Myśliwi, także z naszego województwa, obawiają się zmiany przepisów i masowo kupują broń. To może oznaczać więcej wypadków na polowaniach.
Pan Czesław jest myśliwym, prowadzi sklep właśnie tej branży. Czasem opiniuje dla sądu wypadki z bronią. - Co roku zdarza się 8-10 postrzeleń na polowaniach. Teraz czekam na nowy sezon. Ciekaw jestem, ile będzie wypadków. Tyle wykupiono broni, że musi być wzrost. Wiadomo, że na polowaniu niektórzy panowie sięgają po alkohol. No i co niektórym przychodzi ułańska fantazja - komentuje pan Czesław.
<!** reklama>
Pan Krzysztof pokazuje broń. Jest myśliwym od czterech lat. Jego sztucer „Saiga” nie tylko z wyglądu przypomina kałasznikowa. W przeciwieństwie do swoich kolegów postanowił zaopatrzyć się w broń samopowtarzalną. Po jednym strzale padają następne, bez przeładowania. W magazynku mieści się 10 naboi. Suporeksowy bloczek, do którego strzela, rozrywają pociski. Kula na wlocie zostawia niewielką dziurę, z tyłu wyrywa kawał materiału.
- Nawet jak nie trafię zwierzęcia za pierwszym strzałem, to mam w zapasie kilka pocisków - mówi pan Krzysztof. Za strzelanie do zwierząt za pomocą konstrukcji bazującej na najsłynniejszym karabinie wojskowym zapłacił 1600 zł.
Myśliwi, którzy ostatnio masowo ruszyli do sklepów, zadowalają się skromniejszym arsenałem i wykupują głównie pistolety, ponieważ procedura uzyskania pozwolenia jest uproszczona. Boją się zmiany w przepisach. Ministerstwo Środowiska chce utrudnić im dostęp do broni krótkiej, więc masowo starają o zgodę na jej używanie.
Po co myśliwym ta broń? - Do dobicia zwierzęcia. Czasem ranne zwierzę chowa się w krzakach. Posługiwanie się strzelbą w takich warunkach jest trudne. A zwierze ranne, szczególnie dzik, jest niebezpieczne. Może zaatakować - twierdzi Sylwester Domek.
- W tym roku wydalimy 125 pozwoleń na broń dla celów łowieckich - powiedziała „Expressowi” Kamila Ogonowska z Komedy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
W tej statystyce są również pozwolenia na broń krótką. Jednak policjanci nie maja pojęcia, jaki jest wzrost zakupów w porównaniu z ubiegłym rokiem. Natomiast wzrostową tendencję obserwują handlujący bronią i myśliwi.
- Tak, rzeczywiście jest wzrost zainteresowania zakupem broni krótkiej - słyszymy w sklepie przy ul. Dworcowej.
- Sprzedałem cały złom - śmieje się pan Czesław (prosi o zachowanie anonimowości) z kolejnego sklepu.
Sylwester Domek, łowczy okręgu bydgoskiego Polskiego Związku Łowieckiego, przyznaje, że na strzelnicy w Łącku pojawia się wielu myśliwych z bronią krótką i ci, którzy noszą się z zamiarem jej zakupu.
Wielu myśliwym nie podoba się, że koledzy kupują sztucery samopowtarzalne. Szczególnie te podobne do kałasznikowa.
- Myśliwy nie może mieć w magazynku więcej niż dwa naboje. Jeśli używa broni z magazynkiem o większej pojemności to już nie jest broń myśliwska. Jej użytkownik nie zna przepisów - stwierdza Sylwester Domek.