Fordon. Przypomnijmy, że do bulwersującej sprawy, którą "Express" opisywał, doszło nieco ponad dwa tygodnie temu. Przy jednym ze sklepów monopolowych w Fordonie zebrała się grupa pijaków - mieli pootwierane butelki z piwem, wyrzucali z siebie steki wyzwisk, straszyli przechodniów.
Tych ostatnich mało nie było, bo do zdarzenia doszło ok. godz. 15. Jeden z obserwatorów zajścia zatelefonował po Straż Miejską. Patrol przyjechał po dziesięciu minutach, ale... nie zareagował tak, jak można się było spodziewać.
W skardze, która potem trafiła do komendanta miejskiego SM, tak opisano interwencję:
"Strażnik wysiadł z samochodu z groteskowo głupawym uśmiechem zwracając się do danych panów - cytuję "My się chyba znamy? To co, panowie? My wyjeżdżamy, a wy piwko wylewacie i po sprawie?". Pragnę zaznaczyć, że patrol podjechał od frontu, dwóch ze spożywających na oczach patrolu zdążyło zakapslować niedopite butelki z alkoholem".
Pijący mężczyźni pokornie odeszli, ale - zdaniem świadków - chwilę potem chwalili się na boku znajomościami z patrolem straży...
Osoba, która złożyła skargę, poprosiła potem strażników, żeby wyjaśnili jej, dlaczego nie powlepiali pijakom mandatów. Jeden z nich miał odpowiedzieć, że przecież jest spokój, więc cel interwencji został osiągnięty. "Piszę wobec tego z zapytaniem, czy prawo jest dla wszystkich takie samo?" - czytamy dalej w skardze.
- Postępowanie wyjaśniające nie zostało jeszcze zakończone - przyznaje Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskiej SM. - Zgodnie z Kodeksem postępowania administracyjnego mamy na jego zamknięcie trzydzieści dni i w takim terminie sprawa zostanie zamknięta, a osoba skarżąca będzie poinformowana o wynikach postępowania tak, jak się tego domagała w piśmie.
Jak zastrzega rzecznik, wyników śledztwa media... nie poznają, bo nie są w tej sprawie stroną. - Jeżeli skarżący uzna za stosowne, sam może przekazać wyniki - mówi Arkadiusz Bereszyński.
Przez pierwsze pół roku na bydgoskich municypalnych skarżono się 22 razy. Tylko dwa przypadki uznano za uzasadnione. Do sprawy wrócimy.