https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Talent, czyli nic

Mariusz Załuski
O tym, że mamy talenty niezwykłe, przekonujemy się co dnia. Ot, tacy panowie Zbysio i Miro, którzy pobili mistrzostwo świata w wykańczaniu własnych karier. Albo, dajmy na to, pan Seweryn, który strzelił najładniejszą bramkę samobójczą sezonu w kolejnym samobójczym meczu naszych niskolotnych orłów piłkarskich.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >O tym, że mamy talenty niezwykłe, przekonujemy się co dnia. Ot, tacy panowie Zbysio i Miro, którzy pobili mistrzostwo świata w wykańczaniu własnych karier. Albo, dajmy na to, pan Seweryn, który strzelił najładniejszą bramkę samobójczą sezonu w kolejnym samobójczym meczu naszych niskolotnych orłów piłkarskich. Mamy też talent w zarzynaniu telewizyjnych hitów przez wyciskanie formatów do cna - na szczęście w tej dyscyplinie w sezonie trafiają się zawsze jakieś ciekawostki. Teraz w dalszym ciągu jest to „Mam talent”. Problem w tym, że program stanął na rozdrożu - albo będzie szedł dalej w górę, albo poleci w dół na łeb, na szyję.

<!** reklama>„Mam talent” to taki hit oglądalnościowy, że nie trzeba go chyba nikomu przedstawiać. Jest z nim związany zresztą nie tylko komercyjny sukces show, opartego na popisach Polaków szaraków. Program ma też niewątpliwy walor terapeutyczny. Oto okazuje się, że nie jest z nami tak źle - mamy w kraju całą gromadę ludzi, którzy gdzieś po piwnicach i domkach kultury dopieszczają swoje talenta. I są w tym co robią niebywali.

Druga edycja się właśnie rozkręca, ale już na starcie pojawiły się dwa pytania. Pierwsze tyczy tego, jak przebić edycję pierwszą. W takich programach ważny jest przecież element eskalacji - musi być coraz mocniej, lepiej, spektakularniej. A nie jest. Ba, nie ma nawet tak wyrazistych postaci, jak w części pierwszej maleńka Klaudia, która przyjechała z jakiejś zapadłej dziury w okolicach Pustyni Błędowskiej i jak ryknęła, to wszyscy pospadali z foteli. Teraz i owszem, parę osób mogło nas zauroczyć - ale bez przesady. Spokojnie tkwimy w fotelach.

No a druga rzecz to nasza wiedza o tym, że los talentów lekki nie będzie. Wiemy już bowiem, co czeka tych wszystkich akrobatów, magików i wyginaczy ciał, którzy byli w stanie zafascynować nas na trzy minuty. Otóż nie czeka ich nic. No, może najlepsi mają szanse pokazać się przez sezon w jakimś cyrku. Bo przecież tak naprawdę nie ma u nas rynku dla takich talentów. Gdzie mają się objawić facet grający na garnkach, grupa podsufitowych skoczków czy dziewczyna tańcząca z wężami?

Nie ma nawet rynku dla tej garstki samorodków wokalnych, które podrywają publikę do owacji na stojąco, choć wydawałoby się, że śpiewakom jest najłatwiej. Nasza branża muzyczna od czasów rewolucji „Idola” nauczyła się już bronić przed naturszczykami, którzy mogą wepchnąć się na salony.

Nie łudźmy się więc, że ktoś z „mamtalentowiczów” zrobi zawrotną karierę. Pokochamy ich miłością szczerą - do następnej edycji. Albo do pierwszej własnej piosenki. Bo - przećwiczyliśmy to już na „Idolu” - nie sztuką jest dobrze odśpiewać ukochany cover. Schody zaczynają się wtedy, kiedy jakiś Wuj Dobra Rada przytarga kandydatce na gwiazdkę „supermateriał”. A ten rozłoży jej karierę na wieki wieków.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski