Dowództwo wojsk USA oświadczyło wczoraj, że prowadzone w zachodnim Iraku operacje przeciwko rebeliantom przynoszą efekty i będą kontynuowane.
Operacje nie ustaną, mimo śmierci 14 żołnierzy piechoty morskiej, zabitych w środę w eksplozji potężnej bomby koło Hadithy, 220 km na północny zachód od Bagdadu.
Prawie tysiąc marines i żołnierzy irackich otoczyło wczoraj leżące niedaleko Hadithy miasto Haklanija i zaczęło przeszukiwać tam dom po domu w ramach trwającej od środy operacji Szybkie Uderzenie (Quick Strike).
Haklanija ma około 60 tysięcy mieszkańców i uchodzi za jeden z bastionów rebelii antyrządowej. Amerykanie przeczesywali miasto już w lutym, ale potem ekstremiści znów poczuli się tam pewnie.
Amerykański rzecznik wojskowy gen. Donald Alston powiedział, że operacje w prowincji Anbar, gdzie leżą niepokorne miasta Haditha i Haklanija, osłabiły rebeliantów.
- Nasi żołnierze nadal giną. Nadal wybuchają bomby samochodowe detonowane przez samobójców. Ale dane, którymi rozporządzamy, wskazują, że akcje partyzantów tracą impet, i myślę, że dzieje się tak, bo zdołaliśmy w pewnym stopniu ich powstrzymać - oświadczył Alston.
Generał zwrócił uwagę, że w zeszłym tygodniu w całym Iraku zanotowano 13 eksplozji samochodów-bomb, mniej niż w jakimkolwiek innym tygodniu od kwietnia.