https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Taksówką na lekcje logiki

Justyna Król
Jeśli dziecko ma chodzić do elitarnej szkoły, najlepiej zapisać je tam... tuż po urodzeniu! Ale gwarancji, że się dostanie i tak nie ma. Niektórzy latami czekają na listach rezerwowych.

Jeśli dziecko ma chodzić do elitarnej szkoły, najlepiej zapisać je tam... tuż po urodzeniu! Ale gwarancji, że się dostanie i tak nie ma. Niektórzy latami czekają na listach rezerwowych.

<!** Image 2 align=right alt="Image 96208" sub="Do najbardziej renomowanych szkół dzieci zapisuje się z kilkuletnim wyprzedzeniem / Fot. Jubiter Images">Kłopot zaczyna się już przy wyborze żłobka. Nasz maluch musi mieć przecież w pełni profesjonalną opiekę. W renomowanej placówce na kilkanaścioro podopiecznych przypadają zwykle cztery panie, oczywiście odpowiednio wykształcone. Gdy pora przenieść malucha do przedszkola, jest już znacznie więcej aspektów do rozpatrzenia.

Informatyka lub zabawa

- Zwraca się uwagę na posiłki - ile ich jest i jakie. Śniadanie najlepiej dwudaniowe. Dobrze, gdy jest też podwieczorek. Ważny jest wygląd pomieszczeń do zabawy i sanitarnych, stan i odległość placu zabaw - mówi pan Marek Brzęczyk, mieszkaniec bydgoskich Wyżyn.

Coraz większą wagę przykłada się też do kwestii edukacyjnych. A oferty placówek opiekuńczo-wychowawczych są pod tym względem bardzo zróżnicowane.

- Nam zależało zwłaszcza na języku angielskim. Córeczka w mig chwyta słówka. A nauka przez zabawę to najlepsza inwestycja. Okazało się, że w przedszkolu, do którego ją zapisaliśmy, są też na przykład zajęcia z ceramiki - mówi bydgoszczanin.

Możliwości jest tak wiele, że nie tylko rodzice, ale i ich pociechy czasem nie wiedzą, co wybrać.

- Po lekcjach mogę iść na zajęcia z logiki, informatyki albo bawić się ze starszymi kolegami w świetlicy - mówi 5-letni Patryk Olewiński, który właśnie zaczął chodzić do „zerówki” przy Szkole Podstawowej i Gimnazjum w toruńskim Stowarzyszeniu „Edukacja”.

<!** reklama>- Nie mamy żadnych problemów z obudzeniem synka do szkoły, bo codziennie nie może się doczekać - mówi Joanna Olewińska, mama Patryka. - Za zerówkę płacimy 320 złotych miesięcznie, w tym są trzy godziny angielskiego. Niestety, już w pierwszej klasie czesne za naukę syna podskoczy dwukrotnie. To duży wydatek, ale wiem, że tutaj może się wspaniale rozwijać i nie grozi mu choćby molestowanie psychiczne ze strony starszych dzieci, co w publicznych placówkach jest coraz powszechniejsze.

W Społecznej Szkole Podstawowej i Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego, która także wypada świetnie w rankingach, jest o połowę taniej. Kolejki są więc jeszcze większe.

- Córeczka koleżanki ma dopiero dwa lata, choć została zapisana zaraz po urodzeniu, nadal jest trzecia na liście rezerwowych - opowiada Joanna Olewińska.

Zajęcia Patryka zaczynają się o godzinie 8.00. Do godziny 14.00 trwają zabawy edukacyjne. W tych godzinach dzieci korzystają m.in. z basenu, uczą się jazdy konnej i gry w tenisa. Uczęszczają na gimnastykę korekcyjną. W grupie jest osiem dziewczynek i ośmiu chłopców.

- Dużym plusem jest to, że dzieci mają swoją klasę i swoje szafki. Nie muszą dźwigać plecaków z przyborami, bo wszystko jest na miejscu - podkreśla mama.

Do godziny 17.00 szkoła zapewnia opiekę. Można skorzystać z rozmaitych zajęć lub bawić się z innymi dziećmi w świetlicy.

- W szkole jest bezpiecznie, placówka jest monitorowana, zabezpieczona domofonem. Nikt obcy nie może wejść na jej teren. Dzieci odbierane są tylko przez wyznaczone osoby. Jest możliwość skorzystania z dowozu taksówką. Szkoła podpisała umowę z korporacją taksówkową, ma stałych taksówkarzy. Jeśli jest taka potrzeba, nauczycielka odprowadza dziecko po lekcjach do taksówki, a kierowca odwozi je do domu - mówi torunianka.

Nauczycielki dbają, by uczniowie cieszyli się ze swych osiągnięć. Za sukcesy nagradzają ich medalami. Ponadto raz w tygodniu dzieci mogą uczęszczać na indywidualne lekcje do logopedy.

W Szkole Podstawowej Towarzystwa Salezjańskiego w Bydgoszczy uczy się około 300 dzieci. W tym roku do klas pierwszych przyjęto 60 maluchów.

- To wyjątkowo dużo. Jedną z zalet prywatnych placówek jest to, że tworzone są w nich po dwa, maksymalnie trzy oddziały rocznie. U nas uczniowie klas 0-3 uczą się w jednym budynku, a klas 4-6 w drugim. Każdy dzień zaczynamy od modlitwy - mówi ksiądz dyrektor Stefan Makuracki.

Drogowskazy

W katolickiej szkole duży nacisk kładzie się nie tylko na możliwości edukacyjne, ale też na konkretny system wartości. Cele wychowawcze związane są z religią.

- Chcemy wychowywać uczciwych obywateli i dobrych chrześcijan. Wiadomo, że w późniejszym okresie każdy i tak wybierze swoją drogę, ale my staramy się zadbać o odpowiednie drogowskazy - zaznacza ksiądz dyrektor.

Ponad 50 procent dzieci zostaje tu na dodatkowych zajęciach. Do wyboru jest ich naprawdę wiele: plastyczne, sportowe, ekologiczne. Dla najmłodszych rytmika. Do dyspozycji są aż cztery świetlice. Kadra nauczycielska także musi spełniać odpowiednie wymagania. Podopieczni szkoły osiągają bardzo dobre wyniki w nauce w skali województwa, ale prawda jest taka, że nie można generalizować. To, że szkoła jest prywatna, nie znaczy, że uczniowie lepiej sobie radzą.

Naukę w większości prywatnych szkół podstawowych można kontynuować w gimnazjach i liceach tej samej placówki.

- Do naszego gimnazjum uczęszcza 250 uczniów. W tym roku stworzyliśmy aż cztery klasy. Mamy też ponad 160 licealistów. Aby dostać się do szkoły, trzeba przede wszystkim wykazać się odpowiednimi wynikami w nauce - dodaje ks. Makuracki.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski