Pani Krystyna z Bydgoszczy do dziś odczuwa skutki uderzenia przez drzwi autobusu. O odszkodowaniu może tylko pomarzyć. W nie lepszej sytuacji są kierowcy.
Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej nie zdążył jeszcze rozładować zatoru roszczeń z ubiegłorocznej zimy, kiedy kierowcy masowo wpadali w dziury w nawierzchni.
- Od początku 2011 roku mieliśmy 1400 takich zgłoszeń. Wypłaciliśmy dotąd ponad 560 odszkodowań na łączną kwotę około 400 tys. złotych - mówi Krzysztof Kosiedowski z Biura Prasowego Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Co zrobić, żeby zwiększyć swoją szansę na odszkodowanie? - Ważne jest szybkie zgłoszenie szkody i jej szczegółowe udokumentowanie. Dobrze jest dołączyć do zgłoszenia zdjęcie zrobione komórką - wyjaśnia Krzysztof Kosiedowski.
<!** reklama>
Pasażerom komunikacji publicznej także trudno o odszkodowanie. Opowiada 72-letnia Krystyna Kobylarz:
- 14 września jechałam autobusem linii 69 na zabiegi rehabilitacyjne na ul. Zapolskiej. Poruszałam się o kulach. Gdy wychodziłam, drzwi nagle zatrzasnęły się i poczułam bardzo silne uderzenie w kolano. Udało mi się wydostać na zewnątrz, ale drzwi cały czas ściskały kule. Początkowo nigdzie tego nie zgłaszałam, ale noga zaczęła puchnąć, a ból nie ustępował. Poszłam do ortopedy, który stwierdził stan po urazie stawu kolanowego lewego - mówi pani Krystyna.
Bydgoszczanka zwróciła się do firmy „Mobilis”, która obsługuje linię 69, ze skargą i żądaniem odszkodowania za cierpienia.
W odpowiedzi Marzena Biały, kierowniczka bydgoskiego oddziału firmy, stwierdziła: „Z kierowcą prowadzącym pojazd niezwłocznie przeprowadzono rozmowę wyjaśniającą i nie potwierdza on opisanego przez Panią zdarzenia. Ponadto przeprowadzono test sprawdzający możliwość doznania urazu poprzez uderzenie lub przytrzaśnięcie drzwiami. Jak się okazało, drzwi wyposażone są w mechanizmy zabezpieczające, które po napotkaniu na drodze przeszkody natychmiast odbijają w kierunku odwrotnym. Siła zamykania drzwi też nie jest tak intensywna, aby możliwe było pojawienie się po tym zdarzeniu opuchlizny”.
- Działamy pod dyktando ubezpieczyciela. Musimy stosować się do procedur, więc nie możemy uznać roszczenia, kiedy zgłaszane jest ponad miesiąc po zdarzeniu - usłyszeliśmy w „Mobilisie”.