Jak sprawdziliśmy, w Bydgoszczy zdarza się, że policjanci kupują sobie sami środki ochrony, które zapewniają im większe bezpieczeństwo niż te, którymi dysponują komisariaty.
[break]
Oficjalnie nikt nie narzeka
- Kupiłem sobie lepsze, kevlarowe rękawice ochronne, które trudno przeciąć nożem i przekłuć. W służbie patrolowej spotykam się z różnymi osobami, bezdomnymi, nietrzeźwymi czy pod wpływem narkotyków. Nie chcę ryzykować jakiegoś przypadkowego zakażenia - powiedział nam bydgoski funkcjonariusz z niewielkim jeszcze stażem.
Zapytaliśmy w Niezależnym Samorządnym Związku Zawodowym Policjantów Województwa Kujawsko-Pomorskiego o to, jak wygląda przestrzeganie zasad higieny w policji w Bydgoszczy i regionie.
- Trudno mi oceniać stan przestrzegania BHP we wszystkich jednostkach kujawsko-pomorskiego garnizonu, jednak żadnych skarg, jak dotąd, nie otrzymaliśmy. A to, że jakiś policjant chce mieć lepszy sprzęt niż ten, którym dysponuje firma, jest normalne i ma do tego prawo - komentuje Jarosław Hermański, przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
Kierownictwo kujawsko-pomorskiej policji zapewnia, że środków higieny i ochrony osobistej jest tyle, na ile zgłoszono zapotrzebowania.
- Komendanci na bieżąco oceniają stan zaopatrzenia w te artykuły i zamawiają je. Nie mieliśmy sygnałów o brakach - mówi nadkom. Monika Chlebicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy.
Doposażanie się za swoje
Problem tylko w tym, że policjanci z własnej kieszeni płacą za sprzęt dobrej jakości, którego brakuje na wyposażeniu.
- Za rękawice kevlarowe zapłaciłem 140 złotych. A to nie wszystko. Musiałem kupić nowe obuwie, bo to, które mi przydzielono, było niewygodne, a trudno pełnić służbę, kiedy człowiek ma obtartą nogę. Kolejnym moim wydatkiem była latarka, mimo że jest to podobno sprzęt podstawowego wyposażenia - skarży się bydgoski funkcjonariusz.
Afera związana z brudem w policji wybuchła niedawno w Szczecinie. Tamtejsi policjanci poskarżyli się inspektorowi sanitarnemu MSW na fatalny stan higieny w komisariatach. Brakowało tam mydła, płynów do dezynfekcji, jednorazowych rękawiczek i maseczek.
- Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdy policjanci przesłuchiwanym muszą pożyczać papier i mydło - opowiadał jeden z policjantów radiu RMF FM. - Rękawiczki najczęściej załatwiamy sobie sami. Jak jedziemy wspólnie z pogotowiem, to prosimy ratowników, by je nam dali - stwierdził funkcjonariusz.
Wypaczenia są, winnych brak
W wyniku skargi policjantów skontrolowano komendę miejską w Szczecinie i pięć tutejszych komisariatów. Wyniki są druzgoczące. W komisariatach nie tylko brakowało środków higienicznych i ochrony osobistej, masek ochronnych, fartuchów, zestawów anty-HIV, ale także nikt nie przeszkolił funkcjonariuszy, jak prawidłowo ich używać. Kontrolerzy uznali, że zaniedbania są znaczące, ale nikt nie poniósł za nie odpowiedzialności - ani komendant miejski, ani wojewódzki.