MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Towarzysz Bierut pod choinkę

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Zamiast Bożego Narodzenia miała być Gwiazdka, a z radia zamiast kolęd płynąć miał głos towarzysza Bieruta lub generalissimusa Stalina. Tak we wczesnych latach PRL planowano obywatelom urządzać święta.

Zamiast Bożego Narodzenia miała być Gwiazdka, a z radia zamiast kolęd płynąć miał głos towarzysza Bieruta lub generalissimusa Stalina. Tak we wczesnych latach PRL planowano obywatelom urządzać święta.

<!** Image 2 align=right alt="Image 105372" sub="W socjalistycznej Polsce Ludowej socjalistyczne musiały być także święta. Pokazywano tylko neutralne światopoglądowo symbole Bożego Narodzenia, m.in., bałwany i płatki śniegu. / Fot. Archiwum">Pierwsze powojenne święta Bożego Narodzenia przebiegały w bardzo elegijnym nastroju. Wspominano zmarłych i pomordowanych, na stołach pojawiły się dziesiątki tysięcy pustych talerzy. Były to bardzo skromne święta, ale to jeszcze wówczas nikomu nie przeszkadzało, ważniejsza była radość z odzyskanej wolności.

Powszechne były zbiórki darów dla sierot po zamordowanych bohaterach, na paczki dla żołnierzy. Kultywowano popularne przed wojną obchody gwiazdkowe w szkołach i przedszkolach.

Ponieważ wciąż obowiązywał przydział żywności na kartki, pojawiły się specjalne asygnaty na przydziały gwiazdkowe. W Bydgoszczy było to 200 g mydła do prania, 20 g „prawdziwej” herbaty i 500 g marmolady, a w Toruniu 2 jaja dla dzieci do lat 2, mydło toaletowe i dla dzieci do lat 3 - 150 g cukierków.

Zapowiadano też, że w sklepach nie będzie ryb słodkowodnych, bo nie można ich łowić ze względu na odwilż. Miały za to być asygnaty na śledzie.

Zabrakło nawet... wódki

Dopiero od następnego roku władza ludowa zaczęła zmieniać obywatelom obraz świąt, do jakich przywykli.

<!** reklama>W 1946 r. odbywały się jeszcze wigilijne koncerty, dzielono się opłatkiem w zakładach i szkołach oraz różnego rodzaju towarzystwach, w prasie pojawiały się relacje o tłumach na pasterkach, ale jednocześnie prowadzono ideową polemikę w kwestiach wiary.

Były to biedne święta. Jak informowała kujawsko-pomorska prasa, władze szczerze przyznawały przed Bożym Narodzeniem, że przydziały smalcu, konserw i śledzi będą bardzo skromne. Brakowało też choinek, „sztuczne ognie pozostanie nam wieszać na miotle” - brzmiał kpiący komentarz. W sklepach zabrakło nawet... wódki.

<!** Image 3 align=left alt="Image 105372" sub="„Łyse” sztuczne choinki - jeden z to-warów, którego w PRL nie brakowało / Fot. Archiwum">W 1947 roku na łamach „Ilustrowanego Kuriera Polskiego” pojawiły się pierwsze opowieści o tym, że w ZSRR też są święta, tyle że nieco później. Była szeroka relacja z Moskwy podkreślająca, że miasto jest obficie udekorowane i oświetlone, odbywają się liczne bale z udziałem gwiazdorów, koncerty, zawody narciarskie. To na pierwszej stronie. Na ostatniej - pojawił się kompletny wykaz pasterek w bydgoskich kościołach z takim szczegółami, jak np. to, kto prowadzi mszę, a kto wygłaszać będzie kazanie.

Najważniejszym jednak akcentem świątecznym było to, że w wieczór wigilijny do narodu przez radio przemawiał towarzysz Bolesław Bierut.

