
7. Jakub Rzeźniczak (Legia Warszawa)
Na nerwy działa w Polsce także nazwisko Rzeźniczak. Dlaczego? Tego do końca nie wiadomo. Gole strzela niezwykle rzadko, więc i nie ma okazji na demonstrację radości. Gra całkiem fair. Z kontrowersyjnych wypowiedzi nie słynie. A jednak jest nielubiany. Raz został spoliczkowany, lecz nie przez kibiców drużyny przeciwnej, a przez lidera „Żylety”, „Starucha”. Bo wstawił się za kolegami, których wyzywano i opluto po przegranym meczu z Ruchem Chorzów. Rzeźniczak wybaczył „Staruchowi” występek, ale ten nie uniknął kary – sąd skazał go na sześć miesięcy ograniczenia wolności i 30 godzin prac społecznych w miesiącu.

6. Łukasz Madej (Śląsk Wrocław)
Nienawidzą go choćby sympatycy Widzewa Łódź i Lecha Poznań. Tym pierwszym zalazł za skórę rodowodem ŁKS-u i wypowiedziami typu: „Zawsze to miłe, kiedy Widzew spada”. Przez drugich nazywany jest po dziś dzień Judaszem. Jeszcze gdy zakładał koszulkę Lecha tak właśnie o nim śpiewano na stadionie. Skąd się to wzięło? Otóż Madej nie ukrywał w wywiadach, że może odejść do Legii. Przewinęła się też plotka, że sprzedał medal za Puchar Polski. Zawsze kiedy przyjeżdża do Poznania te tematy wracają jak żywe. A Madej ironicznymi oklaskami dziękuje za ich przypomnienie.

5. Michał Kucharczyk (Legia Warszawa)
To jedna z twarzy Legii, więc już z tego tylko powodu trudno dziwić się, że cała Polska (z drobnymi wyjątkami) za nim nie przepada. Co interesujące, zraził do siebie także samych kibiców z Warszawy. Po każdym słabym występie wylewa się na niego wiadro pomyj. W 2013 roku po fecie mistrzowskiej doszło nawet do szarpaniny. - Wyszedłem z klubu z dziewczyną i po drugiej stronie ulicy zaczepili mnie kibice. Spytałem, o co im chodzi, poprosiłem, żeby dali mi spokój. Odparli, że... mam sobie iść na wypożyczenie. Ja na to, że jeśli mnie nie chcą w Legii, to niech mi to powiedzą w twarz, a nie mówią o wypożyczeniu. Wtedy doszło do krótkiej szarpaniny. Potrwała może z 20 sekund – stwierdził Kucharczyk w rozmowie z „Super Expressem”.

4. Kasper Hamalainen (Legia Warszawa)
Być może w Krakowie, Gdańsku czy Wrocławiu jego osoba jest zupełnie obojętna tamtejszym kibicom. W Poznaniu od momentu przejścia do Legii działa jednak tylko na nerwy. „Judasz, Judasz” - krzyczeli fani „Kolejorza”, gdy Fin przyjechał z nową drużyną na Bułgarską. W końcu obiecał, że po zakończeniu kontraktu odejdzie do ligi zagranicznej, a nie do największego rywala. Jego gole i asysty dla Lecha szybko poszły więc w zapomnienie. Wielu oddało koszulki z jego nazwiskiem. Był też transparent z przestrogą dla innych zawodników („Następnego spotka kara”).
<iframe width="640" height="360" src="https://www.youtube.com/embed/i-vkQPb-TT4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>