Za nami pierwszy mecz ligowy w Bydgoszczy po osiemnastu latach. Było dużo nerwów?
Czuliśmy presję. Wydawało się, że szybko zdobyta bramka [31 sekunda - przyp. red.] doda nam skrzydeł, ale przeciwnik był bardzo silny, dobrze przygotowany do meczu. W końcówce była jeszcze szansa dogonić rywala; zdecydowaliśmy się wycofać bramkarza, ale niestety nic to nie dało. Przegraliśmy, szkoda. Ale porażkę przyjmujemy z godnością. Najważniejsze, że w końcu mogliśmy zagrać przed swoimi kibicami
Pana podopieczni dostali aż jedenaście 2-minutowych kar. Tak częsta gra w osłabieniu miała zapewne wpływ na wynik...
Zgadza się. Często łapiemy kary i to jest nasza słabość. Ciężko walczy się czterech na pięciu, to kosztuje bardzo dużo sił. Przeciwnik to wykorzystał i aż pięć goli strzelił nam grając w przewadze liczebnej.
Gra przed własnymi kibicami może uskrzydlić zawodników, ale może też paraliżować ruchy. Jak było w przypadku pana podopiecznych?
Każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Być może właśnie dlatego zbyt dużo było indywidualnych popisów, a za mało zespołowej gry. Nie może tak być, bo hokej to gra zespołowa. Będziemy starali się poprawić to na treningach. Powinno nam być łatwiej, bo wreszcie nie musimy jeździć na zajęcia do Torunia. Dwa razy w tygodniu, we wtorki i czwartki, będziemy mogli trenować na „Torbydzie”.
Dziękuję za rozmowę.
BKS Bydgoszcz ma na koncie 11 punktów i przewodzi tabeli grupy północnej II ligi. Drugie miejsce zajmuje Warsaw Capitals (7 pkt), na trzecim jest Mad Dogs Sopot (6). Obie drużyny rozegrały jednak jeden mecz mniej od bydgoszczan. Do zakończenia sezonu zasadniczego BKS czekają wyjazdowe starcia z Mad Dogs (21 stycznia) i Capitals (3 lutego). Potem faza play-off.
ZOBACZ TEŻ:
II liga hokeja na lodzie: BKS Bydgoszcz - Mad Dogs Sopot. Me...