Szefuniu, chuchnij!

W sobotę autobus woził klientów do bydgoskiej galerii „Glinki” częściowo jezdnią, częściowo chodnikiem. Nie był to pokaz kawaleryjskiej jazdy z okazji rocznicy cudu nad Wisłą.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Zuch kierowca dojechał do celu, gdzie zawiadomiona przez pasażerów policja sprawdziła go alkomatem i po odczycie wyniku - 2,5 promila - w nagrodę odesłała za kratki. 2,5 promila... Według moich zgrubnych obliczeń, to jakieś trzy czwarte litra na twarz. Nikt mi nie powie, że tak spić się można na pętli, pociągając z piersiówki w przerwie między kursami. Ten gość musiał już przed pracą być pod niezłą (przecie takie święto) datą, a między kursami najwyżej się doprawił. Sąd tym razem był rychliwy, lecz niezbyt upierdliwy. Kierowca dostał dwa lata w zawieszeniu. <!** reklama>

Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, kto mu w sobotę wydał autobus, nie zważając na to, w jakim jest stanie. Niestety, na to pytanie nie znaleźliśmy odpowiedzi. Był to kurs specjalny, organizowany przez szefostwo marketów Carrefour. Czy ta właśnie firma zatrudniała trunkowego kierowcę, czy do niej należy autobus, który wężykiem prowadził? Przez dwa dni nie udało się nam tego dowiedzieć. Wydawałoby się, że tak wielka, międzynarodowa marka powinna mieć na usługach cały dział public relations, świetnie przeszkolony na wypadek sytuacji kryzysowej. Nic podobnego. Rzeczniczka jest na urlopie, z szefem sekretarka nie łączy - słowem: zero kontaktu. W takiej sytuacji proponuję wszystkim klientom Carrefoura stosowanie zasady ograniczonego zaufania. Podjeżdża na przystanek ich autobus, to owszem, wsiadamy, lecz zamiast pozdrowienia rzucamy do kierowcy: „Szefuniu, chuchnij!”.