W Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. dr. A. Jurasza od kilku miesięcy trwa dyskusja o tym, czy należy przekazać sprzątanie firmie zewnętrznej. Przeciw są związkowcy.
[break]
- Nie mamy szczegółowych wyliczeń - mówi Andrzej Arndt, przewodniczący regionalnego Forum Związków Zawodowych, zrzeszającego organizacje istniejące w „Juraszu”, które grożą strajkiem. - Nie wiemy jak zostaną zabezpieczeni pracownicy. Prawdopodobnie otrzymają gwarancje pracy tylko na rok.
„Jurasz” ma obecnie 190 mln zł długu, pieniądze - przypominamy - wydano m.in. na rozbudowę szpitala. - Ustabilizowanie trudnej sytuacji ma zapewnić między innymi outsourcing - twierdzi Marta Laska, rzeczniczka „Jurasza”.
- Oszczędności wynikające ze zlecenia sprzątania mogą wynieść 500 tys. Potrzebujemy 4 mln rocznie po to, by zbilansować szpital. Zależy nam na tym, by zadłużenie nie wzrosło.
W szpitalu ok. 300 osób zajmuje się sprzątaniem. Wczoraj rada społeczna „Jurasza” nie podjęła żadnej decyzji w tej sprawie; ani nie zabroniła, ani nie zezwoliła na outsourcing.
W uniwersyteckim „Bizielu” za czystość odpowiedzialnych jest 39 pracowników. Oprócz tego na oddziałach pracuje 166 salowych i sanitariuszy.
W Centrum Onkologii, które w minionym roku uzyskało jeden z 3 w Polsce europejskich certyfikatów czystości, sprzątaniem szpitala zajmuje się 67 osób. Centrum zleciło firmie zewnętrznej sprzątanie pomieszczeń ogólnodostępnych, m.in. parku rehabilitacji.
- Postawiliśmy na swoich pracowników, ponieważ tylko oni mogą spełnić najwyższe wymagania - mówi Piotr Muzyczuk, dyrektor do spraw logistyki CO.