Teoretycznie prokurator może jeszcze dość do wniosku, że nie wszystko zrobił i postanowi sprawę wznowić. Ale póki co nic nie wskazuje ta to, by tak się stało. Doniesienie – przypomnijmy – złożył Komendant Wojewódzki Policji we Wrocławiu Tomasz Trawiński. W sprawie były dwa wątki. Pierwszy dotyczył niezgodnego z prawem i procedurą kopiowania nagrań z paralizatora. Drugi -„niewłaściwego zorganizowania pracy związanej z administrowaniem nagraniami z paralizatorów". W Komendzie Miejskiej powinno istnieć specjalne stanowisko: ”System Audiowizualny Paralizatorów” - do zarządzania danymi osobowymi pochodzącymi z nagrań z paralizatorów. A takiego stanowiska nie utworzono.
Co było z tymi nagraniami? Igor zmarł w niedzielę 15 maja 2016 roku rano w komisariacie Wrocław Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej. Natychmiast zaczęło się śledztwo. Na miejscu zdarzenia pojawiła się policyjna ekipa dochodzeniowo – śledcza i prokurator z miejscowej prokuratury rejonowej. Szybko okazało się, że wobec Igora użyty był paralizator. Okazało się też, ze urządzenie miało kamerę i jest na niej zapis zajścia. To zapis ujawniony później w reportażu Superwizjera TVN.
Do komisariatu wezwano policjanta z laptopem i oprogramowaniem do kopiowania nagrań kamery paralizatora. Skopiował nagranie. Według naszych informacji, dopiero wtedy o istnieniu tego zapisu dowiedziała się prokurator będąca na miejscu zdarzenia. Pokazano jej nagranie. A wspomniany paralizator i film zostały zabezpieczone w śledztwie wiele godzin po owym „pokazie” filmu z toalety.
Policjant z laptopem miał wykonać cztery kopie filmu. Co się z nimi stało? Na to pytanie powinno było odpowiedzieć opolskie śledztwo. Z uzasadnienia decyzji o umorzeniu, której spodziewam się lada dzień, powinniśmy się dowiedzieć co naprawdę wydarzyło się na komisariacie. Prokurator musi też wyjaśnić, dlaczego jego zdaniem nie doszło do popełnienia jakiegokolwiek przestępstwa. Chyba, że prokurator w ostatniej chwili decyduje, że śledztwo trzeba uzupełnić.