FLESZ - Wojna o zboże osłabia ukraińską gospodarkę. Komentarz

Tragedia na stoku narciarskim w Bukowinie Tatrzańskiej
W Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu od kilkunastu miesięcy toczył się proces przeciwko Tomaszowi Ż. i Łukaszowi M. oraz Piotrowi W. Dwaj pierwsi mężczyźni zlecili budowę wypożyczalni na Rusińskim Wierchu w Bukowinie Tatrzańskiej. Z kolei Piotr W. to właściciel firmy budowlanej wykonującej prace polegające na przebudowie i przystosowaniu samochodowej przyczepy do celów użytkowych.
Do tragedii doszło 10 lutego 2020 roku w rejonie stacji narciarskiej Rusin-Ski w Bukowinie Tatrzańskiej. Gwałtowny podmuch wiatru zerwał dach ze znajdującej się w sąsiedztwie parkingu wypożyczalni nart. Ta mieściła się w zaadaptowanej do tego celu przyczepie samochodowej. Konstrukcja przeleciała około 70 metrów i uderzyła najpierw w idących po parkingu ludzi, a następnie w górną stację kolejki krzesełkowej, z której właśnie schodzili narciarze. Na miejscu zginęła 52-letnia Katarzyna i 15-letnia córka Klara. Natomiast w szpitalu zmarła starsza córka, 21-letnia Wiktoria. Całe zdarzenie obserwował zrozpaczony mąż i ojciec, który nie był w stanie im pomóc. Dach poranił także 16-latka, chłopak doznał urazu głowy i stłuczenia barku.
Samowola budowlana na Podhalu
Podczas procesu okazało się, że właściciele nie mieli pozwolenia na ustawienie obiektu w tym miejscu, była to samowola budowlana. Trójka oskarżonych w procesie mężczyzn broniła się, że do tragedii doprowadził silny wiatr. Przyczyną zdarzenia była zła konstrukcja dachu, budowlańcy użyli niewłaściwych, starych materiałów. Na to pozwolił szef ekipy budowlanej oraz inwestorzy, których nie interesowały względy bezpieczeństwa. Gdyby wszystko zostało wykonane zgodnie z prawem, szalejący wówczas wiatr nie doprowadziłby do takiej tragedii.
Oskarżeni twierdzili, że większość obiektów tego typu na Podhalu była stawianych bez pozwolenia na budowę i wcześniej przygotowanych planów. Według nich w czasie, kiedy powstawał obiekt (2015 roku) nie było obowiązku zgłaszania i wydawania decyzji o pozwolenie na budowę. To również nie przekonało sądu, oskarżeni w końcu zrzucali winę na siebie wzajemnie.
Wyrok za tragedię na Rusińskim Wierchu
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu wydał wyrok osiemnastu miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności dla właścicieli naczepy przerobionej na wypożyczalnię sprzętu oraz właściciela firmy budowalnej. Dodatkowo oskarżeni muszą wspólnie wypłacić oskarżycielowi posiłkowemu (mężczyźnie, który stracił całą rodzinę) 1,5 mln zł. Wyrok jest nieprawomocny.
- Sąd nie miał żadnych wątpliwości, że cała trójka oskarżonych ponosi odpowiedzialność za przypisane im czyny. Nie działali oni
w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia. Nie budzi wątpliwości również tragiczny skutek tego zdarzenia. Do okoliczności obciążających oskarżonych należy nieumocowanie dachu do naczepy tira, te roboty zostały wykonane w sposób oczywisty niezgodnie z przepisami i sztuką budowlaną. Każdy powinien sobie zdawać sprawę z konsekwencji, które niosą tak nieprawidłowo wykonane prace - mówiła podczas uzasadnienia Anna Serwin- Bajan, sędzia Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.
Nie wszyscy byli zadowolenie z wyroku, dlatego można się spodziewać, że na tym ta głośna sprawa się nie skończy.
- Trudno posługiwać się tu słowem satysfakcja, myślę że te postępowania sądowe są jeszcze otwarte, natomiast tutaj ta odpowiedzialność została przypisana i to dla pokrzywdzonego jest najważniejsze, będziemy oczekiwać na dalszy rozwój - mówiła Małgorzata Kuklewicz-Bogacz, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego po ogłoszeniu wyroku. Kwestionować chce go także obrońca oskarżonego Tomasza Ż.
Prokurator wnosił o dwa lata pozbawienia wolności dla każdego. Dodatkowo chciał, by sąd zasądził od każdego oskarżonego obowiązek zapłaty miliona zł na rzecz mężczyzny. Sąd podzielił w pełni argumentację prokuratury, szczególnie jeśli chodzi o winę wszystkich oskarżonych.
- Wyrok jest satysfakcjonujący, bo należy pamiętać, że jest to przestępstwo nieumyślne, rzadko kiedy zdarza się w polskim wymiarze sprawiedliwości, że za przestępstwo nieumyślne wymierzyć karę pozbawienia wolności bez jej zawieszenia. Pewne wątpliwości może budzić kwestia zadośćuczynienia, wnoszonego przez prokuraturę oraz pełnomocnik - mówił dziennikarzom Wojciech Konstanty z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Sąd w określeniu kwoty zadośćuczynienia brał pod uwagę ogromną stratę mężczyzny, który po tym tragicznym zdarzeniu stracił sens życia. Na jego oczach zginęła cała rodzina. Sąd miał na uwadze, że mężczyzna przeszedł wstrząs psychiczny w wyniku śmierci swoich najbliższych. Kwota jest znacznie niższa niż chciał tego sam oskarżyciel posiłkowy (łącznie 6 milionów). Może on starać się o zadośćuczynienie w procesie cywilnym.
- Finalistki konkursu piękności promują Krynicę-Zdrój. Najnowsze zdjęcia
- TOP 10 restauracji w Nowym Sączu według TripAdvisor
- Tatry jak na dłoni. Tak prezentują się z Żegiestowa
- Tłumy turystów na otwarciu kolei na Górę Parkową. Działo się!
- Bajeczne widoki z Jaworzyny Krynickiej. Takie widoki tylko przy wschodzie słońca