https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Taka brzydka bajka

Mariusz Załuski
No i znowu wróci, choć na krótko. A do tego pewnie ukradną ją zaraz różni bajarze i anegdociarze, którzy zmienią całą debatę we wspominki dzielnych weteranów... W każdym razie przy okazji jednej z najbardziej oczekiwanych premier ostatnich miesięcy, „Wszystko co kocham” Jacka Borcucha, rozgrzeje nas pewnie dyskusja o tym, czym był - i jest - polski punk.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >No i znowu wróci, choć na krótko. A do tego pewnie ukradną ją zaraz różni bajarze i anegdociarze, którzy zmienią całą debatę we wspominki dzielnych weteranów... W każdym razie przy okazji jednej z najbardziej oczekiwanych premier ostatnich miesięcy, „Wszystko co kocham” Jacka Borcucha, rozgrzeje nas pewnie dyskusja o tym, czym był - i jest - polski punk. Film kręci się bowiem wokół grupy muzyków z lat 80., czyli punkowego wieku złotego. I pewnie będzie się mówiło o kontynuatorach, wpływach i epigonach, ale przyznać trzeba szczerze jedno - punk zdecydowanie nie miał takiego wpływu na sztukę i życie, jak nam się wtedy, ćwierć wieku temu, wydawało.

<!** reklama>A kontrkultura punkowa była szokiem - i to nie tyle muzycznym czy szerzej artystycznym, co estetycznym. Polski punk rósł u nas bowiem w konfrontacji nie tylko do zupełnie innego systemu niż na Zachodzie, gdzie walczono z kapitalistycznym Babilonem, ale też w kontrze do zupełnie innej codzienności. Takiej szaroburej, przaśnej, PRL-owskiej. Wbrew pozorom, mocno rygorystycznej i źle reagującej na inność. Pamiętam, jak udaliśmy się wraz z kolegą z liceum w strojach bojowych na dworzec kolejowy w Toruniu, gdzie od razu zostaliśmy zgarnięci na posterunek. Tam milicjanci nie bardzo wiedzieli, co z nami zrobić, bo jedyną naszą zbrodnią był wygląd, mało widać pasujący do dworca. Po rozmowie pedagogicznej wlepili nam więc mandaty za brak peronówek (to takie dziwadło z PRL, bilet pozwalający wejść na peron). No i jeszcze musieliśmy przez jakiś czas znosić zafascynowanego nami typka, który krążył dookoła z łapą w gipsie i syczał, że chętnie „by przyłożył”. Punk podbijał wtedy miasta, miasteczka i wioseczki, a w każdym polskim garażu grał jakiś zespół - choć na Zachodzie wszystko już przygasało, skręcając albo w stronę lewackich ideologii, albo różnych muzycznych pułapek. Bo w końcu w punk rocku nie chodziło o sztukę, tylko o energię, a takie gatunki trudno poddają się metamorfozom.

Co więc z punk rocka zostało, poza garścią michałków na spotkaniach „w 25-lecie matury”? Trochę zostało w estetyce, sporo w muzyce. Bo co parę lat dziatwa odkrywa, że młodość powinna być czasem burzy i naporu, a nie smętnego kicania w tancbudach - i zwykle wtedy odkrywa też, że rock to muzyka buntu, a nie teatrzyk dla wirtuozów. A wówczas szybko okazuje się, że kiedyś byli Dead Kennedys, Clash czy Sex Pistols, więc niektórych drzwi nie trzeba wyważać.

Na pewno punk nie przyniósł rewolucji obyczajowej, jak epoka hipisów. Nie przyniósł też rewolucji w designie czy sztukach wizualnych, choć rola brzydoty w punkowej estetyce była fascynująca. Nie przemeblował więc głów całej generacji, a tylko ludzi zaplątanych w kontrkulturę - oni już na wieki wieków zmienili swoje podejście do świata. Ale to właściwie dotyczy wszystkich, którzy kiedykolwiek zamotani byli w jakąkolwiek kontrkulturę.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski