https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

To nie moja wina, to amfetamina

Piotr Schutta
21-letnią Agnieszkę Ł. zabił jej serdeczny kolega, sąsiad z klatki. Ciało ukrywał przez dwa dni, a potem pociął i wyniósł do śmietnika. Nie wie, dlaczego. Przyznał, że działał pod wpływem amfetaminy.

21-letnią Agnieszkę Ł. zabił jej serdeczny kolega, sąsiad z klatki. Ciało ukrywał przez dwa dni, a potem pociął i wyniósł do śmietnika. Nie wie, dlaczego. Przyznał, że działał pod wpływem amfetaminy.

<!** Image 1 align=right alt="Image 2917" >W czwartek, 7 lipca, Agnieszka wyciąga z szafy granatowy plecak i pakuje trochę rzeczy. Weekend ma spędzić na działce u przyjaciółki i przyrządzić pyszną pizzę, z której słynie wśród przyjaciół, zresztą nie tylko z tego. Nie ma człowieka, któremu Agnieszka odmówiłaby pomocy. Taki charakter. Ukształtowany ciężkimi doświadczeniami.

Taka dobra...

Tylko najbliżsi wiedzą, dlaczego w swoje osiemnaste urodziny wyprowadziła się od rodziców i zamieszkała u dziadków. Już wtedy liczyła tylko na siebie. Samodzielna, szybko musiała dorosnąć i nabrać duchowej krzepy. Bez tego nie dałoby się przejść przez chorobę, zachowując pogodę ducha. Trzy poważne operacje kręgosłupa: wszczepienie implantów.

W czwartek też był ktoś, kto liczył na jej pomoc. Umówiła się z Maciejem, młodszym o rok sąsiadem z góry, że pojedzie z nim do miasta i pomoże załatwić kilka spraw. Po drodze chciała wstąpić do biura firmy Avon po kolejną partię kosmetyków, które rozprowadzała. Ukończyła liceum ekonomiczne, uczyła się w studium pomaturalnym, myślała o studiach i o ślubie z Marcinem, chłopakiem z tej samej klatki. Byli zaręczeni.

Babcia Agnieszki nie może sobie znaleźć miejsca. Do małego pokoju nie zagląda, bo jak zajrzy, to coś za serce ściska. Tam drzwi otwarte, jakby wnuczka na chwilę wyszła i miała zaraz wrócić. Szafa, wersalka, biurko. Artystyczny nieład: kolorowe długopisy, jakieś gazetki, kilka maskotek i pełno oprawionych zdjęć: Agnieszka ze swoim chłopakiem, Agnieszka w autobusie. Wszędzie uśmiechnięta, zadowolona z życia.

Kobieta płacze: - Taka dobra dziewczyna. I co jej ten łobuz zrobił... - kawałkiem fartucha przeciera mokre od łez okulary.

Na wysypisku

Tego dnia dziadkowie są na działce. Wracają do mieszkania po 19.00. Na stole w kuchni widzą trzy kubki - po kawie i herbacie. Na kanapie w dużym pokoju albumy ze zdjęciami: znak, że Agnieszka miała gości. - Zdziwiły mnie te albumy. I Marcin dzwonił, że Agnieszka nie odbiera telefonów. Pomyślałam: jak wróci, to umyje kubki. Ale nie wróciła. I nie wróci - płacze kobieta.

<!** Image 2 align=left alt="Image 2918" >Dziadkowie rozpoczynają poszukiwania, wśród rodziny i znajomych. W końcu składają zawiadomienie o zaginięciu Agnieszki.

Czwartek, 14 lipca. Na podmiejskim wysypisku śmieci wywrotka wyrzuca na hałdę kolejną porcję odpadów. Resztki kanap, pełno worów, szmat i gratów. Pośród nich szary worek. Jeden ze zbieraczy wbija w zdobycz ostrze haczki i rozdziera materiał. Jest pewien, że znalazł czajnik. Po chwili cofa się z przerażeniem i woła kolegów. Nad znaleziskiem zbiera się grupa trolli. Z worka wystaje głowa człowieka. - To był straszny widok. Trudno było rozróżnić części twarzy. Tylko zęby, białe, zdrowe... - pamięta kierownik wysypiska, Jerzy Piotrowiak.

Na hałdzie pojawiają się dochodzeniowcy. Po wstępnych oględzinach stwierdzają, że w worku są zwłoki kobiety bez rąk i nóg, w stanie znacznego rozkładu. Na podstawie zmian gnilnych i stężenia pośmiertnego dochodzeniowcy przyjmują, że śmierć nastąpiła tydzień wcześniej. Przy zwłokach nie ma dokumentów. Ciało ubrane jest w koszulkę w paski i krótkie spodenki. - Takie sprawy są najtrudniejsze. Na początku nie wiemy nic o ofierze i jej środowisku, nie wiemy, gdzie szukać punktu zaczepienia. Przekopujemy więc rejestr zaginionych - mówi Jacek Kurowski, specjalista do spraw zabójstw KMP w Bydgoszczy.

Maciej uchodzi za grzecznego chłopaka. Tak przynajmniej myśli o nim większość sąsiadów z bloku na osiedlu Błonie. - Spokojny, nierzucający się w oczy, normalny - mówią ludzie. Od ukończenia podstawówki mieszka z dziadkami. Ostatnio jednak coraz częściej wraca na stare śmieci - do kamienicy w Środmieściu, gdzie mieszkają rodzice i starzy kumple.

Sąsiedzi ze Śródmieścia nie mają o nim najlepszego zdania. Opowiadają, że zawsze był zamknięty w sobie, wiecznie czymś rozdrażniony. Czasem stawał się agresywny i opryskliwy. - Jakby był na głodzie narkotykowym. Jego matka znalazła kiedyś torebkę z białym proszkiem. Myślimy, że Maciej brał narkotyki i też je sprzedawał. Trzymał się z takimi jak on: mimo że bezrobotni, to mają pełno pieniędzy i są świetnie ubrani - opowiada jedna z sąsiadek. - Nie chcę o tym rozmawiać - ucina matka Macieja.

Sąsiedzi z kamienicy mówią, że z Maciejem zawsze były problemy. Ostatniej jesieni miał podobno sfingować swoje porwanie. - Kiedy rodzina odmówiła zapłacenia okupu, wrócił do domu nietknięty i suchuteńki, mimo że tego dnia lało jak z cebra - opowiada sąsiad.

Kiedy dziadkowie dostarczyli policji dokumentację medyczną zaginionej wnuczki, wszystko stało się jasne. Na podstawie zdjęć rtg lekarze sądowi i biegły antropolog orzekli z dużym prawdopodobieństwem, że poszukiwana to ta sama osoba, której ciało znaleziono na wysypisku. Śledczy rozpoczęli penetrację w środowisku znajomych Agnieszki. Namierzyli również telefon komórkowy zamordowanej. Nowy właściciel komórki zeznał, że kupił ją od Macieja.

Podczas pierwszego przesłuchania 20-letni Maciej B. był opanowany i powściągliwy. Pękł drugiego dnia przesłuchań. Przyznał się do zabicia Agnieszki, ale nie chciał opowiadać o szczegółach, jakby bał się wracać do koszmaru. Wiele zresztą nie pamiętał. Nie wie, dlaczego zabił. Zeznał, że był pod wpływem amfetaminy. - Co ja narobiłem? Co teraz powie moja matka? - szlochał.

W piwnicy

Czwartek, 7 lipca. Miejsce: blok na osiedlu Błonie. Czas: między 15.00 a 19.00. Morderca schodzi do piwnicy i wzywa Agnieszkę. Zarzuca jej kabel na szyję. Kiedy przewód pęka, a dziewczyna przewraca się, chłopak dusi ją rękami. Ciało przeciąga do piwnicy sąsiada i zamyka na kłódkę.

<!** Image 3 align=right alt="Image 2921" >Wraca po dwóch dniach z siekierą przywiezioną od dziadków z Białych Błot. Ciągnie zwłoki do piwnicznej suszarni i rozkawałkowuje je. Do pobliskiego śmietnika wrzuca dwa worki - w jednym jest korpus, w drugim kończyny. Wodą z węża myje dokładnie podłogę. Krew z wodą wypływa kratką ściekową w sąsiedniej pralni.

Prokurator Leon Bojarski: - Nie znamy motywu tej zbrodni. Może poznamy go po badaniach psychiatrycznych, którym zostanie poddany Maciej B.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

S
Shadow
2016-01-12T22:40:42 01:00, pirania:

maciej to bestia i nigdy nie powinien wyjsc na wolnosc on nie nadaje sie do zycia w spoleczestwie a kara smierci w tym przypadku powinna byc zasadzona. wiem jaki on jest bo z nim siedzialem

2019-05-11T07:56:40 02:00, Shadow:

Pirania a zna Cię on po ksywie to uważaj bo jego wyrok niedługo się kończy .

Chyba za 2 lata , niektórzy to takie psychole i do tego cwaniaki oszuści ze będzie wkrecac 1 a w pewnym momencie wysteruje takich jest mnóstwo głównie to osoby liczące na łatwy zysk z oszustw i dilerki.

S
Shadow
2016-01-12T22:40:42 01:00, pirania:

maciej to bestia i nigdy nie powinien wyjsc na wolnosc on nie nadaje sie do zycia w spoleczestwie a kara smierci w tym przypadku powinna byc zasadzona. wiem jaki on jest bo z nim siedzialem

Pirania a zna Cię on po ksywie to uważaj bo jego wyrok niedługo się kończy .

p
pirania
maciej to bestia i nigdy nie powinien wyjsc na wolnosc on nie nadaje sie do zycia w spoleczestwie a kara smierci w tym przypadku powinna byc zasadzona. wiem jaki on jest bo z nim siedzialem
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski