Krótko przed godziną 12 w środę do zespołu dyżurnych kieleckiej policji dodzwonił się mieszkaniec gminy Strawczyn szukający pomocy dla swego synka.
- Dziecko wzięło syrop i nie ma z nim kontaktu. Zacisnęło piąstki, tak jakby go szarpało na wymioty - relacjonował mężczyzna.
Po drugiej stronie słuchawki był pomocnik dyżurnego kieleckiej policji aspirant Grzegorz Wójcik. Mundurowy od początku do końca rozmowy zachował zupełny spokój. Zaczął od pytania o to, czy dziecko oddycha i pod jaki adres skierować karetkę.
Gdy jego kolega alarmował pogotowie, aspirant zaczął instruować kielczanina: - Proszę położyć dziecko na swojej ręce, odwrócić głową w dół i poklepać po plecach między łopatkami.
- On wymiotuje. Sinieje. Nie oddycha - przekazywał mężczyzna, który nie tylko wypełniał polecenia policjanta, ale i starał się jednocześnie uspokoić rozpaczająca obok kobietę.
- Proszę położyć dziecko, odchylić jego główkę do tyłu, objąć ustami usta i nos dziecka, nabrać powietrza i lekko dmuchnąć - radził aspirant Grzegorz Wójcik a sekundy później usłyszał: - Proszę pana oddycha.
Cała akcja trwała niespełna dwie minuty. Policjant nie rozłączał się aż do przyjazdu karetki. W czwartek mundurowy, który uratował życie dziecka deklarował, że wcale nie czuje się bohaterem i nie chce występować przed kamerami. Zapewniał, że każdy policjant na jego miejscu zareagowałby tak samo.
Uratowany chłopczyk trafił pod opiekę lekarzy. - Jego ogólny stan jest w tym momencie dobry, nie zagrażający życiu - informowała w czwartkowe południe Anna Mazur-Kałuża, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach.