Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasso, Sting i Jaś Herbatnik

Tekst: Ewa CZarnowska-Woźniak, fot: Martyna Woźniak
Umordowani wielogodzinną podróżą, poddajemy się wieczorem na skrzyżowaniu szutrowych dróg kolejnej winnicy. Z pułapki wybawi nas samozwańczy król Toskanii. Bo tu wszystkie drogi prowadzą do Tomka Tryby.

Umordowani wielogodzinną podróżą, poddajemy się wieczorem na skrzyżowaniu szutrowych dróg kolejnej winnicy. Z pułapki wybawi nas samozwańczy król Toskanii. Bo tu wszystkie drogi prowadzą do Tomka Tryby.

<!** Image 2 align=none alt="Image 194475" sub="Tomek „Tomasso” Tryba i jego nieodłączne toskańskie atrybuty - land rover nie tylko do ekstremalnych wypraw oraz obsługiwany bez chwili wytchnienia telefon komórkowy. Fot. Sebastian Szwajczak (www.winoispiew.com)">

Na trop „Wina i śpiewu” wpadłam po lekturze starego numeru „Podróży”. Jeśli sceneria toskańskiego przysiółka Il Pino zachwyciła takiego fotografa jak Chris Niedenthal, to musiało być to miejsce nie z tej ziemi. Tak jak jego gospodarz, Tomek Tryba. Zaraz okazało się, że namiar na kominiarza z Tarnowa, który w 1996 roku przyjechał do krainy chianti, przekazują sobie wszyscy internetowi forumowicze, zainteresowani przyjazdem czy przejazdem przez najpiękniejszą część włoskiego buta. Na wakacje na toskańskim odludziu pod skrzydłami Tomka „Tomasso” Tryby zdecydowałam się od ręki.<!** reklama>

Nie tylko wino i śpiew

Informacja ze strony www.winoispiew.com, która podaje, że można od Tomasso (jak go nazywają tubylcy) wynająć apartamenty w Pino, jest od 3 lat nieaktualna. Dla zainteresowanych nie ma to jednak praktycznych konsekwencji. Tomek w szeroko rozumianej okolicy zna każdego i u każdego jest w stanie znaleźć nam miejsce o pożądanym standardzie. - Jeśli ktoś szuka klimatów „po zbóju”, pokoju u staruszków, którego głównym elementem wystroju jest stara strzelba, nie ma problemu - śmieje się, gdy już na spokojnie spotykamy się w mieszkaniu, które nam wyszukał w starej toskańskiej willi z basenem. - Z Pino wyprowadziliśmy się w 2009 roku, po śmierci właściciela. Majątek przejęła z zamiarem sprzedaży jego córka, florencka prawniczka. Dziś wynajmujemy od instytutu kościelnego niewielki dom w San Lazzaro, na sąsiednim wzgórzu. Kupno czegoś na własność jest tu poza zasięgiem naszych możliwości finansowych. 500-metrowe Pino jest warte milion euro. Jesteśmy przecież w absolutnym sercu Chianti Classico, 35 kilometrów od Florencji i Sieny, znakomicie skomunikowanych z Europą i światem siecią autostrad, portów lotniczych i morskich. W promieniu 15 kilometrów swoje rezydencje mają Sting, królowa Beatrix czy Tony Blair.

<!** Image 3 align=none alt="Image 194475" sub="Dla turysty Toskania jest krainą leniwego odpoczynku w sielskiej scenerii i znakomitego, cenionego na całym świecie wina">

Tak więc w 1996 roku Tomek wybrał to miejsce na przygodę swojego życia. Przeznaczenie dopadło go w... Amsterdamie. Szukał pracy i znalazł ją w maleńkim ogłoszeniu. Para Włochów, mieszkających na toskańskiej wsi, szukała opiekuna dowożącego 10- i 15-letnie dzieci do szkoły w mieście i do pomocy przy drobnych pracach domowych za wikt i opierunek. - To byli niezwykli ludzie, dawni hipisi, bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Po śmierci partnera Monica sprzedała dobytek i dziś prowadzi agroturystykę na portugalskich Azorach. Moi ówcześni podopieczni też prowadzą ciekawe życie. Camilla skończyła japonistykę, jakiś czas mieszkała w Japonii, teraz zajmuje się modą we Florencji, a Jacoppo jest inżynierem. Do dziś utrzymujemy kontakt.

Z niezwykle sugestywnych, barwnych opowieści Tomka o ludziach, którzy w Toskanii się urodzili lub wybrali ją na swoje miejsce na Ziemi, można by stworzyć oryginalny album. Nie zabraknie w nim Polaków - sędziwego baletmistrza Janusza z Białegostoku, kowala Rafała czy zajmującej się tu akupunkturą Darii. I - przede wszystkim - tubylców. Z racji wyuczonego zawodu Tomek współpracuje z lokalnymi kominiarzami (ciekawostka - to oni, a nie strażacy, ściągają w Toskanii gniazda os czy szerszeni, ceramiczne dachówki starych domów są zbyt kruche na strażackie akcje). O legendzie włoskich rzemieślników, Giovannim Biscottim (Jasiu Herbatniku) opowiada anegdotę, jak to wynajęty do naprawy instalacji w rezydencji Stinga, potraktował gościa muzyka, Dustina Hoffmana (wychodzącego z łazienki aktora poklepał po policzku i przywitał jedyną znaną sobie angielską frazą: Don’t worry, be happy...). Dziś Biscotti handluje... ziołami w Bolonii, inny kominiarz oddaje się buddyzmowi, kolejny ekstremalnemu kolarstwu, jeszcze inny spełnił marzenie życia - kupił piętrowy londyński autobus i postawił go na wzgórzu...

Senese, nie fiorentino

Tomek Tryba wsiąkł w Toskanię na amen. Za nim przyjechała żona Asia, tu, w pobliskim Poggibonsi, urodził się trzy lata temu ich syn Jasiek. Tryba nazywany jest nawet samozwańczym królem Toskanii. I choć nie administruje już apartamentami w Pino, ciągle jest w stanie zorganizować rodakom czas w każdy sposób, które strona „Wino i śpiew” obiecuje (także wyprawy ukochanym starym land roverem). Co chwilę naszą rozmowę przerywa telefon - Tomek po polsku wyjaśnia komuś, jak korzystać z włoskich automatów na stacjach benzynowych albo po włosku potwierdza zainteresowanie mieszkaniem do wynajęcia. Wozi ze sobą kilogramy map, przewodników, przydatnych toskańskim żółtodziobom adresów, kontaktów (wyszukanie dla nas miejsca, gdzie można było obejrzeć transmisję olimpiady, nie było problemem. (- To nie jest wyzwanie. Ostatnio podjąłem się znalezienia w San Gimignano... harfy dla pewnej Japonki. To było wyzwanie!). Co roku spędza z rodziną kilka zimowych, wyznaczanych końcem zbioru oliwek, tygodni w kraju. I wtedy, gdzieś w Polsce, skrzykuje byłych klientów i obecnych przyjaciół na tak zwane butelkowanie, na które przywozi kanistry wina i oliwy. Potem, z miłości do Włoch i Włochów, wraca na wzgórza między Florencję a Sienę. To drugie miasto uważa za najpiękniejsze: - Wszystko pasuje mi tu bardziej, Florencja jest za bardzo napompowana. Jestem charakterem bliższy sieneńczykom, jestem bardziej senese niż fiorentino.

Nigdy nie wyobrażał sobie pracy „pod kimś”. Więc to, że w Toskanii działa na zasadzie uściśnięcia ręki, jest zupełnie normalne. - Moją wartością są kontakty lokalne - tłumaczy. Żywiołowy, roześmiany, w przyszłym roku w Fattorii Bacio, gdzie się spotykamy, zorganizuje klub, siedzibę „Wina i śpiewu”. Tymczasem wskakuje na motor i rusza szutrowymi drogami pomiędzy winnicami. Ktoś znów potrzebuje pomocy króla Toskanii...?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!