr Nawra (na zdjęciu wyżej). Akrobatyczne elementy niezwykle widowiskowego ulicznego tańca wykorzystuje do dziś. - Breaka ćwiczyłem półtora roku. Poznałem właściwie wszystkie elementy: różne teksasy, twistery, headspiny, bridge’e, butterfy’je i freezy. Dalsze trzymanie się breaku byłoby już tylko powielaniem, dlatego wybrałem hip-hop, który jest o wiele trudniejszy i bardziej złożony. Tu widzę, jak się rozwijam - zapewnia. - Proszę mnie nie brać za jakiegoś fachowca, nie jestem mistrzem breaka, ani hip-hopu. Ja się tu pilnie uczę.

Tancerzem z grupy „FIX”, który najdalej zaszedł, jest Artur Cieciórski. Wielokrotny mistrz świata w tańcu disco, który w 2000 roku otrzymał absolutnie prestiżową nagrodę International Dance Organization dla najlepszego tancerza na świecie. Ten tytuł umożliwił mu naukę w Broadway Dance Center, do której bilet otrzymał zwycięzca polskiej edycji „You Can Dance”.

- Problemem było utrzymanie się tam. To potwornie kosztowna zabawa - 17 tysięcy dolarów rocznie. Wytrzymałem tylko kilka miesięcy - przyznaje Artur. - Ale na jednej z dyskotek zauważył mnie niejaki Joah, tancerz fenomen, który mimo 37 lat utrzymuje absolutnie najwyższą formę. Zaprosił mnie do współpracy. Założyliśmy zespół taneczny J.A.T. Z jeszcze jednym kolegą, Puertorykańczykiem Trixtah - mistrzem USA w breakdance, zjeździliśmy z występami połowę USA. Przez te lata obserwowałem uważnie rozwój tańca w Polsce. I po sześciu latach wróciłem. Na pierwszą edycję „You Can Dance” się nie załapałem, bo miałem jeszcze jakieś zobowiązania związane z kontraktem, ale wystartuję w kolejnej w styczniu 2008 roku. Nadal mnie to bawi, chcę się jeszcze raz sprawdzić. Potem zamierzam zostać instruktorem tu, w toruńskim „FIX” i uczyć młode talenty.

Choreografem i instruktorem tańca zamierza też zostać Agata Deręgowska. - To sposób na całe życie. Ucząc nie stracę kontaktu z tańcem, bo tego bym nie przeżyła.

Do Stanów jeszcze daleko

Tancerze zgodnie przyznają, że elementy tańca ćwiczone wyczynowo rzadko prezentują na dyskotekach. - Chłopcy boją się dziewczyn, które naprawdę dobrze tańczą - zapewnia mistrzyni Polski. - By się dobrze bawić i nikogo nie wprowadzić w zakłopotanie, tańczę na imprezach świadomie zdecydowanie gorzej niż potrafię.

Zdaniem Mariusza Mikołajka to podejście właściwe. - Proszę spojrzeć na nasze dziewczyny. W takim tańcu zachowują się... bardzo prowokacyjnie. Gdyby tak zatańczyły na dyskotece, wianuszek facetów miałyby za sobą. Ale problemy mogłyby pojawić się w toalecie. Zazdrosne dziewczyny tych gości bywają okrutne. Już się to zdarzało. Podobnie z chłopakami. Gdyby któryś z naszych tancerzy pokazał na dyskotece co naprawdę potrafi... czekałby go prawie pewny łomot od kolesiów po wyjściu. To nie Ameryka, gdzie Artura nie tylko nie pobito, ale dzięki tańcowi w lokalu miał okazję wejść do grupy i zarabiać pieniądze. Do Stanów jeszcze nam sporo brakuje, ale powoli idziemy w tę stronę, gdzie dobry taniec naprawdę się docenia.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski