Napoleon pijał gorącą czekoladę przed każdą bitwą. Casanova uważał ją za eliksir miłości i spożywał zamiast szampana.
<!** Image 2 align=right alt="Image 45496" sub="Wybór może przyprawić łasucha o zawrót głowy">W tropikalnym klimacie rosną drzewa kakaowe, których ziarna kryją w sobie ogromne bogactwo. Wysokość tych drzew dochodzi do 7,5 metra, a z najgrubszych konarów wyrastają kwiaty, które przekształcają się w żółte lub czerwone strąkowate owoce. Plony zbiera się po ok. 6 - 8 latach hodowli, a dojrzały owoc kakaowca ma około 25 cm długości i zawiera od 20 do 50 nasion, umieszczonych w białym, słodko-gorzkim miąższu.
Kolumb od Indian
Odkrywcami tego skarbu natury byli Olmekowie, którzy jako pierwsi zaczęli uprawiać kakaowce. Kult czekolady rozwinęli ich następcy, Majowie. Owoce kakawca poddawali fermentacji, prażyli i mełli. Zmielone kakao mieszali z wodą, mąką kukurydzianą, miodem i chili i spożywali jako napój.
Za ich odkrycie uważa się także czekoladę z pianką, którą uzyskiwali, stosując rozmaite techniki. Aztekowie z kolei zaczęli używać owoców kakaowca jako formy płatności. Były dla nich cenne. Za 10 ziarenek można było dostać królika, a za 100 nawet niewolnika! Do Europy czekoladę przywiózł Krzysztof Kolumb. Początkowo napój zwany xocolatl, uważany za pokarm bogów, przeznaczony był dla wyższych warstw spłecznych - królów i arystokracji.
Konkurencja dla piwa
Spożywana w postaci płynnej gorzka czekolada od początku uznawana była też za afrodyzjak. Indianie poświęcili drzewo kakaowca bogu, który dbał o bogactwo i potencję seksualną. Podawano czekoladę podczas uroczystości zaręczynowych i stawiano w misie przy łożu nowożeńców. Był również czas, kiedy picie czekolady uznawane było za niezgodne z prawem. Spierano się, czy jest ona napojem, czy pokarmem, gdyż kontrowersje wzbudzało spożywanie jej podczas wielkiego postu. Uznawana za coś grzesznego, do dziś uchodzi za wprawiającą w błogi nastrój, więc pożądaną. Naukowcy udowodnili, że nie jest to tylko złudzenie.
<!** reklama left>Pod wpływem spożywania czekolady zwiększa się produkcja endorfin i serotoniny, nazywanych hormonami szczęścia (które w większych ilościach są wydzielane np. w okresie zakochania). Spora ilość węglowodanów zawartych w czekoladzie działa pobudzająco. Na tyle, że w 1763 roku angielscy piwowarzy zażądali nałożenia ograniczeń na produkcję czekoladowego napoju, obawiając się konkurencji. Niedługo potem holenderski chemik wynalazł sposób na wytłaczanie masła kakaowego na bazie miazgi z ziaren kakaowca, dzięki czemu wkrótce opracowano recepturę twardej czekolady jadalnej, dodając cukier.
Dziś wielu ludzi nie potrafi żyć bez czekolady. „Mogę nie mieć domu czy samochodu, ale bez czekolady żyć nie mogę” - wyznał w jednym z wywiadów aktor Leonardo Di Caprio. Wiele osób przyznaje, że często odczuwa czekoladowy głód. Dzięki temu niezwykle pobudzające, poprawiające nastrój słodkości znajdują nabywców na każdym kontynencie. Jedni lubują się w gorzkiej czekoladzie, inni wolą mleczną. Niektórzy zajadają się białą, która tak naprawdę nie jest czekoladą, bo nie zawiera kakao.
Z chili i ze śliwkami
- Na zły nastrój i osłabienie organizmu najlepsze jest kilka kostek czekolady. Uwielbiam mleczną z orzechami i o smaku śliwkowo-cynamonowym - opowiada Marcelina Kurkowska z Torunia. - Nie pijam kawy, więc dla pobudzenia jem kostkę czekolady przy śniadaniu.
<!** Image 3 align=right alt="Image 45496" sub="Taka fontanna zdobi pijalnię czekolady w centrum Bratysławy">Kiedyś czekoladowy przysmak przeznaczony był dla elit, dziś sięga po niego wiele osób. Wybór jest trudny. Różne kształty i rozmiary to nie wszystko. Do czekolad dodawane są też bakalie: rodzynki, migdały, orzechy, a nawet prażony ryż.
Każdy kraj ma własną recepturę produkowania czekolady. Francuskie i belgijskie wyroby, zgodnie z wielowiekową tradycją, zwykle zawierają przyprawy takie jak pieprz lub chili. Czekolady niemieckie często mają bąbelki. W sklepach znaleźć można też nadziewane słodkości. Jedne wypełniane są masą o rozmaitych smakach, np. toffi, amaretto czy kawy. Inne zawierają suszone owoce, np. śliwki. Mnogość pralinek i bombonierek przyprawia o zawrót głowy. Najwięcej tych pyszności kupujemy w okresie Bożego Narodzenia, gdy dzielimy się z najbliższymi tym, co najlepsze. Choć to przysmak kaloryczny, to wątpliwe, by można było wyleczyć ludzkość z miłości do czekolady.