Rozmowa z ks. Piotrem Bulandą, dyrektorem Oratorium im. bł. ks. Bronisława Markiewicza w Toruniu.
W ubiegłym roku oratorium świętowało już 25-lecie istnienia.
Tak, nasze dzieło ma już całkiem długą historię. Twórcami i pionierami oratorium byli ks. Józef Ślusarczyk i ks. Czesław Kustra. Jak sami wspominali, wokół parafii św. Michała Archanioła na Rybakach w Toruniu było sporo dzieci, bawiących się w pobliskim parku, spędzających czas przy domach na Bydgoskim Przedmieściu. Księża uznali, że trzeba im ten czas lepiej zorganizować. Dlatego pojawił się pomysł utworzenia przy parafii oratorium. Jest ono wpisane w historię i tradycję zakonu Michalitów, który rozpoczął swoją działalność na przełomie XIX i XX wieku, zbudowane wokół idei św. Jana Bosko. Według niej oratorium ma być dla dzieci boiskiem, szkołą, parafią, domem. I tak też funkcjonuje toruńskie oratorium.
Dziś mamy zapisanych 119 dzieci, dla których - jak same podkreślają - oratorium jest drugim domem. Stwarzamy dobre warunki edukacyjne, stymulujemy rozwój dziecka wolnego od zahamowań i uprzedzeń, otwartego na drugiego człowieka, wielkodusznego i bogatego w pozytywne doświadczenia. Dzieci przychodzą do nas po szkole, uczą się, odrabiają lekcje, ale też bawią się i rozwijają swoje talenty. Mamy modelarnię, zajęcia taneczne, teatralne, gimnastyczne, plastyczne. Dochodzą do tego aktywności związane ze współczesnością, czyli np. zajęcia komputerowe. Dzieci mają fachową opiekę. W odrabianiu lekcji i nauce pomagają nauczyciele, którzy robią to z potrzeby serca i którzy mogą poświęcić danemu dziecku więcej czasu, niż udałoby się w szkole. Zajęcia prowadzą także wolontariusze, ale też m.in. nauczyciele emerytowani. Rodzice mogą czuć się spokojni o rozwój i bezpieczeństwo swoich dzieci.
Kto może skorzystać z oferty, jaką daje oratorium?
Każdy chętny. Większość naszych podopiecznych to dzieci z Bydgoskiego Przedmieścia, ale na nikogo się nie zamykamy. Dziś coraz częściej rodzice są tak zabiegani, że wolą dać dziecku smartfon lub tablet, niż poświęcić mu czas i uwagę. Nie wynika to z lenistwa, ale z ogromnego zapracowania. Rodzice mogą być pewni, że w oratorium dziecko będzie dobrze zaopiekowane, zajmie się pożytecznymi rzeczami i nie będzie wystawione na zagrożenia współczesnego świata. W swoich szeregach mamy wielu specjalistów dbających w sposób szczególny o rozwój naszych podopiecznych, m.in. psychologa, pedagoga czy pracownika socjalnego. Organizujemy wydarzenia plenerowe, najbardziej z nich znane są: Michayland, czyli Fantastyczne Miasteczko Dzieciaków, impreza integracyjna z okazji Dnia Dziecka, która co roku gromadzi tysiące uczestników, a także wycieczki do pięknych miejsc w Polsce. Mamy nieustającą nadzieję, że nasi wychowankowie wychodzą stąd lepsi i bogatsi. Już jako dorośli ludzie często nas odwiedzają i z łezką w oku wspominają czas spędzony tutaj.
Bez wsparcia z zewnątrz oratorium nie mogłoby funkcjonować na wysokim poziomie?
Nie prowadzimy działalności gospodarczej. Jako organizacja charytatywna żyjemy z tego, co otrzymamy. Na szczęście, ludzi dobrej woli, którzy nas wspierają, nie brakuje. W Toruniu i okolicach wielu jest przedsiębiorców i prywatnych sponsorów o dużej wrażliwości i dobrym sercu. Ogromnym wsparciem są różne projekty i programy z Urzędu Marszałkowskiego oraz Urzędu Miasta w Toruniu. Jednak bardzo ważnym źródłem utrzymania są także środki z 1 procenta podatku. To m.in. dzięki nim możemy zaoferować naszym nauczycielom skromne wynagrodzenie za pracę, ale też kupić i wyposażyć dzieci w odpowiedni sprzęt, stroje, pomoce naukowe. Dzięki wsparciu darczyńców wyremontowaliśmy również naszą siedzibę, z której korzystają dzieci. Zależy nam na tym, by nasi podopieczni ciągle mogli się rozwijać. Człowiek jest z natury twórczy. Czasem kreatywność bywa przykryta. Naszym zadaniem jest ten potencjał wydobyć.
