W miniony poniedziałek jeden z naszych Czytelników zauważył, że na ul. Unii Lubelskiej policjanci zatrzymali do kontroli karawan pogrzebowy. Czytelnik jest przekonany, że widział, jak z wozu wynoszono do sąsiedniego ceglanego budynku nieczynnej fabryki „coś” (w domyśle zwłoki) zawinięte w czarny foliowy worek, a potem wnoszono z powrotem.
Oficjalnie policjanci kategorycznie zaprzeczają, jakoby zatrzymali w ostatnim czasie na terenie Bydgoszczy do kontroli karawan przewożący zwłoki. Komunikat to jedno, a życie to drugie. Wokół tego zdarzenia narosły już opowieści, przetworzyły się, zaczęły żyć odrębnym torem, także wśród mieszkańców okolicznych domów, gdzie doszło do tamtej kontroli.
Bydgoszcz widziana z satelity. Rozpoznajesz te miejsca? [QUIZ]
Tajemnicza kobieta
Nie tak dawno na korytarzach bydgoskiej galerii handlowej „Focus Mall” można było spotkać kobietę, która - przechodząc tamtędy - miał wizje, o których szeroko opowiadała. Kobieta - jak twierdziła - w tym miejscu słyszała ryk zarzynanych zwierząt, czuła zapach ich krwi. Tak powstała legenda o tym, że w galerii, która została wzniesiona na terenie dawnej Rzeźni Miejskiej - straszą duchy zabitych tam zwierząt.
Przed paru laty z kolei po Bydgoszczy krążyła opowieść, że w jednej z bydgoskich galerii handlowych odnaleziono zaginione wcześniej dziecko z wyciętą nerką. Było to wówczas, kiedy pojawiły się plotki o przestępcach ze Wschodu, którzy „polują” na ludzkie organy i dla ich zdobycia są gotowi zabić człowieka.
Targi Pracy OFFerty 2016 w Bydgoszczy. Rekordowa liczba wyst...
Ręka na murze
Najsłynniejsza bydgoska legenda, którą karmiły się całe pokolenia i której poświęcono „uczone” grube książki to ślad krwawej ręki na murze kościoła pojezuickiego na Starym Rynku. Miała go pozostawić dłoń rozstrzelanego 9 września 1939 roku w tym miejscu bydgoskiego księdza. Z jej powodu rzekomo Niemcy dokonali pół roku później rozbiórki całego kościoła, bo ponoć nie byli w stanie wywabić śladu.
Niekłamany autorytet dziejów Bydgoszczy, jej honorowy obywatel Rajmund Kuczma, kiedy była mowa o śladzie na murze, przypominał relację dyrektora Muzeum Miejskiego Kazimierza Boruckiego, który we wrześniu 1939 r. mieszkał w budynku muzeum tuż przy kościele: - Wszyscy pokazywali palcem i pytali, czy widzę? Nie widziałem nic, ale siłą sugestii zaczynałem być przekonany, że może rzeczywiście tam coś jest, a ja tego nie widzę? Było mi głupio się przyznawać, więc dla spokoju mówiłem, że ja też widzę...
Polonia Bydgoszcz będzie miała nowy stadion
Tajemne przejścia
W każdym mieście z bogatą przeszłością opowiada się też legendy o ukrytych skarbach, o zamurowanych żywcem ludziach, o tajemniczych tunelach pod rzekami i górami. Nie inaczej jest w Bydgoszczy. Wciąż żywe są opowieści o tunelu (schowku podziemnym?) pod Wzgórzem Dąbrowskiego i tunelu z ratusza na Starym Rynku oraz z zamku bydgoskiego prowadzących pod dnem Brdy na drugą stronę rzeki.
Co jakiś czas powraca także historia o wampirze - dusicielu i gwałcicielu, który miałby napadać po zmroku samotnie chodzące kobiety.
- W każdej tego typu legendzie jest ziarno prawdy - mówi Jerzy Derenda, prezes towarzystwa miłośników miasta, znawca bydgoskich mitów. - Każda plotka bierze się z czegoś, co w rzeczywistości miało miejsce, musi mieć jakieś podłoże - uważa.
Jerzy Derenda sam dobrze pamięta, jak na początku lat 70. z kranów w sporej części Bydgoszczy przez południem zamiast wody popłynęło... piwo.
- Byłem wtedy w redakcji „Dziennika Wieczornego” przy ul. Libelta - wspomina. Browar zamiast pobrać wodę z sieci, odwrotnie połączył zawory i wpuścił piwo. Nabieraliśmy tego napoju w co kto miał pod ręką. Dziś większość bydgoszczan uważa, że to tylko miejska legenda. Ale przecież tak było naprawdę.