Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, bo nie sprawdziłem. Pilnie czytam natomiast regularnie zamieszczane w Internecie wynurzenia, publikowanie na portalach poświęconych energetyce. Wśród wielu banałów i powtórzeń znalazłem jeden sposób na rozwiązanie problemu braku opału dla indywidualnych gospodarstw, który wydał mi się realny i rozsądny. Sprowadza się do prostej decyzji: państwo drukuje bony na węgiel i ekogroszek - powiedzmy opiewające na 5 ton tego paliwa. Bony rozdziela się wśród właścicieli domów opalanych w ten sposób, na podstawie deklaracji o sposobie ogrzewania, składanych przez zainteresowanych w urzędzie gminy. Cena węgla kupowanego na podstawie bonu byłaby zdecydowanie niższa od cen komercyjnych, a różnicę sprzedawcom wyrównywałoby państwo.
W 2021 roku prywatne gospodarstwa w Polsce kupiły łącznie 7,1 mln ton węgla. Wszystkie te gospodarstwa pewnie chciałyby skorzystać z bonu. Rząd musiałby zatem zadbać o zapewnienie 7 mln ton węgla po niskiej cenie. To mniej więcej tyle surowca, ile polskie kopalnie zdolne są dostarczyć w ciągu 1,5 miesiąca. Pomysł wydaje się zatem godny rozważenia. Niestety, to moja opinia, a nie premiera Morawieckiego czy jego ministrów. Ci bowiem na razie milczą, co jest trochę niepojące. Nasz niepokój może jednak rozwiać inna myśl. Po najbliższej zimie czekają nas wybory parlamentarne. W domach ogrzewanych węglem mieszka kilka milionów wyborców. Jeśli zmarzną zimą, to władza kolejnej zimy może nie doczekać. Warszawa na pewno jest tego świadoma.