Gdyby sądzić wyłącznie po artykułach „Gazety Pomorskiej”, to w 1949 roku Boże Narodzenie zostało odwołane! Przez całą drugą połowę grudnia wszystkie wydania gazety w 95 proc. były poświęcone 70. urodzinom towarzysza Stalina, przypadającym 21 grudnia. Jedyny akcent świąteczny to w wygilijnym wydaniu zdjęcie dzieci w sierocińcu - przy posiłku, ze smętną gałązką świerku w wazoniku na stole.

Huta na Wigilię

W 1952 roku na pierwszej stronie „Pomorskiej” jedynym akcentem bożonarodzeniowym była... świeczka na tle huty! Pod kolażem umieszczono wiersz „Ballada o choince”. Święta nazywano Gwiazdką, ani razu nie pojawiło się słowo „Wigilia”. Z lektury gazety wynika, że jedyną rzeczą godną odnotowania w związku ze świętami było uruchomienie dodatkowych pociągów z uwagi na wzmożony ruch pasażerski. Ludzie nie jechali jednak na wypoczynek, to klasa robotnicza budująca wielki przemysł odwiedzała rodzinne domy na wsi.

Z dumą informowano, że dotarły do sklepów specjalne transporty ryb: zapowiadano dużą podaż „pitlingów” i dorszy, średnią - karpi, linów i szczupaków oraz specjalne dostawy pstrągów, słodkowodnej drobnicy, śledzi i konserw rybnych. Po lekturze nie sposób nie odnieść wrażenia, że w sklepach rybnych przez cały rok świeże mogły być jedynie... umyte półki.

W 1953 roku z pełnym triumfalizmem „otrąbiono” przed świętami obniżkę cen na wiele artykułów. Na imprezy gwiazdkowe dla dzieci państwo przydzieliło aż 20 milionów złotych!

<!** Image 4 align=right alt="Image 105372" sub="W latach „wczesnego Gierka” święta były okazją do zmasowanej akcji propagandowej wychwalającej socjalistyczną gospodarkę. Na zdjęciu kolejka po tzw. biały sprzęt domowy, specjalnie wyprodukowany dla ulżenia doli „świata pracy”.">„Zmieniło się wiele w porównaniu z poprzednimi latami” - informowała prasa. Na plus, oczywiście. W sklepach przed świętami miały pojawić się balerony, salcesony, kiełbasa serdelowa i sucha. Spożywcze były podobno zawalone owocami, serami, orzechami, winami gronowymi.

Tej obfitości trzeba było dać upust. 20 grudnia ogłoszono „handlową niedzielę”, przez kolejne trzy dni sklepy były czynne aż do 21.00, w Wigilię natomiast do 18. Zakłady gastronomiczne tego dnia pracowały do 20, a dyżurne nawet do 22!

Z myślą o najmłodszych organizowano kiermasze zabawek. W sieci Miejskiego Handlu Detalicznego towarzyszyła im wystawa „ZSRR - kraj szczęśliwego dzieciństwa”.

W ten krajobraz niewyobrażalnego luksusu wpisywała się informacja o dodatkowych przedświątecznych rejsach samolotu do Warszawy, wylatującego z Bydgoszczy codziennie o godz. 15.

W 1954 roku już tak dobrze nie było, chyba że tym razem cenzor prasowy był mniej czujny. Jak informował IKP, bombek choinkowych było wprawdzie pod dostatkiem, za to zabrakło zawieszek, więc wykupywano w pasmanteriach masowo nici. Nie było żywych karpi, do sklepów trafiały głównie śnięte. Tam, gdzie „rzucano” żywe, tłum tak napierał, że dochodziło do demolowania sklepów i interwencji Milicji Obywatelskiej. Długie „ogonki” w mięsnych ustawiały się po tańsze wędliny, bowiem droższe wisiały spokojnie na hakach. Przez dwa ostatnie dni zabrakło takich świątecznych rarytasów jak kiełbasa biała, metka i pasztetowa.

W numerze wydanym na trzy świąteczne dni nie było ani słowa o tym, że są jakoweś święta, za to szeroko informowano o przygotowaniach do 61. urodzin Mao Zedonga (26 grudnia), pojawiła się ponadto zapowiedź imprez noworocznych dla dzieci od 27 grudnia do 6 stycznia, powołano nawet z tej okazji... Wojewódzki Komitet Imprez Noworocznych.

Najważniejszy toast

Po październikowym przełomie przez jakiś czas święta znów stały się świętami. Na krótko jednak. Ekipa Władysława Gomułki konsekwentnie dążyła do przekształcenia Bożego Narodzenia w świecką Gwiazdkę. Kolejki w sklepach stały się normalnością, bowiem zaopatrzenie w zwykłe towary jakoś nie mogło obywateli zadowolić, uparcie domagali się importowanych rarytasów.

„Ilustrowany Kurier Polski” w 1963 roku na Wigilię ukazał się w kolorze zielonym, zawierał wigilijne wspomnienia sprzed lat i świąteczne konkursy. Nadal jednak na pierwszej stronie pojawiała się „dyżurna” świeczka na tle zimowego pejzażu z zaskakującymi życzeniami: „Gdy w kręgu rodzinnym w blasku pierwszej gwiazdki wzniesiemy toast”...

Zachwalano atrakcje radiowe: 160. „Podwieczorek przy mikrofonie”, „Zgaduj-zgadulę”, „Kabaret Starszych Panów”, słuchowiska.

<!** Image 5 align=left alt="Image 105372" sub="Tradycyjne ludowe szopki na Boże Narodzenie. W powojennej Polsce chętnie je wykonywano i prezentowano jako element kultury ludowej, o której zachowanie dbała władza ludowa.">Po świętach pojawił się reportaż z dworców kolejowych i autobusowych w okresie przedświatecznym. Panował tam nieprawdopodobny tłok, działy się dantejskie sceny, mimo uruchomienia wszelkich możliwych rezerw. Kolejarzom zabrakło wagonów, pasażerów musiała uspokajać MO.

W okresie „wczesnego Gierka” niewiele się zmieniło. Sklepy w Wigilię były czynne długo: przemysłowe do 17, kioski do 18, spożywcze do 19, bary i restauracje tylko do 17, ale kilka dyżurnych do 22.

W 1971 roku zamieszczono w „Gazecie Pomorskiej” historyczne zdjęcie pokazujące kolejkę! Był to ewenement. Fotografia przedstawiała tłumek pań w moherowych beretach okupujących stoisko z belami materiału w domu handlowym „Jedynak”. Jak wynika z podpisu, podobno właśnie nadszedł transport tkanin karnawałowych. Sądząc po wieku kolejkowiczek, był to ze strony fotoreportera raczej żart.

Po świętach MO narzekała, że było wzywane aż do 45 awantur domowych w Wigilię. Pogotowie Ratunkowe przez trzy świąteczne dni ponad 300 razy musiało interweniować, głównie z powodu dolegliwości żołądkowych.

Za 5 lat więcej mięsa...

W 1975 roku pojawił się pełny triumfalizm. IKP zapowiadał: „Mamy przed oczami stół zastawiony obficiej niż kiedykolwiek. Mamy teraz więcej niż kiedykolwiek powodów do dobrego świątecznego samopoczucia. Rozejrzyjmy się po mieszkaniu: przybyło co nieco - mebel, sprzęt czy ozdoby, jest jakiś dorobek, a my czujemy się pewniej niż parę lat temu, jaśniej nam się rysuje przyszłość”. Piszący te słowa zapewne nie pamiętał, że o świetlanej przyszłości pisano tak samo i owych wspomnianych parę lat temu. Przy okazji podano plany na najbliższą pięciolatkę. „Za 5 lat będziemy jeść więcej mięsa i wędlin niż Włosi i Skandynawowie, pod względem spożycia tłuszczów dogonimy Anglię i Kanadę, a przetworów mlecznych i jaj będziemy jeść tyle, co cała EWG razem wzięta. Będziemy zjadać najwięcej w Europie cukru, czekolad, cukierków, ziemniaków i przetworów zbożowych”. Gorzej zapowiadało się z warzywami i owocami, których Polacy jeść nie chcą - „mamy szanse tylko na średni pułap europejski”.

Nadal jednak o świętach pisano pod hasłami „Święta Gwiazdkowe”, wspominano wyłącznie „niegdysiejsze potrawy” lub „obrzędy ludowe”. Reporter odbył rozmowę z czterolatkiem. Na pytanie „Co to są święta?”, dziecię odpowiedziało zgodnie z wytycznymi: „Święta to światełka powieszone i się palą i zgaszają i przychodzi Gwiazdor i przynosi pod choinkę prezenty”.

Smutne były święta w stanie wojennym. „Przejeść się nie było czym” - szczerze przyznawała prasa, ale padały wreszcie po latach słowa „Boże Narodzenie”.

Komentując apel Jaruzelskiego, dyżurny propagandzista dodał, że „po raz pierwszy od 1945 r. I sekretarz partii komunistycznej w wieczór wigilijny przemówił do narodu w momencie, który dogmatycy uważali dotąd za nieodpowiedni”. Albo łgał w żywe oczy, albo i sam nie wiedział, wychowany na zafałszowanej historii PRL-u, że, m.in., Bierut robił to samo w 1947 r.

Ponura była Wigilia, mimo że zawieszono na tę jedną noc godzinę milicyjną, by można było iść na pasterkę. Wcześniej w woj. toruńskim wydano kilka tysięcy zezwoleń na wyjazdy na święta.

Co polecano na prezenty? Zabawek było mało, nawet książeczek dla dzieci zabrakło, ale za to w sprzedaży były aż trzy rodzaje kalendarzy! 18 grudnia rozpoczęła się sprzedaż karpia, wydawano jednak tylko po jednej sztuce na osobę.

Szeroko opisywano transporty z darami z zagranicy, tej przyjaznej oczywiście. Oto na Kujawy i Pomorze przybyło 46 wagonów z żywnością i podarkami dla dzieci od mieszkańców Karl-Marx-Stadt. A w nim tak typowo świąteczne potrawy jak ryż, kasza, proszki do prania czy mrożona masa jajeczna.

Dramatycznie wyglądało kartkowe zaopatrzenie w sklepach mięsnych. Nawet choinek było za mało.

Zła wiadomość była taka, że nie wystarczy świeżej kapusty. Drożdże sprzedawano po 10 dag na osobę, nie było mowy o bakaliach.

Dobra wiadomość była taka, że niezrealizowane odcinki listopadowych kart zaopatrzenia na grejpfruty mogły być wykorzystane w grudniu na pomarańcze. Jeśli zdąży dopłynąć statek z Kuby...

Według tradycji

Kto przynosi prezenty?

Tajemnicza postać przynosząca w dzień Wigilii prezenty nazywa się Świętym Mikołajem. Tak mówi większość rodaków. W niektórych regionach jednak często spotkać można inne postaci. W Wielkopolsce, na Kujawach i Pomorzu pod choinkę prezenty kładzie Gwiazdor. Na Górnym Śląsku może być to Dzieciątko, na Podkarpaciu mówi się jeszcze o Aniołku, natomiast wśród Polaków na Kresach Wschodnich może być to także Dziadek Mróz.

Warto wiedzieć

Peerelowskie kolędy

W okresie stanu wojennego powstała „Kolęda internowanych” Macieja Zembatego.


Bóg się rodzi, a rodacy po więzieniach rozrzuceni, bo marzyła im się Polska niepodległa na tej ziemi.


Matki, żony, siostry, dzieci, same przy świątecznym stole; tylko szatan mógł zgotować naszym bliskim taką dolę!


Wcześniej bardzo popularna była kolęda „Nie było miejsca dla Ciebie”, którą wiązano z sytuacją świąt Bożego Narodzenia w PRL.


Nie było miejsca dla Ciebie, W Betlejem żadnej gospodzie. I narodziłeś się, Jezu, W stajni, w ubóstwie i chłodzie. (...)


A dzisiaj czemu wśród ludzi Tyle łez, jęków, katuszy. Bo nie ma miejsca dla Ciebie W niejednej człowieczej duszy.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!