https://expressbydgoski.pl
reklama
II tura wyborów - pasek artykułowy

Stołki władzy w nowym rozdaniu

Przemysław Przybylski
W wyborach samorządowych kilka tysięcy osób z naszego regionu będzie ubiegać się o mandaty radnych oraz stanowiska włodarzy miast i gmin. Co jest do wzięcia 12 listopada? Władza, czyli setki miejsc pracy.

W wyborach samorządowych kilka tysięcy osób z naszego regionu będzie ubiegać się o mandaty radnych oraz stanowiska włodarzy miast i gmin. Co jest do wzięcia 12 listopada? Władza, czyli setki miejsc pracy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 35288" sub="Prezydenci największych miast regionu: Grudziądza (pierwszy z lewej), Włocławka, Bydgoszczy, Torunia i Inowrocławia liczą, że wyborcy ponownie obdarzą ich zaufaniem">Czym zajmują się radni? Przede wszystkim ustalają lokalne prawa, czyli wysokość podatków i różnorodnych opłat. To oni decydują, ile płacimy za ścieki, czy za przyjemność posiadania psa. Decydują także o zagospodarowaniu przestrzennym terenu i kształcie budżetu. Sprawują również - co bardzo ważne - funkcje kontrolne nad władzą wykonawczą.

Kto ma kasę, ten władzę

Za swoją pracę pobierają wynagrodzenie w postaci diet. Nie są to oszałamiające kwoty, od kilkuset do tysiąca złotych. Co innego w sejmiku wojewódzkim, gdzie każdy radny otrzymuje 2201 zł i 50 gr brutto. Za sprawowanie funkcji przysługują oczywiście dodatkowe pieniądze, dlatego przewodniczący sejmiku pobiera 2590 zł 11 gr brutto.

- O chęci pracy w samorządzie decydują często względy polityczne, działalność w partii - mówi Krzysztof Wdowczyk, przewodniczący Rady Miasta Aleksandrowa. - Część osób chce także oddziaływać na swoje lokalne środowisko. Bywa jednak, że o chęci zostania radnym decyduje czynnik materialny.

Radnym wszystkich szczebli przysługuje jeszcze jeden przywilej. Nie można ich zwolnić z pracy bez zgody rady. W założeniu ma to zapobiec naciskom na rajców ze strony pracodawcy.

Wybranie do rad swoich reprezentantów, to nie koniec decyzji, jakie muszą podjąć wyborcy. Do obsadzenia są jeszcze stanowiska prezydentów, burmistrzów oraz wójtów, których wybiera się w wyborach bezpośrednich. Takie rozwiązanie miało dać włodarzom miast i gmin niezależność od radnych. Wcześniej byli często „szantażowani” odwołaniem, jeżeli nie chcieli się podporządkować życzeniom rajców. Teraz ich pozycja uległa wzmocnieniu.

Natomiast na to, kto zasiądzie w fotelach starostów i marszałka województwa, wyborcy będą mieli tylko pośredni wpływ. Decyzje podejmą radni, odpowiednio powiatu i sejmiku. Zwykle te kwestie są bardzo emocjonujące, gdyż stanowisko marszałka województwa jest najbardziej atrakcyjne w samorządowej hierarchii. Władza jest nawet większa niż przedstawiciela rządu w regionie, czyli wojewody. I nie chodzi tu wcale o splendory. Urząd Marszałkowski decyduje bowiem o podziale ogromnych pieniędzy. A wiadomo, kto ma kasę, ten ma władzę.

- Dlatego politycy różnych ugrupowań z Bydgoszczy i Torunia spierają się, gdzie mają mieć siedziby wojewoda i marszałek, chociaż wydawało się, że wszystko jest ustalone raz na zawsze - śmieje się Zbigniew Sosnowski, poseł PSL z naszego regionu, który zamierza ubiegać się o stanowisko radnego powiatu.

Marszałek może wiele

Kiedy po reformie administracyjnej ustalono, że wojewoda będzie urzędował nad Brdą, a marszałek w grodzie Kopernika, bydgoscy politycy byli zadowoleni. Wydawało się, że mimo dwustołeczności to Bydgoszcz będzie głównym ośrodkiem decyzyjnym w województwie. Jednak założenia były takie, by z biegiem lat przekazywać jak największą władzę w ręce samorządów. Stanowisko wojewody straciło więc na znaczeniu. Dlatego bydgoscy politycy z chęcią dokonaliby zamiany, ale torunianie nie chcą o tym słyszeć.

- Sejmik to taki mały parlament - mówi Eugeniusz Kłopotek, szef PSL w Kujawsko-Pomorskiem.

Nic więc dziwnego, że liczba radnych, których uda się usadowić w sejmiku, ma ogromne znaczenie dla wszystkich ugrupowań politycznych. Ci, którzy będą mieli w nim przewagę, wybiorą marszałka województwa.

<!** reklama left>W mijającej kadencji karty rozdawała koalicja SLD-PSL, wsparta dwójką radnych niezależnych. Bez tych ostatnich lewica i ludowcy nie mieliby przewagi w 33-osobowym gremium. Radnych z SLD jest bowiem 13, a z PSL 3. Dlatego, gdy Samoobrona wycofała się z lewicowo-ludowej koalicji, pojawiła się groźba utraty władzy. Jednak Teresa Marmucka-Lalka zrezygnowała z przynależności partyjnej, by pozostać nadal członkiem zarządu województwa. Jej głos, dający przewagę w sejmiku, był tak ważny, że zachowała stanowisko, mimo afery korupcyjnej, w którą jest zamieszana.

- Gra toczy się o duże pieniądze. Nie tyle brane do własnej kieszeni, co dające władzę i pozwalające ją przedłużyć - mówi anonimowo długoletni pracownik jednej z instytucji samorządowych.

Od momentu wejścia Polski do UE znaczenie urzędów marszałkowskich wzrosło. Urzędnicy selekcjonują i opiniują wnioski inwestycyjne, na podstawie których można dostać dofinansowanie z funduszy unijnych w ramach Zintegrowanego Programu Rozwoju Regionalnego. Samorządy ubiegające się o pieniądze są w pewien sposób uzależnione od marszałka i, chcąc otrzymać wsparcie, muszą zrezygnować z części własnej autonomii. Chodzi o strategię rozwoju lokalnego, która powinna być zgodna z zapisami strategii województwa. Jeżeli sejmik zdecyduje, że priorytetem dla regionu będzie np. rozwój turystyki, to projekty gminy chcącej np. postawić na produkcję uciążliwą dla przyrody raczej na wsparcie nie mają co liczyć.

Marszałek jest także jednym z największych pracodawców w regionie. Podlega mu nie tylko ponad 300 pracowników zatrudnionych w UM. Ma wpływ na obsadę różnorodnych stanowisk. Chodzi, między innymi, o niektóre instytucje kulturalne i oświatowe, placówki służby zdrowia, wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego, Wojewódzki Urząd Pracy, Kujawsko-Pomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, Biuro Planowania Przestrzennego i Regionalnego i Zarząd Dróg Wojewódzkich.

To tylko część. Pełna lista instytucji, podległych marszałkowi województwa, naprawdę imponuje swoją wielkością. Szczególnie, jeśli porównać ją z wykazem placówek podległych wojewodzie, których jest raptem 13.

Oczywiście samorządowcy wszystkich szczebli zaprzeczają, by ingerowali w obsadzanie stanowisk, a jedyne kryterium, jakie stosują przy ich obsadzie, to kompetencje.

- Na większość stanowisk przeprowadzane są konkursy - zapewnia Mirosław Radzikowski, rzecznik prasowy marszałka Waldemara Achramowicza.

Trochę mniejszą władzę skupiają prezydenci, burmistrzowie i wójtowie. Podobnie jak marszałek, włodarze miast i gmin mają wpływ nie tylko obsadę kadrową urzędów, którymi kierują. Spółki wodociągowe, komunikacji miejskiej, oczyszczania miasta, czy energii cieplnej i ich rady nadzorcze to dobre synekury dla swoich ludzi. Najczęściej burmistrzowie, czy wójtowie tłumaczą, że muszą mieć zaufanych ludzi w firmach, za które odpowiadają. Zdarza się więc, że nauczyciel nadzoruje dostawy ciepła.

Dużym polem dla manewrów kadrowych jest oświata. Samorządom podlegają bowiem przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja, w niektórych przypadkach również szkoły średnie. W wielu gminach wydatki na oświatę stanowią ponad połowę wpływów do budżetu. Prezydentom, burmistrzom i wójtom podlegają również różnorodne instytucje, np. domy kultury, muzea, ośrodki sportu i rekreacji i straż miejska.

Dasz pracę, będą popierać

- Jesteś na stanowisku to występujesz w mediach. Wydajesz urzędowe gazetki, otwierasz uroczystości, przypinasz medale. Promujesz swoją osobę za pieniądze podatników. Jak do tego dasz pracę, to budujesz grupę wdzięczności, która będzie cię popierać - mówi samorządowiec.

<!** Image 3 align=right alt="Image 35290" sub="Marszałek województwa jest jednym z największych pracodawców w regionie. Podlega mu nie tylko ponad trzystu pracowników zatrudnionych w Urzędzie Marszałkowskim. Ma również wpływ na obsadę wielu różnorodnych stanowisk.">Władza starosty wydaje się skromna. W założeniu twórców reformy samorządowej, powiaty mają realizować projekty wybiegające swoim zasięgiem poza obszar jednej gminy. W ustawie mają zapisane ponad 20 zadań. Problem jednak w tym, że budżety powiatów tylko w małej części składają się ze środków własnych. Większość dochodów stanowią różnego rodzaju subwencje i dotacje z budżetu państwa na realizację zadań zleconych. Takie pieniądze trzeba więc wydać zgodnie z ich przeznaczeniem i nie ma możliwości przeznaczania ich na inne cele.

Lista instytucji podlegających staroście jest znacznie krótsza od tych, którymi dysponują wójtowie gmin. Oprócz szkolnictwa zawodowego i średniego, to powiatowe ośrodki dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej, zakład obsługi starostwa, zarząd dróg, powiatowe urzędy pracy i centra pomocy rodzinie, domy dziecka i pomocy społecznej. Staroście podlegają również powiatowi inspektorzy weterynarii, nadzoru budowlanego i sanepidu. W teorii szef powiatu ma również wpływ na obsadę stanowisk komendantów powiatowych policji i straży pożarnej.

- Wojewoda przed mianowaniem prosi o wyrażenie opinii na temat kandydata. Nie zawsze bierze ją jednak pod uwagę - mówi Waldemar Gęsicki, starosta brodnicki.

Wybrane dla Ciebie

Produkcja ważnej polskiej broni zagrożona. Znany biznesmen chce zwrotu pieniędzy

Produkcja ważnej polskiej broni zagrożona. Znany biznesmen chce zwrotu pieniędzy

Memoriał Ireny Szewińskiej i świetny bieg Natalii Bukowieckiej. Mamy zdjęcia

Memoriał Ireny Szewińskiej i świetny bieg Natalii Bukowieckiej. Mamy zdjęcia

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski